Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 03.04.2020

Pandemia w Niemczech: głosowanie korespondencyjne, strategie wyjścia, aplikacja "na koronawirusa"

W Niemczech z natężeniem opracowuje się strategie wyjścia i funkcjonowania w dobie pandemii do czasu wynalezienia szczepionki albo leku – mówi portalowi PolskieRadio24.pl analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Frymark. Trwają prace m.in. nad aplikacją informującą o kontakcie z zakażonym – bez parametrów lokalizacyjnych. Wdraża się projekty gospodarcze na bardzo dużą skalę.

Nawet 70 procent Niemców może zostać zakażonych podczas pandemii – takie dane przedstawiła w poprzednich dniach kanclerz Niemiec Angela Merkel. Kanclerz Niemiec stwierdziła, że to najważniejsze wyzwanie dla kraju od czasu II wojny światowej – zauważa Kamil Frymark z Ośrodka Studiów Wschodnich. 

W kontekście polskich debat o wyborach uwagę zwróciło głosowanie korespondencyjne w Bawarii w wyborach lokalnych w drugiej turze. Zostało zorganizowane w bardzo krótkim czasie, bo decyzja zapadła zaraz po pierwszej turze, a po raz pierwszy było to głosowanie tylko i wyłącznie w formie korespondencyjnej – mówi analityk OSW. Dodaje, że w Niemczech ta forma głosowania jest rozpowszechniona, i to od dziesiątków lat, korzystają z niej nie tylko starsi i chorzy. Głosowanie przebiegło dobrze, gdyż jak podkreśla ekspert, Bawaria to wyjątkowo sprawne państwo związkowe. Ponad milion kart w trzech ratach dotarło do wyborców kilka dni przed głosowaniem, do współpracy udało się włączyć pocztę, która odebrała je w odpowiednim czasie i w ciągu dwóch dni udało się przeliczyć głosy. Ekspert zauważa, że liczba miliona kart dotyczy już drugiej tury, więc tylko wybranych gmin, gdzie burmistrzowie nie uzyskali wystarczającego poparcia w pierwszej turze. 

Kto będzie następcą Angeli Merkel?

Pandemia to także test z zarządzania kryzysem dla kandydatów na przyszłych kanclerzy po odejściu Angeli Merkel - zaznacza ekspert. Zauważa, że na placu boju są obecnie dwaj politycy, ale nie bez szans jest także obecny szef bawarskiej CSU - Markus Söder.  

Na pierwszy plan wysuwają się też ministrowie zdrowia i finansów, a sama kanclerz Angela Merkel wyciągnęła wnioski z poprzednich kryzysów i prowadzi aktywniejszą politykę komunikacyjną, m.in. zapowiadając, tłumacząc i wyprzedzając potencjalne kolejne obostrzenia. Analityk zaznaczył przy tym, że niemiecka służba zdrowia jest dobrze zaopatrzona w sprzęt, dysponuje wieloma miejscami na oddziałach OIOM, przypuszcza się też, że brak tradycji zamieszkiwania razem kilku pokoleń spowodował, że starsi nie byli tak bardzo narażeni na koronawirusa.

Więcej o ogniskach pandemii w Niemczech, odrębnościach sytuacji Niemiec na tle innych państw ogarniętych pandemią i potężnych projektach wsparcia gospodarki – w rozmowie z Kamilem Frymarkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich. 

chiny 1200 pap.jpg
Druga fala epidemii w Chinach? Ekspert: koronawirus zmieni cały świat, jesteśmy na początku drogi

PolskieRadio24.pl: W kontekście Niemiec wiele się słyszy teraz i dyskutuje o kwestii głosowania korespondencyjnego. Takie odbyło się w czasach koronawirusa w Bawarii. Ten kraj związkowy to jedno z głównych ognisk pandemii w Niemczech. Ogólnie w Niemczech mowa jest o kilkunastu tysiącach wykrytych tam zakażeń i setkach zgonów – wciąż jeszcze sytuacja nie jest obecnie tak tragiczna jak np. we Włoszech i Hiszpanii, jednak nie wiadomo, jaki będzie rozwój pandemii.

Kamil Frymark, Ośrodek Studiów Wschodnich: W Niemczech podejście do głosowania korespondencyjnego jest inne niż w wielu innych krajach, w tym w Polsce, jest to tam utarta praktyka.

Oczywiście w tym przypadku w Bawarii czas na przygotowanie był wyjątkowo krótki i skala przedsięwzięcia była o wiele większa niż wcześniej. 

