Gwałtowny wicher wyrywał z korzeniami drzewa, przewracał samochody, zrywał dachy. Wiele dróg w krótkim czasie zamieniło się w rwące potoki. W wielu miejsach został zniszczony asfalt. Poprzewracane zostały słupy energetyczne. Do tej pory straż pożarna odebrała ponad 600 telefonów z prośbą o interwencję. W akcji prowadzonej w tamtym regionie bierze udział 150 strażaków i 50 wozów.
Ekstremalne warunki pogodowe trwały krótko, ale spowodwały ogromne straty. - W ciągu zaledwie kilku minut przeszła tak gwałtowna wichura, że nie widzieliśmy nic w odległości 5 metrów - powiedział burmistrz Kassandry w greckiej telewizji SKAI.
Gubernator greckiego regionu Macedonii Środkowej Apostolos Tzitzikostas oznajmił, że w ostatnich kilkudziesięciu latach nie było takiego zjawiska na Chalkidiki. O tym, że wszystko działo się bardzo szybko, mówili też mieszkańcy tamtego regionu. - Nie mogłem zrozumieć, co się dzieje, nagle pojawiła się ogromna wichura, przedmioty zaczęły na nas spadać, nawet w filmach nie widzieliśmy takich scen - mówili mieszkańcy.
Chalkidiki to jeden z najczęściej odwiedzanych przez turystów regionów w Grecji. Większość poszkodowanych to właśnie zagraniczni turyści. Ofiary śmiertelne to Rosjanin z 2-letnim synem, którego przygniotło powalone drzewo w pobliżu hotelu, Rumunka i jej 8-letni syn, na których zawalił się dach tawerny, oraz dwoje czeskich obywateli.
Straż przybrzeżna poszukuje zaginionego rybaka. Dyrektor placówki zdrowia w Nea Moudania na Chalkidiki powiedział, że w nocy zgłosło się tam około 60 rannych w wieku od 7 miesięcy do 72 lat. Część z nich po otrzymaniu pierwszej pomocy opuściła centrum zdrowia, inni zostali przewiezieni do szpitala.
fc