Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Jan Odyniec 20.09.2019

Ekspert o awarii spalarni w "Czajce": nie wyobrażam sobie, aby to mogło trwać tak długo

Po awarii kolektorów przesyłających ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni "Czajka", do której doszło pod koniec sierpnia, władze stolicy zmagają się z kolejnym problemem. Okazuje się, że od końca 2018 roku w warszawskiej oczyszczalni ścieków nie działa spalarnia osadów ściekowych.

Chociaż do awarii w spalarni doszło na przełomie listopada i grudnia 2018 roku, wciąż nie została ona naprawiona. Prezes MPWiK Renata Tomusiak twierdzi, że przedłużająca się procedura naprawcza wynika ze sporu z firmą Veolia w sprawie naprawy gwarancyjnej.

trz123.jpg
Nowa afera wokół "Czajki". Rafał Trzaskowski: nic strasznego się nie stało

Równocześnie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski twierdzi, że awarii nie uległa cała spalarnia, a jedynie jeden jej komponent. Ponadto włodarz stolicy stwierdził, że do podobnych awarii doszło także w Łodzi i w Krakowie. Sprawę zbadał portal TVP.info. Z jego informacji wynika, że podobne zdarzenia w tych miastach nie miały miejsca.

Dla portalu Polskieradio24.pl sprawę skomentował Andrzej Wójcik, ekspert, wiceprezes firmy Sefako zajmującej się produkcją kotłów. Współpracował on z firmą Veolia, która w ramach konsorcjum zajmowała się budową spalarni osadów w "Czajce".

Jaki komponent uległ awarii w "Czajce"?

Andrzej Wójcik zapytany o awarię komponentu w "Czajce" odpowiedział, że - według jego wiedzy - chodzi o uszkodzenie rekuperatora.

- Jeżeli rzeczywiście jest to rekuperator, to ten komponent służy do tego, żeby odzyskiwać ciepło, które powstaje w wyniku spalania osadów i podgrzewać powietrze, które służy do fluidyzacji w komorze spalania. Jeśli rzeczywiście to ten komponent uległ awarii, to jest to pewien problem dla spalarni odpadów - wyjaśnił ekspert.

>>> [CZYTAJ WIĘCEJ] Warszawa: MPWiK przyznaje, że w "Czajce" od niemal roku nie działa spalarnia

- Ja nie rozumiem tylko jednego, dlaczego ten element tak długo nie jest naprawiony, ponieważ wydaje mi się, że można go naprawić dużo, dużo szybciej - podkreślił Andrzej Wójcik.

Jak długo powinna trwać naprawa?

Według informacji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska awaria spalarni trwa od grudnia 2018 roku. Pomimo tego, że modernizacja oczyszczalni "Czajka" kosztowała 700 mln euro, przestój w pracy spalarni ma trwać aż do listopada bieżącego roku. Andrzej Wójcik, zapytany o to, czy tego rodzaju awaria powinna być naprawiana tak długo, stwierdził, że "absolutnie nie".

- Ja swojego czasu byłem szefem spalarni odpadów niebezpiecznych - nie w Warszawie, w innym mieście. Nie wyobrażam sobie, żeby spalarnia tak długo mogła nie pracować, ponieważ generuje to olbrzymie koszty. I są to nie tylko koszty związane z unieszkodliwianiem tych osadów, które inaczej byłyby spalane, ale wszelkie pozostałe koszty utrzymania spalarni są olbrzymie. Nie wyobrażam sobie, żeby to tak długo mogło trwać - podkreślił rozmówca portalu Polskieradio24.pl.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

- Uważam, że prawidłowo należy postępować w ten sposób, aby zapobiegać awariom, oraz aby być przygotowanym na prędkie i skuteczne działania, jeśli taka awaria wystąpi - zaznaczył Andrzej Wójcik.

W rozmowie z portalem Polskieradio24.pl ekspert stwierdził, że trudno orzec, co jest przyczyną wystąpienia awarii komponentu w spalarni osadów ściekowych oczyszczalni "Czajka".

