O liście otwartym do władz Uniwersytetu Szczecińskiego pisze poniedziałkowa "Gazeta Polska Codziennie", która podkreśla, że powstępowanie zostało wszczęte mimo, że prowadzone jest śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu kierowanym przez prof. Grodzkiego. Zdaniem gazety, sprawa jest o tyle zaskakująca, że prof. Grodzki dotychczas nie wystąpił na drogę prawną przeciwko prof. Popieli.
"Przejaw obywatelskiej troski"
Oskarżyła Grodzkiego o korupcję. Uniwersytet wszczął postępowanie wobec prof. Popieli
"Wystąpienia prof. Agnieszki Popieli w żaden sposób nie kolidują z zasadami godnego postępowania nauczycieli akademickich, są one przejawem jej obywatelskiej troski i odpowiedzialności za dobro wspólne. Wszczynanie postępowania dyscyplinarnego wobec prof. Agnieszki Popieli może być interpretowane jako naruszanie prawa do swobodnych wypowiedzi przynależnego nie tylko nauczycielom akademickim, ale wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej" - napisano w liście cytowanym przez gazetę.
Apel do ministra
Autorzy listu uważają, że wszczęcie postępowania dyscyplinarnego może być odbierane jako próba zastraszania świadka w prowadzonym postępowaniu prokuratorskim. "Apelujemy więc do pana ministra o interwencję w tej sprawie w trybie nadzoru ministra nad wyższymi uczelniami w Rzeczypospolitej Polskiej" - napisali.
Pod koniec listopada Radio Szczecin podało, że obecny marszałek Senatu - który jako lekarz chirurg zawodowo związany był ze Specjalistycznym Szpitalem im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie - kontaktował się w 2016 r. z prof. Agnieszką Popielą ws. wpłaty "na fundację". Chodzi o Fundację Pomocy Transplantologii w Szczecinie.
"Wyciągnąłem 1500 złotych". Świadek twierdzi, że dał łapówkę Grodzkiemu
Według rozgłośni z korespondencji, do której dotarli dziennikarze, wynika, że Grodzki przyjął wpłatę, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową.
[CZYTAJ TAKŻE] >>> Śledztwo ws. korupcji w szpitalu. Chodzi o okres, kiedy placówką kierował Grodzki
Prof. Popiela napisała na Twitterze, że wpłata była efektem presji psychicznej. "Żeby było uczciwie. Nigdy nie powiedziałam, że wpłata była warunkiem operacji. Nie! Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną" - napisała.
paw/