Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Słójkowski 13.05.2019

Ekstraklasa: Piast nie będzie mistrzem z przypadku. Legia nie uczy się na błędach

Na dwa mecze przed końcem rozgrywek Ekstraklasy Piast Gliwice jest najbliżej tytułu mistrza Polski. W tym roku żadna inna drużyna nawet nie zbliża się do ekipy Waldemara Fornalika i jeśli uda jej się osiągnąć sukces, nie będzie w tym cienia przypadku.

"I tak, panowie, i tak Legia mistrzem" - mówił w ostatniej kolejce ubiegłego sezonu na stadionie bijącej się o mistrza Jagiellonii Białystok Dominik Furman. Pomocnik Wisły Płock, który na szersze piłkarskie wody wypłynął w stolicy, schodził z boiska z czerwoną kartką. Jego zespół przegrał, ale ostatecznie nic nie zmieniło to w końcowym układzie tabeli.

Legia była lepsza od Lecha Poznań i przypieczętowała tytuł, utrzymując trzy punkty przewagi nad rywalem z Białegostoku. Można powiedzieć, że słowa Furmana idealnie oddają to, do czego przyzwyczaiła Ekstraklasa w ostatnich sezonach. Ekipa z Warszawy może mieć problemy, może przeżywać różnego rodzaju perturbacje, grać poniżej oczekiwań, przeżywać zmiany trenerów. Ostatecznie jednak to ona sięga po mistrzostwo, a rywale nie wytrzymują presji.

Czy tym razem sytuacja będzie wyglądała inaczej? Wszystko jest w rękach Piasta Gliwice, który, patrząc na wyniki od początku roku, deklasuje konkurencję. 

Legia w tym sezonie nie miała dłuższego czasu z dobrą, stabilną formą. Dariusz Mioduski długo tolerował Ricardo Sa Pinto. Kiedy zdecydował się zwolnić Portugalczyka, okazało się, że planu B na to, by dokończyć sezon, po prostu nie ma. Szkoleniowcem został Aleksandar Vuković, który kilka dni temu podpisał umowę, która jest dla niego prawdziwą szansą na to, by popracować przy Łazienkowskiej dłużej. Warunkiem wydaje się jednak obrona tytułu. Czy znający Legię od podszewki Vuković to dobry wybór? Na to pytanie nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć - Serb z polskim paszportem zna doskonale bolączki zespołu, ale nie znaczy to, że ma sposób na ich rozwiązanie.

Niedzielny, słaby mecz z Pogonią Szczecin zmienił sytuację o 180 stopni. Na ten moment Legia musi wygrać dwa pozostałe mecze i liczyć na to, że rywale się pomylą. Ale dlaczego tak świetnie punktujący w tym roku Piast miałby potknąć się na ostatniej prostej?

Piłkarze Waldemara Fornalika jako jedyny z trzech walczących o mistrzowski tytuł zespołów wygrali swoje spotkanie. I to w okolicznościach, które niewątpliwie wpisują się w świetny scenariusz dla Ekstraklasy. Końcówka meczu z Jagiellonią była szalona. Piast najwidoczniej zapatrzył się w ostatnie mecze Ligi Mistrzów. Na prowadzenie wyszedł w doliczonym czasie gry za sprawą kapitalnego uderzenia wypożyczonego z Legii Tomasza Jodłowca, później serca kibiców zamarły, kiedy goście mieli rzut karny. Ostatecznie bohaterem został Jakub Szmatuła, który obronił jedenastkę, gwarantując swojej drużynie komplet punktów. 

Do tego, by zdobyć mistrzostwo, potrzeba kilku rzeczy poza piłkarską jakością. Wśród nich jest niewątpliwie charakter, walka do końca i wiara w to, że na koniec sezonu cały boiskowy trud zostanie nagrodzony. Jeśli nie stanie się nic niespodziewanego, tak właśnie będzie, a kibice dostaną najbardziej zaskakującego mistrza od lat. 

Czy przed sezonem ktokolwiek wskazałby Piasta jako kandydata do tytułu? Prawdopodobnie nie zrobiliby tego nawet najwierniejsi kibice. Większość dziennikarzy i ekspertów zaczęła traktować poważnie ekipę Fornalika, kiedy ta po 34. kolejce wskoczyła przed Lechię Gdańsk i znalazła się punkt za plecami Legii. To nie dodatek do ligi, który ma wywierać presję na znacznie bogatszej i skazanej na sukcesy drużynie obrońcy tytułu. To zespół, który od sensacyjnego mistrzostwa dzielą tylko dwa mecze.

