Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Michał Szewczuk 16.01.2019

Brak umowy, debata nad wotum nieufności. Trudna sytuacja Theresy May

Dziś odbędzie się głosowanie ws. wotum nieufności wobec gabinetu Theresy May. Wniosek o odwołanie premier złożył lider opozycji Jeremy Corbyn. To efekt porażki szefowej rządu - Izba Gmin zagłosowała przeciw rządowemu projektowi umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
Posłuchaj
  • Dziś głosowanie ws. wotum nieufności wobec rządu Theresy May. Relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
  • Dziś w Parlamencie Europejskim debata nad Brexitem. Relacja Karola Surówki (IAR)
Czytaj także

Izba Gmin odrzuciła wynegocjowane przez nią porozumienie, regulujące warunki wyjścia z Unii Europejskiej, większością 230 głosów. To rekord w historii brytyjskiego parlamentaryzmu. Jeremy Corbyn złożył wniosek tuż po ogłoszeniu wyników głosowania. Mówił, że głosowanie nad wotum nieufności będzie okazją, by posłowie wydali werdykt dotyczący - jak się wyraził - "bezdennej niekompetencji" gabinetu Theresy May. 

Premier zapowiedziała, że bedzie rozmawiać z liderami innych partii, a brexitowy plan B przedstawi najpóźniej w poniedziałek. Zapewniała, że rząd wysłuchał głosu Izby Gmin, ale apelowała, by posłowie "wysłuchali obywateli, którzy chcą, by ta kwestia została wreszcie ustalona".

Parlamentarna arytmetyka pokazuje, że Theresie May prawdopodobnie uda się pozostać na stanowisku dzięki poparciu DUP, północnoirlandzkiego, nieformalnego koalicjanta. Debata nad wotum rozpocznie się wczesnym popołudniem. Głosowanie - wieczorem.

Komentarze i reakcje

CZYTAJ WIĘCEJ
pap brexit 1200.jpg
UE czeka na decyzję Wielkiej Brytanii, kilka możliwych scenariuszy

W reakcjach na porażkę rządu premier Theresy May ws. umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej podkreśla się podziały w parlamencie oraz wyzwanie przed jakim stoi szefowa rządu licząc na przekonanie posłów do zmiany zdania ws. swojej propozycji. Komentarze po głosowaniu ujawniły jednak skalę różnic w opiniach dotyczących tego, co powinno się wydarzyć w kolejnych tygodniach przed zaplanowanym na koniec marca wyjściem kraju ze Wspólnoty. 

Jeden z liderów eurosceptycznego skrzydła rządzącej Partii Konserwatywnej - ugrupowania premier May - Boris Johnson ocenił w rozmowie z telewizją Sky News, że wynik głosowania dał brytyjskiej premier "olbrzymi mandat" do tego, aby podjąć się kolejnej próby renegocjacji porozumienia z Unią Europejską.  Były szef dyplomacji, który zrezygnował ze stanowiska w lipcu br. w ramach protestu przeciwko strategii obranej przez szefową rządu, podkreślił, że władze w Londynie "powinny nie tylko zachować dobre elementy tej umowy i pozbyć się mechanizmu awaryjnego (ang. backstop), ale też aktywnie przygotowywać się na bezumowny Brexit z jeszcze większym entuzjazmem". 

Według brytyjskich mediów Boris Johnson wziął późnym wieczorem udział w przyjęciu w domu innego prominentnego zwolennika opuszczenia UE z Partii Konserwatywnej, Jacoba Reesa-Mogga, na którym świętowano zwycięstwo nad rządową propozycją. We wtorkowym głosowaniu aż 118 posłów torysów - 37 proc. klubu parlamentarnego - zagłosowało wraz z opozycją przeciwko swojemu rządowi, co uwypukliło jaskrawe różnice zdań wewnątrz ugrupowania dot. wyjścia z Unii Europejskiej. 