Jak czytamy w mediach, 16 marca postanowiono, że listy z kartami do głosowania mają dotrzeć do ponad miliona wyborców do 26 marca - trzy dni przed wyborami.

Decyzja o głosowaniu korespondencyjnym została podjęta po pierwszej turze wyborów regionalnych. Wiązało się to z przygotowaniem logistycznym, dostarczeniem wszystkim kart do głosowania i późniejszym ich zgromadzeniem. Miało tu miejsce dość ciekawe rozwiązanie, bo land Bawarii umówił się z niemiecką pocztą, by w sobotę wieczorem wyjęła wszystkie karty do głosowania ze skrzynek pocztowych i dostarczyła do komisji. Należało je umieścić w jednej z prawie 20 tys. skrzynek pocztowych przed godziną 18. W ten sposób zapewniono skuteczność działania systemu i sprawnie przeprowadzono wybory.

Wydłużono liczenie głosów do dwóch dni. A w pierwszej turze, dodajmy, był problem z wyznaczeniem komisji wyborczych, trzeba było wówczas prosić o pomoc m.in. nauczycieli.

Jak Niemcy odnieśli się do głosowania korespondencyjnego? Wprowadzono je bowiem w Niemczech pod koniec lat 50. i szacuje się, że korzysta z niego około jednej czwartej obywateli?

System głosowania korespondencyjnego jest w Niemczech o wiele bardziej rozpowszechniony niż w Polsce. Nie jest to kwestia niespotykana, nieznana, nowa. Niemcy są do niego przyzwyczajeni.

Głosowanie korespondencyjne jest uregulowane w prawie na poziomie federalnym i związkowym. Nie jest ono, dodajmy, ograniczone tylko do osób chorych czy starszych, ale mogą z niego korzystać także inne osoby, które mają takie życzenie i wybiorą taką formę głosowania. Jest to często praktykowane, choć przez mniejszość wyborców.

W Bawarii istotniejsza była w tym przypadku niż sama forma głosowania - kwestia skali i potrzeby organizacji tak szerokiego głosowania korespondencyjnego w krótkim czasie. Jednak zadanie to przypadło jednemu z najbardziej sprawnie działających landów niemieckich.

Czy patrząc na wyniki wyborów w Bawarii, można wnioskować, że mieliśmy do czynienia z niespodzianką, zmianami związanymi z trudnościami czasu pandemii? Burmistrzem Monachium został na drugą kadencję ten sam polityk, Dieter Reiter z SPD, a jak było w innych przypadkach?

Generalnie rzecz biorąc, nie mieliśmy do czynienia z przetasowaniem, choć w rozmaitych radach miejskich różnie to wyglądało. Specyfiką wyborów komunalnych jest to, że liczy się osobowość, popularność osobista. Okazało się to problemem Zielonych, którzy w lokalnych wyborach nie odnieśli znaczących zwycięstw na poziomie burmistrzów, mimo że teoretycznie zyskali ponad 17 procent poparcia  To wzrost od 7 punktów procentowych od 2014 roku. Ich porażką był jednak brak reprezentanta w II turze głosowania w Monachium - Zieloni mieli bowiem ambicję pokonania obecnego burmistrza. Do drugiej tury weszła zaś niespodziewanie CSU (Unia Chrześcijańsko-Społeczna w Bawarii) – to było niespodzianką, bowiem największe miasta Bawarii, Monachium i Norymberga, tradycyjnie zarządzane były przez SPD (Socjaldemokratyczną Partię Niemiec) – to dwie wyspy socjaldemokracji w państwie związkowym generalnie zarządzanym przez CSU.

W tym roku zmiana nastąpiła właśnie w Norymberdze – zwyciężył kandydat CSU. Można to odczytać jako sukces tej partii. Jednak w ogólnym planie, choć CSU wygrała wybory lokalne w Bawarii, to odnotowała najgorszy wynik w wyborach komunalnych od 1952 roku. Wybory potwierdziły trend z wyborów do parlamentu krajowego z 2018 r., gdzie pomimo zwycięstwa CSU to Zieloni w wielu miejscach byli dla wyborców interesującą alternatywą. 

Zatem wybory w Bawarii nie były wyznacznikiem zmian politycznych, związanych z przebiegiem epidemii?

Nie był to jeszcze test dla władz - od wybuchu pandemii minęło jeszcze zbyt mało czasu. W szerszej płaszczyźnie politycznej widać jednak pewne zmiany  spowodowane wybuchem pandemii i powodowanym nią kryzysem - jest większe prawdopodobieństwo, że wielka koalicja CDU/CSU i SPD utrzyma się do końca kadencji do jesieni 2021 roku. Kryzys skonsolidował władzę wokół kanclerz Angeli Merkel, nikt obecnie nie podaje w wątpliwość tego, że pozostanie u steru rządu do końca, do 2021 roku.

