Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Klaudia Hatała 30.06.2010

Nie ruszył proces szantażystów senatora Piesiewicza

Nie rozpoczął się w środę w warszawskim sądzie - z powodów formalnych - proces trojga oskarżonych o szantażowanie senatora PO Krzysztofa Piesiewicza. On sam ma być w sprawie oskarżycielem posiłkowym. Rozpoczęcie procesu odroczono do połowy sierpnia.
Krzysztof PiesiewiczKrzysztof Piesiewiczfot. east news

Jeden z pełnomocników Piesiewicza powiedział, że sąd widzi konieczność wyznaczenia obrońcy z urzędu jednemu z oskarżonych, który zresztą nie otrzymał dotąd aktu oskarżenia.

"Jestem niewinny, nie mam nic do powiedzenia" - tyle powiedział przed salą rozpraw jeden z oskarżonych - Zbigniew Sz., przeciskając się między licznymi przedstawicielami mediów. Dwie oskarżone kobiety - Joanna D. i Halina S., kryły twarze przed obiektywami aparatów za papierowymi teczkami. Nie udzielały żadnych wypowiedzi.

"Media wyrządziły panu Piesiewiczowi ogromną krzywdę" - mówił dziennikarzom przed rozprawą jeden z pełnomocników senatora, mec. Krzysztof Stępiński. Drugi pełnomocnik, mec. Czesław Jaworski, podkreślał, że natura tej sprawy nakazuje, by proces był w całości tajny.

Postanowienie Sadu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia o wyłączeniu jawności całego procesu zapadło już 14 czerwca, gdyż sprawa dotyczy spraw obyczajowych, których ujawnienie - jak mówi prawo - "może naruszyć ważny interes prywatny". Sędzia Izabela Szumniak poinformowała w środę dziennikarzy o tej decyzji.

Akt oskarżenia wobec Joanny D., Haliny S. i Zbigniewa Sz. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga skierowała do sądu w marcu. Zarzuty dotyczą zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów - za co grozi do 3 lat więzienia. Oskarżeni (wcześniej karani za czyny kryminalne) szantażowali Piesiewicza od jesieni 2008 r.

Spotkanie ze Striptizerką

We wrześniu 2008 r. nagrano spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, w sumie senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza. Nie było wobec nich wniosków o areszt, co prokuratura tłumaczyła stosunkowo niską grożącą im karą.

Kilka dni przed oskarżeniem szantażystów umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić mu zarzutu. Początkowo Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, ale potem wycofał zgodę (jego mandat wygaśnie w 2011 r. - wtedy prokuratura zapewne wróci do sprawy). Senator zaprzeczał, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D., od której zaczął się szantaż, poznał przypadkowo i kilka razy się z nią spotkał.

rk,kh