>>> [ZOBACZ TAKŻE] Sebastian Kaleta: kolejny raz Rafał Trzaskowski ukrywa istotne informacje

Wyjaśnił, że na takie zdarzenie może składać się wiele aspektów, począwszy od projektu i wykonania elementów spalarni, przez odpowiednią konserwację urządzeń, na poprawnej eksploatacji zgodnej z założeniami kończąc.

Czajka pap 1200.jpg
Awaria w oczyszczalni "Czajka". Paweł Mucha: odpowiednie służby muszą wyjaśnić sprawę

- Wiele czynników mogło spowodować tę awarię. Mogły to być ukryte wady materiału, mógł być to niekorzystny splot jakichś okoliczności, mogły to być błędy obsługi, ale mogły to być błędy w zakresie utrzymania ruchu, ewentualnie w zakresie przeciwdziałania awariom. Trudno powiedzieć i myślę, że wszyscy byśmy chętnie dowiedzieli się, co się stało - mówił Andrzej Wójcik w rozmowie z portalem Polskieradio24.pl. - Wtedy można by wręcz ruszyć z pomocą - dodał.

380 ton odpadów wywożonych zamiast spalanych

Z informacji dostarczanych przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji wynika, że w związku z awarią spalarni ok. 380 ton osadów ściekowych dziennie jest wywożonych poza Warszawę - mowa między innymi o wyrobiskach pożwirowych. Andrzej Wójcik mówił także o możliwym wpływie takiego składowania odpadów na środowisko.

- Czytałem w materiale "Rzeczpospolitej", że te osady są wożone przez firmy, które zajmują się rekultywacją terenu. Otóż tych osadów nie można stosować do rekultywacji terenu. Bo one - zgodnie z decyzją środowiskową, którą jak mniemam dostała spalarnia i cała "Czajka" - powinny być spalane - mówił ekspert w rozmowie z portalem Polskieradio24.pl.

>>> [ZOBACZ TAKŻE] Minister środowiska: informacja ws. osadów bardzo niepokojąca

Andrzej Wójcik, zapytany czy wywóz takich odpadów może mieć wpływ na środowisko, stwierdził, że z pewnością przynajmniej ze względu na sam transport.

- 380 ton, to jest wiele, wiele ciężarówek, które jeżdżą, choć mogłyby nie jeździć. W ciężarówce może być takich osadów no maksymalnie 20 ton. To mówimy o tym, że ok. 20 ciężarówek dziennie jeździ po Polsce tylko z tymi osadami. To jest pierwszy aspekt. Oprócz tego, jeżeli te osady są rzeczywiście gdzieś składowane w sposób nieprawidłowy, to oczywiście mogą zanieczyścić wody gruntowe, poza tym uciążliwość zapachowa tych osadów też jest znaczna - wyjaśniał.

- Jeśli by te osady można było prawidłowo składować, to by pewnie nie zbudowano spalarni osadów za 500 mln zł - podkreślił Andrzej Wójcik. Zapytany, czy takie osady można składować w wyrobiskach żwirowych stwierdził, że "absolutnie nie".

tusk waltz 1200 pap.jpg
Awaria "Czajki", czyli śmierdząca inwestycja za 3,7 mld złotych

Rozmówca portalu Polskieradio24.pl podkreślił jednak, że mogą znaleźć się eksperci, którzy stwierdzą, że teoretycznie jest to możliwe. Jak zaznaczył "diabeł tkwi w szczegółach". Aby móc z pewnością orzec, czy składowanie takich osadów nie szkodzi środowisku, trzeba poznać ich skład chemiczny w oparciu o reprezentatywną próbkę.

- Wówczas stwierdzamy - zgodnie z prawem ochrony środowiska - jakie są tam stężenia jakich substancji. Na przykład czy są metale ciężkie i w jakiej ilości, czy jest kadm, ołów, wanat, czy są chlorki, w jakiej ilości i jak bardzo rozpuszczalne, czy są związki inne, które są określone w rozporządzeniach - wówczas będzie można odpowiedzieć na to pytanie - wyjaśnił Andrzej Wójcik.

>>> [ZOBACZ TAKŻE] Prokuratura wszczęła śledztwo ws. niegospodarności w oczyszczalni "Czajka"

IAR/PAP/TVP.info/jmo