Pandemia wyostrzyła też inne trendy w poszczególnych ugrupowaniach. Chadecja od kilku tygodni notuje wzrost poparcia. Obecnie sondaże wskazują 32-35 procent poparcia, takiego wyniku CDU nie miała od kilkunastu miesięcy. Pandemia wyciszyła rywalizację wewnątrz chadecji, jeśli chodzi o przywództwo, odłożono m.in. zjazd partyjny w Berlinie z udziałem tysiąca delegatów, na którym 25 kwietnia miano wybrać nowego przewodniczącego. Nie wiadomo, kiedy będzie nowy termin tych wyborów. Obecnie z typowanych wcześniej trzech czołowych kandydatów Armina Lascheta, Friedriecha Merza i Norberta Roentgena ostatni przestawał się liczyć w rozgrywce. Zaś na pierwszy plan wysunęła się próba sił między Laschetem a Markusem Söderem, szefem CSU. Ten ostatni będzie współdecydował o nominowaniu kandydata chadecji na funkcję kanclerza – bo CDU i CSU, tworzące od 1949 r. jedną frakcję w Bundestagu wybierają kandydata wspólnie, zgoda CSU jest potrzebna.

W procesie opanowywania pandemii obserwujemy umacnianie się Markusa Södera, który właściwie od początku marca jest oprócz ministra zdrowia Jensa Spahna i kanclerz Niemiec Angeli Merkel twarzą zarządzania kryzysem. Odgrywa dużą rolę w wyznaczaniu kierunków działań.

Jego popularność wśród wyborców wzrasta. Pokazały to sondaże w Bawarii, przeprowadzone po wyborach komunalnych. Jest także jednym z trzech najbardziej popularnych polityków w Niemczech.

Rywalizacja między Söderem a Laschetem, premierem Nadrenii Północnej–Westfalii będzie przybierać na intensywności. To, jak zarządzane będą Niemcy i poszczególne landy w pandemii, będzie miało wpływ na to, kto będzie przewodniczącym chadecji. To bowiem test dla obu polityków, którzy mają realną władzę w swoich landach, jak zachowują się w sytuacji kryzysowej.

Obecnie przewagę ma Markus Söder. On, jak zaznacza w tym momencie, nie chce kandydować na urząd kanclerza. Do czasu ostatecznej decyzji jest jednak dużo czasu, wiele może się zdarzyć. Nie można niczego przesądzać.

Warto wspomnieć także o wzmocnieniu w ramach SPD Olafa Scholza. Wicekanclerz, minister finansów, przegrał w grudniu ubiegłego roku walkę o przywództwo w partii – przewodniczącymi zostali Saskia Esken i Norbert Walter-Borjans. Olaf Scholz jest jednak, dzięki swemu stanowisku, główną postacią rządu w kwestiach gospodarczych i finansowych kryzysu. To zaś dla wszystkich Niemców jest bardzo istotne. Niemcy starają się robić wiele, by kryzys załagodzić, a nawet szukają sposobów, by wyjść z niego wzmocnieni.

Pozycja Scholza, który jest często obecny w mediach, proponuje różne rozwiązania i ma środki, by je realizować, wzmacnia się. Trzeba w tym kontekście przypomnieć, że SPD także będzie w najbliższych miesiącach decydować, kto będzie kandydatem na kanclerza. Jeszcze niedawno wydawało się, że Scholz jest pozbawiony szans  - pandemia to zmieniła.

Angela Merkel po niepowodzeniu z wyznaczeniem Annegret Kramp-Karrenbauer na następczynię nie będzie miała wpływu na to, kto obejmie jej stanowisko?

Nie, aczkolwiek pandemia spowodowała powrót Merkel do polityki wewnętrznej.

Rzeczywiście, obecna jest w życiu społecznym nawet w kwarantannie, nadaje podcasty, przekazuje kluczowe sygnały na temat pandemii. Obecnie zakończyła okres kwarantanny, testy nie wykazały u niej zakażenia.

