Malcom przed rokiem trafił do Barcelony w dość specyficznych okolicznościach. Wszystko wskazywało na to, że trafi do Romy, ostatecznie jednak zadał potężny cios włoskim kibicom, którzy czekali na piłkarza na lotnisku w Rzymie i zdecydował się spróbować swoich sił w "Dumie Katalonii". Okazało się, że mający wówczas za sobą świetny sezon w Bordeaux Brazylijczyk dokonał fatalnej pomyłki.
W swoich 24 występach dla hiszpańskiego klubu furory nie zrobił, musiał pogodzić się z rolą zmiennika i krytycznymi opiniami pod swoim adresem. Stało się jasne, że nie będzie dla niego miejsca na Camp Nou, rozpoczęło się poszukiwanie klubu, w którym będzie mógł odbudować formę i znów czarować swoją grą.
Po zaledwie kilku dniach, które minęły od transferu, niektórzy już ryzykują stwierdzenie, że Zenit nie był wyborem, który gwarantuje zawodnikowi skupienie się na piłce. W sobotę zadebiutował w nowym zespole i należało spodziewać się, że kibice zespołu będą ciekawi, co pokaże gracz, za którego trzeba było zapłacić 40 milionów euro. Niestety, błyskawicznie pojawiły się doniesienia dotyczące tego, że na trybunach Zenita sama piłka jest dla wielu ludzi elementem mniej ważnym niż poglądy.
Zdaniem mediów na trybunach można było zauważyć banner, w którym zadeklarowano, że zawodnik nie jest tam mile widziany ze względu na swój kolor skóry. Był to jednocześnie apel do władz klubu, który nawoływał do tego, by "trzymać się tradycji i nie sprowadzać czarnoskórych piłkarzy".
Mimo tego, że większość na stadionie dobrze powitała nowego piłkarza, to transparent i zachowanie grupy "kibiców" wywołało dużo reakcji w mediach i pewnie wywarło też wpływ na Brazylijczyka. Można nawet usłyszeć opinie, że rosyjski klub od razu zaczał rozważać sprzedać nowego nabytku w zimowym okienku transferowym...
Zenit oczywiście stanął po stronie piłkarza i wyjaśnił, że transparent rzeczywiście pojawił się na trybunach, ale jego znaczenie zostało mylnie zinterpretowane. Klub podkreślił, że 55 tysięcy oglądających mecz kibiców jest przychylnych Malcomowi.
ps