Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Majewski 25.03.2019

PŚ w skokach: z tego zapamiętamy tę zimę. Pięć momentów sezonu 2018/2019

Sezon 2018/2019 Pucharu Świata w skokach narciarskich to już historia. Fenomenalny Ryoyu Kobayashi, kapitalna pogoń Dawida Kubackiego na mistrzostwach świata w Seefeld czy odejście trenera Stefana Horngachera. Między innymi z tego zapamiętamy minioną zimę. W krótkim podsumowaniu wybraliśmy pięć momentów, które najbardziej zapadły nam w pamięć. 

Fenomenalny Kobayashi 

Ryoyu Kobayashi to bez wątpienia król sezonu 2018/2019. W poprzednich latach pokazywał pojedyncze świetne skoki, ale nikt nie przypuszczał, że w takim stylu dołączy do światowej czołówki.

22-latek rozpoczął od trzeciego miejsca w Wiśle, a potem było tylko lepiej. 13 wygranych konkursów (jedynie Peter Prevc przed trzema laty zwyciężył więcej zawodów w jednym sezonie), w tym cztery podczas Turnieju Czterech Skoczni, Kryształowe Kule za triumfy w klasyfikacjach generalnych Pucharu Świata oraz PŚ w lotach, wygrane cykle Willingen Five, Raw Air i Planica 7 - takiej dominacji nikt się nie spodziewał.

Kobayashi aż 21 razy stawał na podium, z czego 13-krotnie na najwyższym stopniu. Jedyną imprezą, która nie do końca udała się dominatorowi z Japonii, były mistrzostwa świata w Seefeld. Na dużej skoczni uplasował się tuż za podium, natomiast w konkursie na normalnym obiekcie prowadził po pierwszej serii, jednak fatalne warunki, na jakie trafił w rundzie finałowej, sprawiły, iż spadł na dalszą lokatę.

Podopieczny Hideharu Miyahiry wrócił jednak z Austrii z medalem. Wraz z kolegami zajął bowiem trzecie miejsce w zawodach drużynowych, przegrywając tylko z Niemcami oraz gospodarzami mistrzostw.

Czytaj dalej:
Ryoyu Kobayashi  1200 F.jpg
Ryoyu Kobayashi dla portalu PolskieRadio24.pl: lubię J-pop i pokemony

Jedna ze starych sportowych prawd mówi, że trudniej jest utrzymać się na szczycie, niż się na niego wdrapać. Przyszły sezon będzie więc dla azjatyckiego skoczka niezwykle ważny. Jeśli utrzyma kapitalną dyspozycję, udowodni wszystkim, jak wybitnym jest talentem. Patrząc na łatwość, z jaką przeskakiwał rywali przez większość minionego sezonu, nietrudno sobie wyobrazić kolejne sukcesy młodszego z braci Kobayashich. 

Złoty Kubacki 

Chociaż mistrzostwa świata nie są zaliczane do pucharowej klasyfikacji, to właśnie wspomnienia ze skoczni normalnej w Seefeld najbardziej rozpalają pamięć polskich kibiców. A przecież po pierwszej serii nastroje były więcej niż minorowe... 

Nieudane konkursy: indywidualny i drużynowy na dużym obiekcie wzmogły obawy, że biało-czerwoni po raz pierwszy od 2009 roku nie przywiozą ze skoczni żadnego medalu mistrzostw świata.

Pierwsza seria konkursu na normalnej skoczni zdawała się to potwierdzać... Biało-czerwoni natrafili na fatalne warunki: Kamil Stoch zajmował 18., a Dawid Kubacki - 27. miejsce. Piotr Żyła w ogóle nie awansował do drugiej serii. 

Źródło: TVP Sport 

Konkurs rozegrany 1 marca przypominał jednak rosyjską ruletkę. W drugiej serii zarówno Kubacki, jak i Stoch popisali się znakomitymi skokami. Kubacki osiągnął 104,5 m, a Stoch skoczył trzy metry bliżej. Gdy blisko lądowali kolejni zawodnicy zmagający się z coraz mocniej padającym śniegiem, sensacja, czyli medal biało-czerwonych po awansie z odległych miejsc, stawała się faktem. 

Kiedy swoje skoki popsuli najlepsi w pierwszej serii Ryoyu Kobayashi i Niemiec Karl Geiger, polscy kibice, którzy, obok gospodarzy, byli najliczniej reprezentowani na trybunach, mogli rozpocząć świętowanie. Kubacki w późniejszych wywiadach sam przyznawał, że do końca nie wierzył w medal, co nie zmienia faktu, iż został czwartym, po Wojciechu Fortunie, Adamie Małyszu i Kamilu Stochu, polskim mistrzem świata w skokach narciarskich. 

Dla 29-latka miniony sezon był wyjątkowy. W styczniu zwyciężył w zawodach w Predazzo, co było jego pierwszą pucharową wiktorią. W klasyfikacji generalnej zajął znakomite piąte miejsce, pokazując, że wreszcie doszlusował do ścisłej światowej czołówki.

Pożegnanie z Horngacherem 

Stefan Horngacher objął biało-czerwonych w 2016 roku i w niedzielę, po trzech latach pracy, przed kamerami TVP ogłosił, że nie przedłuży wygasającej po sezonie umowy.