Przed pandemią była obecna w polityce międzynarodowej, na forum UE, ale w polityce wewnętrznej brakowało jej głosu. Na początku marca to się zmieniło. Głośne było wystąpienie Angeli Merkel z orędziem telewizyjnym 19 marca, w którym ogłosiła, że pandemia jest największym wyzwaniem, z jakim zmierzą się Niemcy po II wojnie światowej. Starała się wytłumaczyć podjęcie radykalnych kroków, zmierzających do ograniczenia kontaktów społecznych, przygotować na ich ewentualne zaostrzenie. Merkel chciała dotrzeć do społeczeństwa ze swoim przekazem, inaczej niż to było w przypadku kryzysu migracyjnego. Wówczas, szczególnie w pierwszej fazie kryzysu, podejmowała decyzje nie konsultując się nie tyle z politykami, co nawet ze społeczeństwem.

Teraz strategia jest inna. Są organizowane konferencje prasowe. To ewidentna zmiana, jeśli chodzi o sposób zarządzania kryzysem.

Kiedy mogą się odbyć wybory wewnętrzne w chadecji?

Nie jest to jeszcze pewne. Przebieg zdarzeń jest zapewne uzależniony od rozwoju pandemii i jej skutków.

Jak wygląda dynamika rozwoju pandemii w Niemczech? W ostatnich dniach widzimy wzrastającą liczbę ofiar śmiertelnych w Niemczech. Jakie są perspektywy? Czy widać specyficzne niemieckie podejście do tej kwestii albo specyficzne dla Niemiec aspekty sytuacji?

Trudno wyrokować, można przytoczyć, jak przebiega wewnętrzna debata niemiecka. Powszechnie spodziewany jest wzrost liczby zakażeń i ofiar śmiertelnych.

Co specyficzne dla tego kraju, opieka medyczna w Niemczech jest stosunkowo dobrze przygotowana. Kasy chorych w ostatnich latach notowały nadwyżki budżetowe. Wyposażenie, sprzęt, inwestycje mogły być na bieżąco realizowane. Niemcy mają też relatywnie duży stosunek liczby łóżek na oddziałach intensywnej terapii do liczby mieszkańców. W Niemczech jest obecnie 26-27 tysięcy takich miejsc. Zarządzono w pakiecie ustaw przyjętym w zeszłym tygodniu w Bundestagu zwiększenie liczby tych miejsc o 10 tysięcy. W sumie dostępnych ma być 35-36 tysięcy miejsc. Niemcy liczą, że przy spłaszczeniu krzywej pozwoli im to uniknąć sytuacji takiej jak w Hiszpanii i we Włoszech.

W Niemczech przeprowadza się także bardzo dużą liczbę testów. Pozwala to izolować zakażone osoby. W Niemczech mamy około 200 laboratoriów, które przeprowadzają analizę pobranych próbek. Weryfikuje się tam około 50-60 tysięcy testów dziennie, ta liczba w ostatnich dniach wzrosła. To pokazuje skalę wykonywanych badań. To kolejna mocna strona Niemców w tym kryzysie.

Do tego w Niemczech stosunkowo duża liczba osób zdiagnozowanych w związku z obecnością koronawirusa mieści się w przedziale 25-60 lat, starszych osób jest relatywnie mniej. W Niemczech kontakty między dziećmi a dziadkami są też rzadsze niż we Włoszech czy Hiszpanii, to zdaniem epidemiologów mogło przyczynić się do wolniejszego rozprzestrzeniania się wirusa w początkowym etapie pandemii.

Jakie są ogniska pandemii?

Mamy obecnie trzy główne skupiska: Nadrenia Północna-Westfalia, Bawaria, Badenia-Wirtembergia. Są to regiony graniczne, silnie powiązane gospodarczo m.in. z Chinami. Pierwsze przypadki koronawirusa w Niemczech mieliśmy w Bawarii w połowie stycznia – była to jednak izolowana grupa, która miała wcześniej kontakty biznesowe z Chinami. Wówczas jednak wyizolowano to ognisko. Drugie ognisko związane było z karnawałem w Nadrenii Północnej-Westfalii pod koniec lutego.

Obecnie najbardziej dotkniętym landem w przeliczeniu osób zdiagnozowanych na jednego mieszkańca jest Hamburg. Stosunkowo późno wirus dotarł do landów wschodnich. Tam jednak jest mniej dużych ośrodków miejskich.

Jak wyglądają konsekwencje gospodarcze, także w kontekście powiązań gospodarki Niemiec z gospodarką Polski?

Konsekwencje gospodarcze są bardzo ważne dla Niemców. To państwo eksportowe, które czerpie siłę z powiązań z Chinami, USA, UE. Dlatego kroki w kwestii gospodarki są radykalne, nawet jeśli chodzi o Niemcy.