Z kolei inny były minister z ramienia Partii Konserwatywnej David Jones ocenił głosowanie twierdząc wprost, że "umowa wyjścia jest skończona". - Unia Europejska musi zrozumieć teraz, że powinna przedstawić Wielkiej Brytanii ofertę na lepszych warunkach. W przeciwnym razie wyjdziemy (ze Wspólnoty) i będziemy handlować w oparciu o zasady Światowej Organizacji Handlu - zadeklarował.

Sprzeczne oczekiwania

Głównym problemem premier May jest fakt, że podziały wśród brytyjskich posłów są wielowymiarowe, a poszczególne frakcje - także w ramach rządzącej Partii Konserwatywnej - oczekują różnych, często sprzecznych zmian w proponowanym porozumieniu. Proeuropejski poseł torysów i były prokurator generalny Dominic Grieve również głosował za odrzuceniem proponowanej umowy, ale jego motywacje były zupełnie odmienne. 

Dominic Grieve, który jest zwolennikiem organizacji drugiego referendum i pozostania w Unii Europejskiej, argumentował, że powtórne skierowanie się z prośbą o podjęcie do elektoratu jest "jedynym wyjściem" z impasu dotyczącego Brexitu, zaznaczając, że uznaje jednak, że wyborcy mogą zdecydować się ponownie na opuszczenie Wspólnoty. 

Po stronie opozycji, wśród osób chwalących odrzucenie proponowanej umowy był burmistrz Londynu i były poseł z ramienia Partii Pracy Sadiq Khan, który ocenił, że deputowani "zrobili właściwą rzecz". Jak zaznaczył, "to, co się wydarzy teraz zdefiniuje naszą przyszłość na kolejne pokolenia" i wezwał premier May do wykluczenia ryzyka bezumownego wyjścia z Unii Europejskiej. - Potrzebujemy fundamentalnie przemyśleć to, jak podejmiemy taką kluczową decyzję. Politycy zawiedli i (...) musimy pozwolić brytyjskiej opinii publicznej zdecydować o tym, co dalej - argumentował. 

Szkocja chce zostać w UE

Z kolei szkocka pierwsza minister i liderka Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon oceniła, że Brytyjczycy "nie mogą zmarnować już ani chwili". - Nadeszła pora, aby zatrzymać zegar odliczający czas do zakończenia (procedury wyjścia z UE na mocy) artykułu 50; (...) należy przedstawić ustawę, która sprawi, że wyborcy podejmą znowu decyzję - tłumaczyła w rozmowie z BBC. 

Późnym wieczorem Nicola Sturgeon rozmawiała telefonicznie z brytyjską premier Theresą May o planowanych kolejnych krokach rządu w Londynie. - Rozmawiałam z szefową rządu. Nie jest oczywiste, czy ma jakikolwiek pomysł, co zrobić dalej, ani nie jest jasne, czy jest otwarta na fundamentalną zmianę swojego myślenia o ponadpartyjnych negocjacjach (ws. kompromisowej propozycji) - relacjonowała. 

Jednocześnie powtórzyła swoją opozycję wobec planowanego wyjścia z Unii Europejskiej, podkreślając, że "Szkocja zagłosowała za pozostaniem we Wspólnocie i nie powinna być wyciągana z niej wbrew naszej woli". 

Świat biznesu rozczarowany

Krótko po decyzji Izby Gmin, minister finansów Philip Hammond odbył telekonferencję z przedstawicielami największych organizacji biznesowych, w trakcie której wyraził swój "rozczarowanie" wynikiem głosowania. Według uczestników rozmowy przedsiębiorcy naciskali jednak na niego, aby rząd zrobił wszystko, aby wykluczyć możliwość bezumownego opuszczenia Unii Europejskiej, ostrzegając, że to spowodowałoby poważne zakłócenia dla brytyjskiej gospodarki. 

Pomimo tych ostrzeżeń, w reakcji na decyzję parlamentu brytyjski funt umocnił się wobec dolara, co zdaniem analityków jest wyrazem nadziei inwestorów, że Wielka Brytania może jeszcze zrezygnować z Brexitu. 