Ostatnie trzy sezony to okres wielkiego renesansu formy reprezentantów Polski i regularnych sukcesów, o jakich wcześniej mogliśmy marzyć. Kamil Stoch w Pjongczangu został mistrzem olimpijskim, a indywidualne medale MŚ zdobywali Kubacki (złoto w Seefeld), Stoch (srebro w Seefeld) i Żyła (brąz w Lahti). Ponadto polska drużyna po raz pierwszy w historii zdobyła mistrzowski tytuł (2017), a Kamil Stoch dwukrotnie zwyciężał w Turnieju Czterech Skoczni, przy czym w ubiegłym roku, jako drugi w historii, wygrał wszystkie cztery konkursy!

Za kadencji Horngachera okazało się, że biało-czerwoni mogą sięgać po najwyższe laury nie tylko indywidualnie, ale także w drużynie. Mistrzostwo świata oraz dwa Puchary Narodów to najlepsze potwierdzenie tego faktu. I to właśnie trofeum za triumf w PN w sezonie 2018/2019 otrzymał Horngacher od swoich podopiecznych na własność w podziękowaniu za trzy lata pracy. Pożegnanie z Austriakiem było więc wzruszające, chociaż od kilku tygodni wszyscy się go spodziewali.

Inna sprawa, że Austriak mógł i powinien ogłosić swoją decyzję wcześniej. Już od Turnieju Czterech Skoczni mówiono, że Horngachera kuszą Niemcy szukający następcy Wernera Schustera. Trener biało-czerwonych początkowo zaprzeczał, a Apoloniusz Tajner i Adam Małysz przekonywali, że Horngacher może przedłużyć kontrakt wygasający z końcem sezonu. Z czasem zarówno nastawienie Austriaka, jak i działaczy zaczęło się zmieniać.

Czytaj dalej:
Horngacher 1200.jpg
PŚ w skokach: piękny gest reprezentantów Polski. Przekazali trofeum Horngacherowi

Horngacher miał ogłosić swoją decyzję po mistrzostwach świata. Następnie podawał jako termin koniec norweskiego turnieju Raw Air, jednak swoje odejście zakomunikował dopiero w niedzielę.

Polski Związek Narciarski został postawiony pod ścianą, gdyż szkoleniowcy, których widziano jako następców Horngachera albo nie byli zainteresowani powrotem do gniazda trenerskiego (Schuster czy Alexander Pointner), albo mieli ważne umowy z innymi (Alexander Stoeckl bądź Ronny Hornschuh). Ostatecznie następcą Austriaka został jego asystent Michal Doleżal. Liczymy, że praca Czecha będzie kontynuacją nie tylko pod względem metod, ale także rezultatów. 

Trójka orłów 

Kamil Stoch w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął trzecie, Piotr Żyła - czwarte, a Dawid Kubacki - piąte miejsce. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby Polska miała trzech skoczków w najlepszej piątce sezonu.

Ostatnim krajem, który tego dokonał, była Austria. W sezonie 2009/2010 w pierwszej piątce sklasyfikowano żywe legendy skoków, takie jak Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern i Andreas Kofler. To najlepiej pokazuje, jak znakomity sezon za sobą mają liderzy naszej kadry. 

W poszczególnych konkursach Stoch na podium stawał dziewięć razy - dwukrotnie zwyciężał (w Lahti i Obertsdorfie), trzy razy był drugi i cztery razy trzeci. Żyłę na podium widzieliśmy siedmiokrotnie: trzy razy na drugim, a czterokrotnie na trzecim stopniu. Z kolei Kubacki w czołowej trójce plasował się sześciokrotnie. Poza wygraną w Predazzo, trzykrotnie zajmował drugie, a dwa razy trzecie miejsce. 

Warto zwrócić też uwagę na postępy Jakuba Wolnego. Mistrz świata juniorów z 2014 roku świetnie spisywał się zwłaszcza na skoczniach mamucich, a jego najlepszy start to czwarte miejsce w Vikersund. W klasyfikacji końcowej PŚ zajął najwyższe w karierze, 22. miejsce. Jego skoki dają nadzieję na to, że kolejny sezon będzie jeszcze lepszy. 

Źródło: TVP Sport 

Polska dominacja w Willingen 

Chociaż biało-czerwoni wygrali aż trzy z siedmiu konkursów drużynowych (w Wiśle, Willingen i Planicy), to właśnie triumf w Niemczech musiał zrobić na rywalach największe wrażenie. 15 lutego Żyła, Wolny, Kubacki i Stoch wprost zdemolowali konkurencję. Biało-czerwoni prowadzili od pierwszej do ostatniej kolejki. 

Podopieczni Stefana Horngachera łącznie zgromadzili 979,4 pkt, wyprzedzając drugich Niemców o blisko 80 punktów. Świetnie spisał się Wolny, który tydzień wcześniej zawiódł podczas konkursu w Lahti. Wydawało się, że taka dominacja zwiastuje, iż biało-czerwoni szturmem wezmą także MŚ w Seefeld. Niestety, dziewięć dni później Polacy musieli zadowolić się jedynie czwartym miejscem w konkursie drużynowym. 

Mimo tego niepowodzenia, Polacy byli bezsprzecznie najlepszą drużyną sezonu 2018/2019 i zasłużenie sięgnęli po Puchar Narodów.

Trzeba jednak zauważyć, że punkty dla naszej reprezentacji zdobywało tylko siedmiu skoczków: Stoch, Żyła, Kubacki, Wolny, Stefan Hula, Maciej Kot i Paweł Wąsek. Nigdy wcześniej triumfatorem PN nie była drużyna z tak małą liczbą punktujących zawodników.

Miejmy nadzieję, że w nowym sezonie, pod wodzą trenera Doleżala, doczekamy się większej liczby zawodników potrafiących punktować w konkursach Pucharu Świata.

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl