Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Filip Ciszewski 22.07.2019

Elżbieta Witek: policja z całą stanowczością zapewnia ład, porządek i bezpieczeństwo

- Policja zabezpieczać ma wszystkie manifestacje, które są legalne i które sa zgłaszane. I tak właśnie robiła w Białymstoku - powiedziała szefowa MSWiA Elżbieta Witek. Jej zdaniem, policja "działała dobrze" podczas zajść na Marszu Równości.

Pierwszy Marsz Równości przeszedł w sobotę po południu ulicami miasta pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich". Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, policja musiała użyć gazu. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. W związku z zajściami policja zatrzymała łącznie 28 osób.

Wszyscy mają czuć się bezpiecznie

szymczyk 1200 pap.jpg
KGP po Marszu Równości w Białymstoku: rozliczymy wszystkich, którzy łamali prawo

Podczas uroczystości święta policji w Słupsku minister Witek odniosła się do incydentów, do których doszło na sobotnim Marszu Równości w Białymstoku. Szefowa MSWiA zapewniła, że "nie ma, nie było i nie będzie zgody, aby atakować kogokolwiek bez względu na to jakie ma poglądy, czy jakie ma przekonanie". - Wszyscy obywatele maja się w Polsce czuć bezpiecznie - podkreśliła.

Zaznaczyła też, że wszyscy Ci, którzy próbują atakować innych, spotkają się z surowymi konsekwencjami. Zwróciła uwagę, że "policja jest od tego, żeby zapewniać ład, porządek i bezpieczeństwo". - I to policja czyni i ma to czynić z całą stanowczością - dodała minister. - Nie będzie mojej zgody jako ministra SWiA na to, żeby atakować policjantów. Atak na mundur, na policjanta jest atakiem na państwo polskie, nie ma na to mojej zgody - stwierdziła Witek.

Wyraziła też oczekiwanie, że wszyscy, którzy dokonali Białymstoku przestępstw atakując innych, odpowiedzą zarówno z Kodeksu karnego, jak i Kodeksu wykroczeń. "Wszyscy, którzy złamali prawo, będą doprowadzeni do posterunków policji, będą kierowane przeciwko nim akty oskarżenia i będą surowo ukarani" - zapewniła.

Kordon policji 

Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku od początku wzbudzał emocje. Na dzień marszu zgłoszono w białostockim magistracie ponad 70 zgromadzeń, ostatecznie - jak informował w sobotę urząd - odbyło się kilka. Marsz rozpoczynał się na placu NZS, gdzie kilkanaście godzin przed marszem rozpoczęło się czuwanie przy sąsiadującym z placem pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej, do tego zgromadzenia dołączyli też licznie kibice, którzy chwilę przed marszem mieli swoją manifestację przy tym placu.

Jeszcze przed marszem dochodziło do słownych utarczek między jego uczestnikami a kontrmanifestantami, którzy szli po obu stronach marszu przez cały czas, odgrodzeni kordonem policji. Kilka razy próbowano zablokować marsz, kontrmanifestanci stawali na przejściach dla pieszych i na skrzyżowaniach. Do najpoważniejszego - w ocenie policji - doszło przy białostockiej katedrze, tam próbowano blokować marsz siadając na całej szerokości ulicy i placu z hasłem "Normalna rodzina = chłopak + dziewczyna", a w stronę policjantów rzucano kamieniami i butelkami, funkcjonariusze musieli użyć środków przymusu.

Kilkuset funkcjonariuszy

Policja zaznacza, że marsz i inne sobotnie zgromadzenia zabezpieczało kilkuset policjantów nie tylko z regionu, ale też z innych miast.

W ocenie policji w marszu uczestniczyło ok. 800 osób. Służby porządkowe, a także władze Białegostoku informują, że uczestników było ok. tysiąca.

fc