Spotkanie w Strasburgu

W Strasburgu spotkali się członkowie grupy sterującej do spraw Brexitu. Omawiali wynik głosowania w brytyjskiej Izbie Gmin. W tej sprawie późnym wieczorem rozmawiali również szefowie części europejskich frakcji. Przewodniczący ludowców Manfred Weber mówił, że w Wielkiej Brytanii polityka wzięła górę nad odpowiedzialnością. Dodał, że życzyłby sobie zakończenia wewnętrznych, politycznych debat i zdania sobie sprawy przez brytyjskich polityków z ich historycznej odpowiedzialności. Manfred Weber zaznaczył, że wciąż na stole negocjacyjnym są różne możliwości. - Potrzebujemy jednak partnera, który z tych opcji będzie chciał skorzystać - powiedział przewodniczący ludowców. 

Przewodniczący frakcji socjalistów, Udo Bullman, podkreślał w rozmowie z Polskim Radiem, że najważniejsze jest teraz zabezpieczenie interesu obywateli państw unijnych, między innymi Polaków, by nie ucierpieli przez Brexit. - Bardzo liczę na to, że jeśli parlament w Westminster nie znajdzie żadnych rozwiązań, to politycy brytyjscy będą mieli odwagę raz jeszcze zapytać ludzi o to, czego tak naprawdę chcą - dodał, sugerując możliwość powtórzenia referendum.

Dziś rano w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata nad Brexitem. Europosłowie będą dyskutowali nad możliwymi scenariuszami. Premier Theresa May może teraz próbować przedstawić członkom Izby Gmin umowę po raz drugi - po modyfikacjach, uzgodnionych jednak najpierw z Unią Europejską.

Reakcje na świecie

Premier Holandii Mark Rutte jest zawiedziony odrzuceniem przez brytyjską Izbę Gmin projektu umowy ws. Brexitu przedstawionego przez rząd Theresy May. "Ubolewam, ale respektuję wynik głosowania" - napisał we wtorek późnym wieczorem Rutte na Twitterze. "Holandia i Unia Europejska są za obecnym porozumieniem, jednak nadal przygotowujemy się na wszystkie możliwe scenariusze" - podkreślił szef holenderskiego rządu. Dodał, że teraz inicjatywa jest po stronie brytyjskiej. 

Po odrzuceniu przez brytyjską Izbę Gmin projektu umowy ws. Brexitu, kanclerz Austrii wykluczył możliwość nowych negocjacji z rządem w Londynie. - Piłka jest po stronie brytyjskiej, ale nie będzie kolejnych rokowań - powiedział we wtorek wieczorem Sebastian Kurz. - Przede wszystkim Wielka Brytania musi sama wiedzieć, czego chce - stwierdził. Podkreślił, że celem Unii Europejskiej jest uniknięcie nieuporządkowanego brexitu, a także ścisła współpraca z Wielką Brytania w przyszłości. 

Rząd Włoch oświadczył, że przyjmuje do wiadomości wynik głosowania w brytyjskiej Izbie Gmin.W oświadczeniu wydanym w Rzymie po głosowaniu w parlamencie w Londynie podkreślono: "W oczekiwaniu na wyjaśnienie zamiarów brytyjskiego rządu w sprawie dalszego rozwoju wydarzeń, rząd Włoch będzie dalej pracować w ścisłym kontakcie z instytucjami i innymi państwami członkowskimi UE, by ograniczyć negatywne konsekwencje brexitu, a zwłaszcza, by zagwarantować prawa włoskich obywateli w Zjednoczonym Królestwie i obywateli brytyjskich we Włoszech, stabilność rynków i sektorów bankowego, ubezpieczeniowego i finansowego". 

Ponadto włoska Rada Ministrów zapowiedziała, że będzie zabiegać o "możliwie najbardziej uporządkowane" rozwiązania we wszystkich innych dziedzinach "w trosce o obywateli i firmy". 

msze