Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Michał Szewczuk 09.11.2018

Ekspert: współpraca z USA jest korzystna. Gaz z Rosji jest dla nas nienaturalnie drogi

- Z negocjacjami z Rosją jest tak, że tańszy gaz można mieć na dwa sposoby. Pierwszy to posiadanie zdywersyfikowanych dostaw gazu i nie bycie uzależnionym – to jest sytuacja państw Zachodu. Drugi sposób, to polityczna zależność - mówił w rozmowie z PolskieRadio24.pl Maciej Zaniewicz z serwisu Energetyka24. Polska podpisała umowę na dostawę gazu z USA, co sprawia, że zmniejsza się poziom zależności od dostaw z Rosji.

W czwartek w Warszawie podpisano kolejną, trzecią umowę na dostawę gazu do Polski ze Stanów Zjednoczonych. LNG ma być odbierane w gazoporcie w Świnoujściu. Jak twierdzi redaktor portalu Energetyka24 Maciej Zaniewicz rosyjski gaz jest dla Polski "nienaturalnie, nierynkowo dla nas drogi". Zatem dywersyfikacja źródeł energii pozwala uniezależnić sę od rosyjskich dostaw lub "usiąść do rozmów negocjacyjnych jak równy z równym", jeżeli będzie potrzeba zawrcia transakcji z Rosją.

Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: Polska walczy z zależnością od Gazpromu - pisze w kontekście polsko-amerykańskiej umowy o dostawę gazu rosyjski dziennik gospodarczy "Wiedomosti" – jak to jest z tą zależnością?

Maciej Zaniewicz: w tym momencie do końca 2022 r. Polska ma podpisany kontrakt jamalski na dostawę gazu z Rosji gazociągami lądowymi. W jego ramach zaspokajane jest ponad 50% polskiego zapotrzebowania na gaz. Jesteśmy więc uzależnieni w dużym stopniu od rosyjskich dostaw gazu, a to się przekłada na jego cenę. Na przykład Niemcy leżą dalej od Federacji Rosyjskiej, logika więc nakazywałaby, że powinni za taką usługę płacić drożej. Okazuje się jednak, że otrzymują gaz po niższej cenie. Wynika to z tego, że są mniej uzależnieni od dostaw rosyjskich.

A czy my płacimy mniej za gaz z USA? Jakie są warunki świeżo podpisanego kontraktu?

Zagadką pozostaje fakt, jaka jest cena gazu ze Stanów Zjednoczonych. Wartość kontraktu objęta jest tajemnicą handlową. Mówi się, że jest to około 20-30 proc. mniej niż za gaz rosyjski. Umowa, którą podpisaliśmy obecnie, ma obowiązywać przez 24 lata. Przez pierwsze trzy lata (2019-2022) te dostawy mają wynieść 0,73 mld m3 gazu (roczne zapotrzebowanie Polski na gaz to około 17 mld m3). To jest mało, ale to dlatego, że wciąż obowiązuje kontrakt z Rosją. Nie opłaca nam się więc pobierać ilości gazu przewyższającej zapotrzebowanie. Natomiast od 2023 roku to już będzie dużo większa ilość – łącznie 39 mld m3 do 2042 roku. 

Jeżeli zsumujemy wszystkie kontakty, które teraz mamy, okaże się, że będziemy pobierać ok 6,4 mld m3 rocznie LNG (głównie z USA, ale też np. z Kataru). To więcej niż możemy fizycznie odebrać za pomocą terminala LNG w Świnoujściu, ale jeden z tych kontraktów ma ciekawą konstrukcję. Otóż gaz zakupiony w Stanach Zjednoczonych staje się własnością PGNiG już w porcie tego kraju. Czyli statek będzie mógł popłynąć stamtąd do dowolnego kraju, w którym będzie szansa tę nadwyżkę korzystnie sprzedać.

A czy taki energetyczno-strategiczny sojusz z USA jest korzystny z punktu widzenia racji stanu?

Obecnie, gdy Stany Zjednoczone po "rewolucji łupkowej" stały się dużym graczem na rynku gazu i w dużej mierze chcą zdobyć rynek Europy Środkowej, to moim zdaniem jak najbardziej tak. Jest to zawsze kolejny kierunek dostaw gazu. Nie jest też tak, że ten gaz będzie płynął tylko z USA: mamy umowę z Katarem, budujemy gazociąg łączący nas z Norwegią. Myślę jednak, że nie jest celem rządu, żeby "przestawić wajchę" i podpisywać wszystkie kontakty ze Stanami Zjednoczonymi.

To czy opłaca się podpisywać te kontrakty jest w dużej mierze pytaniem natury biznesowej. Jeżeli PGNiG się na to decyduje to najwyraźniej się to opłaca. Jest to możliwe, bo gaz rosyjski jest nienaturalnie, nierynkowo dla nas drogi. To prawdopodobnie dzięki tym umowom się zmieni. Możliwe, że już od 2023 roku, o ile zdecydujemy się na dostawy gazu rosyjskiego.

Czyli kupno gazu z USA to też szansa na lepszą pozycję negocjacyjną w rozmowach z Gazpromem po wygaśnięciu obecnie obowiązującego kontaktu?

Z negocjacjami z Rosją jest tak, że tańszy gaz można mieć na dwa sposoby. Pierwszy to posiadanie zdywersyfikowanych dostawa gazu i nie bycie uzależnionym – to jest sytuacja państw Zachodu. Drugi sposób, to polityczna zależność, czy też współpraca z Rosją. Tutaj przykładem są Węgry (są dużo bardziej zależne od Rosji niż Polska, jeśli chodzi o dostawę gazu).

Polska nie chce realizować tego drugiego pomysłu, więc jedyne co nam zostaje to dywersyfikacja. Warto spojrzeć na plan tzw. "bramy północnej". Składałyby się na nią dostawy gazu z Norwegii (10 mld m3 przez "Baltic Pipe"), terminal LNG w Świnoujściu (5 mld m3 gazu z możliwością zwiększenia do 7,5 mld). Jeżeliby to zsumować, to okazuje się, że moglibyśmy po zakończeniu obowiązywania umowy na gaz z Rosją całkowicie zaspokoić swoje potrzeby energetyczne z innych źródeł. Moim zdaniem to nie oznacza, że nie będziemy z Rosjanami w ogóle rozmawiali. Chodzi o to, by mając możliwość uniezależnienia się od dostaw z Federacji Rosyjskiej móc usiąść do rozmów negocjacyjnych jak równy z równym. A wtedy niekorzystną umowę będzie można odrzucić.

Z Maciejem Zaniewiczem rozmawiał Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl