Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Przemysław Goławski 05.08.2019

Starcia w Hongkongu, tysiące na ulicach. Policja znów użyła gazu łzawiącego

Hongkońska policja ponownie użyła dziś gazów łzawiących wobec osób biorących udział w antyrządowych protestach. Poniedziałek ogłoszono dniem strajku generalnego, a na ulice miasta wyszło kilkadziesiąt tysięcy osób, 500 tysięcy nie przyszło do pracy.

Strajk generalny spowodował komunikacyjny chaos w Hongkongu. Zawieszono część połączeń autobusowych i kolejki miejskiej. Przez pewien czas nie działała szybka kolej, łącząca lotnisko z centrum miasta. W Hongkongu, w szczególności w pobliżu miejsc protestów, zamkniętych zostało wiele sklepów. Policja poinformowała, że od początku akcji protestacyjnych 9 czerwca użyła około 1000 ładunków gazu łzawiącego. Wystrzelono 160 gumowych pocisków. W tym czasie policja aresztowała 420 uczestników akcji protestacyjnych. 

Jak oceniła w poniedziałek demokratyczna posłanka Claudia Mo, szefowa władz Hongkongu Carrie Lam prowadzi miasto do „punktu bez odwrotu”, a jej reakcja na protesty pokazała, że jest ona „moralnym bankrutem”.

Mo odniosła się w ten sposób do poniedziałkowej konferencji prasowej Lam – pierwszej, na jakiej wystąpiła ona od 22 lipca. Szefowa władz potępiła demonstracje, oceniając, że stanowią one „wyzwanie” dla zasady „jednego kraju, dwóch systemów” i zwierzchnictwa Pekinu nad Hongkongiem, a także spychają region „na skraj bardzo niebezpiecznej sytuacji”. 

- Carrie Lam praktycznie powiedziała Hongkongowi i społeczności międzynarodowej, że ona sama nie zrobiła niczego złego (…) Dowodzi to, że ona i jej rząd są moralnymi bankrutami - powiedziała Mo, reprezentująca obóz demokratyczny. 

Część przedstawicieli rządzącego obozu propekińskiego wzięła stronę Lam, ale niektórzy również skrytykowali jej wystąpienie. - Nie chcę, żeby wychodziła i mówiła tylko: ‘potępiam to, potępiam tamto’, a potem wracała do biura. Naprawdę mam nadzieję, że pokaże pozytywne nastawienie i (powie,) jak rozwiązać kryzys, który obecnie panuje - powiedział poseł prorządowej Partii Liberalnej Felix Chung, cytowany przez publiczną stację RTHK.

Paraliż komunikacyjny

Według lokalnego dziennika „South China Morning Post” do pracy nie przyszło w poniedziałek ok. 500 tys. osób, między innymi wielu pracowników lotniska, w związku z czym może ono obsłużyć tylko połowę normalnej liczby rejsów. Rano odwołano z tego powodu ok. 230 przylotów i odlotów, a w ciągu dnia anulowane mogą zostać setki kolejnych.

Strajkowi towarzyszą protesty w wielu punktach regionu. Demonstranci blokowali ulice i mosty m.in. w dzielnicach Admiralty, Central i Causeway Bay na wyspie Hongkong i Mong Kok na półwyspie Koulun, a także w miejscowościach Tuen Mun i Sha Tin na Nowych Terytoriach. Protestujący otoczyli również kilka posterunków policji i rzucali w funkcjonariuszy kamieniami. W kilku miejscach policja znów użyła gazu łzawiącego.

Rzecznik policji Kong Wing-cheung ogłosił na konferencji prasowej, że od 9 lipca funkcjonariusze wystrzelili ponad 1000 granatów z gazem łzawiącym i zatrzymali w związku z demonstracjami ponad 500 osób, z czego 82 – podczas starć w poniedziałek.

Do starć doszło również w sobotę i niedzielę - kolejny z rzędu weekend antyrządowych protestów w Hongkongu. Według władz demonstranci dopuszczali się aktów wandalizmu, m.in. atakowali posterunki policji, niszczyli samochody i podpalali kosze na śmieci. Na zdjęciach publikowanych przez lokalne media widać, że stosowali również nową technikę obrony przed gazem łzawiącym: nakrywali wystrzeliwane przez policję granaty pokrywkami do woków i garnków.

Trwające od kwietnia protesty przeciw lokalnej administracji i zgłoszonemu przez nią projektowi zmian prawa ekstradycyjnego pogrążyła Hongkong w największym kryzysie politycznym od przyłączenia tej byłej brytyjskiej kolonii do ChRL w 1997 roku. Władze zawiesiły prace nad projektem, który miał umożliwić m.in. przekazywanie podejrzanych do Chin kontynentalnych, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się protestujący. 

pg