Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Paweł Słójkowski 28.04.2020

Słynne samobójcze trafienia. "To ryzyko naszego fachu"

Gole samobójcze bywają kuriozalne i mogą wywoływać salwy śmiechu, ale mogą też być dramatem dla pechowego strzelca. Opowiada o nich Tomasz Kowalczyk.

Bez większego problemu można znaleźć kompilacje najśmieszniejszych i najbardziej zadziwiających trafień samobójczych ze świata piłki nożnej. Fatalne w skutkach zagrania zdarzają się na każdym poziomie rozgrywek, pecha miewają zarówno amatorzy, jak i gwiazdy światowego futbolu.

Pierwszego gola do własnej bramki na mundialu padł już na pierwszej imprezie, która była rozgrywana w Urugwaju w 1930 roku, a niefortunnym strzelcem został Manuel Rosas, którego Meksyk przegrał z Chile 0:3.

Najwięcej, bo aż sześć, padło podczas mistrzostw we Francji w 1998 roku. Jedna z tych bramek została zapisana na konto Andoniego Zubizaretty, legendy hiszpańskiej piłki. Najsłynniejszy z mundialowych goli samobójczych były jednak ten najbardziej tragiczny w skutkach.

Andres Escobar chciał przeciąć dośrodkowanie w pole karne, ale uczynił to tak niefortunnie, że pokonał swojego bramkarza. Kolumbia przegrała 1:2 z USA, co ograniczyło jej szanse na wyjście z grupy na turnieju w 1994 roku. Niedługo po powrocie do kraju obrońca został zastrzelony w rodzinnym Medellin.

Po tej tragedii było wiele spekulacji dotyczących tego, jaki był motyw zbrodni - donoszono o zemście za przegrane u bukmacherów pieniądze i o odwecie narkotykowego kartelu za skompromitowanie kraju. Kolumbia miała wówczas wszystko, by zawojować ten turniej. Piłkarze musieli jednak mierzyć się z paraliżującym strachem, który towarzyszył im po pierwszej grupowej porażce z Rumunią. Zawodnicy i trener dostawali groźby, które okazały się mieć pokrycie w kolumbijskiej rzeczywistości czasów Pablo Escobara.

Polscy piłkarze także kilkukrotnie popełniali błędy. Nie kończyły się w tak fatalny sposób, ale kibice z pewnością załamywali ręce. Jak chociażby w 2009 roku podczas meczu z Irlandią Północną w kwalifikacjach do MŚ, kiedy to Michał Żewłakow podał piłkę do Artura Boruca, a bramkarz biało-czerwonych fatalnie skiksował.

- Taki wypadek się pamięta, to ryzyko naszego fachu. Nie są to przyjemne chwile, to sytuacje, w których przez następne kilka dni trzeba się mocno psychicznie pozbierać. Słaby psychicznie piłkarz może nie funkcjonować tak jak do tego momentu. Wtedy przez tydzień też nie było mi wesoło  - mówił obrońca w rozmowie z Tomaszem Kowalczykiem.

Samobójczy gol Janusza Jojki, pechowe trafienie Mariusza Jopa, które kosztowało Wisłę Kraków mistrzowski tytuł... Zapraszamy do posłuchania materiału Tomasza Kowalczyka, który wspomina bardziej i mniej dramatyczne sytuacje spowodowane golem do własnej bramki.

ps