Jednocześnie w zestawieniu z Legią widać wyraźnie, jak duże dysproporcje dzielą te kluby. Warszawianie mają kilkukrotnie wyższy budżet, wartość zespołu wygląda podobnie, nie wspominając już o całym zapleczu, kibicowskiej bazie i potencjale na rozwój. To wszystko jednak nie ma tu żadnego przełożenia na to, co dzieje się na boisku. Piast ma coś, czego w Legii brakuje od długiego czasu, czego właściwie brakuje zawsze - chodzi o pomysł na siebie. Kibic, który obejrzy kilka meczów tej drużyny, będzie w stanie wskazać to, co ją wyróżnia. Ładna dla oka gra, ofensywne nastawienie, brak wyrachowania i kunktatorstwa.

Piast po prostu chce grać w piłkę i samo to zasługuje na pochwały zarówno dla zawodników, jak i sztabu szkoleniowego. Zwłaszcza że można tylko się domyślać, że Waldemar Fornalik nie może mówić o tym, by mógł budować drużynę bez ograniczeń. Tym bardziej należy docenić to, co zrobił, bez względu na sam finisz rozgrywek. Wiele razy pozostawał w cieniu. Kiedy był selekcjonerem, zarzucano mu brak charyzmy, nieudana przygoda z kadrą nie ma jednak przełożenia na to, co pokazuje, kiedy ma pełny komfort pracy. Mimo to giganci krajowego podwórka nie byli zainteresowani jego usługami, woleli szukać innych rozwiązań.

Większe pieniądze "Piastunki" zapłaciły tylko za... niechcianego w Legii Jakuba Czerwińskiego, który okazał się kluczową postacią dla defensywy. Ogromną pracę wykonuje Tomasz Jodłowiec, którego również pozbyto się z Łazienkowskiej bez większego żalu. Obok niego grę w środku pola kontroluje Tom Hateley, za którego nie trzeba było zapłacić nawet grosza. 

Najlepszym strzelcem jest Piotr Parzyszek, który przyszedł do klubu za darmo i rozgrywa swój pierwszy sezon w Ekstraklasie. Jorge Felix, autor 6 bramek i 4 asyst, kosztował 25 tys. euro, wcześniej grał w niższych ligach w Hiszpanii. Joel Valencia w ubiegłym sezonie wyglądał na jeźdźca bez głowy, w tym zaś imponuje. Martin Konczkowski został najlepszym prawym obrońcą Ekstraklasy.

Jeśli chodzi o Piasta, to nie warto zresztą poświęcać czasu indywidualnościom - dla Fornalika najważniejsze było zbudowanie drużyny. I widać, że to mu się w pełni udało. Legia może mieć większe nazwiska, zawodników bardziej doświadczonych w meczach o stawkę, mających przed sobą lepsze perspektywy. Brakuje jej jednak koncepcji na to, jak potencjał swoich zawodników przełożyć na to, co przychodzi oglądać kibicom podczas meczów. Czas na rozliczenia przyjdzie po sezonie i na tę chwilę wszystko wskazuje, że nie nastąpi to w atmosferze świętowania. Co gorsza, już teraz można zauważyć, że uczenie się na błędach nie jest mocną stroną stołecznego klubu. Często można usłyszeć, że w obecnych realiach klub z Łazienkowskiej może przegrać jedynie ze sobą. Piast może pokazać innym, jak wykorzystać słabość hegemona ostatnich lat.

Do końca rozgrywek pozostały dwa spotkania - Legia zagra na wyjeździe z Jagiellonią i podejmie u siebie Zagłębie Lubin, Piast zaś pojedzie do Szczecina i w ostatniej kolejce w Gliwicach zmierzy się z Lechem Poznań. Licząca na cud Lechia musi szukać swojej szansy w Poznaniu i w meczu z Jagiellonią.

Czy Piast zdoła sięgnąć po tytuł? Jeśli tak się stanie, z całą pewnością nie będzie to mistrz, który wziął się z przypadku. 

ps, PolskieRadio24.pl