Najważniejsze jest odejście od tzw. zrównoważonego budżetu, który Niemcy utrzymywały przez ostatnie kilka lat. Teraz pozwolono na pobieranie kredytów, także przez landy. Trudno obliczyć dokładnie, ile wyniesie suma pakietów pomocowych i osłonowych dla niemieckiej gospodarki. Część z tych środków zmienia się. Nasz ośrodkowy kolega dr Konrad Popławski wyliczył, że wsparcie dla gospodarki może sięgnąć ponad bilion euro.

Są dwa poziomy pomocy – federalny i związkowy. 23 marca Bundestag przyjął tzw. pakiet pomocowy. Poszczególne landy opracowują także swoje ustawy. Najbardziej dotknięte landy zakładają pakiety pomocowe o wielkości 60 mld euro w Bawarii i 25 mld euro w Nadrenii Północnej-Westfalii.

Trudno jest oceniać skalę kryzysu. Niemiecka Rada Ekspertów Ekonomicznych – ciało doradcze rządu i parlamentu niemieckiego – ogłosiła około tygodnia temu trzy scenariusze, zakładające tąpnięcie od 3-5 procent PKB, a w 2021 roku – odbicie. Te plany zakładają jednak, że życie gospodarcze wróci w przewidywalnym czasie do normy.

Zostało złożonych już około pół miliona wniosków w sprawie skróconego czasu pracy. Minister pracy zapowiedział znaczący wzrost bezrobocia o 150-200 tys. w tym miesiącu. Dla niemieckiej gospodarki to znaczny cios. Zobaczymy, co dalej.

Powiązania z Polską oznaczają sprzężone efekty dla gospodarki polskiej. Jeśli chodzi o Polskę, Niemcy mają poważny problem, gdy potrzebni są w tym kraju pracownicy sezonowi z naszego regionu.

Z jednej strony na pracowników sezonowych spoza strefy Schengen jest nałożony zakaz przekraczania granic. Uderza to szczególnie w pracowników z Rumunii i Bułgarii. Rząd planuje jednak złagodzenie tych przepisów. Z drugiej istniejące obostrzenia na granicach wewnętrznych UE uderzają m.in. w ruch pracowników kursujących dotychczas codziennie pomiędzy Niemcami a państwami ościennymi. W landach wschodnich oraz w Bawarii dotyczy to szczególnie pracowników z Polski i Czech.   

Oczywiście spowolnienie gospodarcze w Niemczech będzie też oznaczało trudności dla polskich zakładów. Miejmy nadzieję, że przejściowe.

Czy tak jak w przypadku Francji, są plany przeniesienia części sektorów do Europy, też do Niemiec, na przykład z Chin?

Rozpoczęła się debata o tym, by część produkcji z obszaru strategicznego, z obszaru farmaceutyki przenieść przynajmniej częściowo do Europy i w szczególności do Niemiec, by zagwarantować ciągłość produkcji. Minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer stwierdził, że Bundestag powinien przygotować odpowiednie regulacje. Z kolei minister finansów Olaf Scholz zapowiedział, że zakłady produkcyjne, które przekierują produkuję m.in. na maski, części aparatury do urządzeń intensywnej terapii dostaną wsparcie państwa. Zapewne dojdzie do zakotwiczenia w prawodawstwie niemieckim warunków do przeniesienia tej produkcji do Europy, do Niemiec.

Co jeszcze planują Niemcy w kontekście kryzysu?

Niemcy bardzo intensywnie opracowują tzw. strategie wyjścia. Większość obostrzeń społecznych na razie zaplanowano do 19 kwietnia. Niemcy zastanawiają się, co dalej. W ramach strategii wyjścia, przywracania życia do normalności, powinna powstać aplikacja, która ma informować o kontakcie z osobą zakażoną. Ma ona działać poprzez Bluetooth, w wypadku kontaktu z osobą zakażoną system wygeneruje ostrzeżenie. Ściągnięcie takiej aplikacji na telefon – czy noszenie specjalnej bransoletki - ma być dobrowolne. Do czasu wynalezienia szczepionki i lekarstw to może pomóc w zatrzymaniu rozprzestrzeniania się pandemii. Aplikacja miałaby być czasowa i ograniczona tylko do zbierania danych w sprawie COVID-19, tutaj w Niemczech powołują się na przykład singapurski. Miałaby ona wykluczać lokalizację przez maszty.

Zapewne utrzymane zostaną środki ostrożności dla grup ryzyka czy w kwestii zgromadzeń masowych. Kluczowe znaczenie będzie miało również utrzymanie dużej liczby przeprowadzanych testów na obecność wirusa.

***

Z Kamilem Frymarkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.

Szczegółowa mapa zakażeń koronawirusem na świecie dostępna jest TUTAJ