Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Konto Usunięte Konto Usunięte 04.06.2020

"Oni nie mają żadnych postulatów, to jest część ideologii". Maciej Kożuszek o fali protestów w USA

- To jest spór między Ameryką, która uważa, że do wszystkiego należy dochodzić ciężką pracą, a ludźmi opowiadającymi się za rewolucją, bo Stany Zjednoczone to jakiś rasistowski patriarchat, który trzeba zniszczyć. To nie jest do końca konflikt rasowy, bo w protestach mają swój udział też lewicowi działacze i politycy, którym zależy na tym, by spór jeszcze bardziej podgrzewać - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Maciej Kożuszek, publicysta "Gazety Polskiej".

W Stanach Zjednoczonych od kilku dni trwają ostre zamieszki, które rozpoczęły się w Minneapolis po śmierci czarnoskórego George'a Floyda. 46-latek zmarł podczas próby aresztowania. Policjant udusił go, przygniatając do ziemi i klękając na jego szyi.

Funkcjonariusz wciskał szyję Floyda w asfalt przez prawie dziewięć minut i nie reagował na jego błagalne prośby o pomoc. Grozi mu teraz za to do 25 lat więzienia.

Czytaj więcej
1200_protesty_USA_PAP.jpg
"Niszczenie własności to nie przemoc". Szokujące słowa dziennikarki z USA

Protestom w największych miastach USA towarzyszą jednak fale wandalizmu, które niszczą wszystko, co napotkają na drodze. W sieci jest wiele filmików, które obrazują, jak czarnoskórzy Amerykanie okradają sklepy, palą samochody i atakują niewinne osoby broniące swoich majątków.

Jakub Popławski, PolskieRadio24.pl: To jeszcze protest czy już czysta anarchia?

Maciej Kożuszek: Stany Zjednoczone są olbrzymim krajem. W każdym mieście manifestacje wyglądają trochę inaczej. Natomiast wizja, w której jest to pokojowy protest, a na jego marginesach odbywają się jakieś akty wandalizmu, powoli przestaje być prawdopodobna. Rabunków, grabieży i niszczenia prywatnej własności jest coraz więcej i do barbarzyństwa dochodzi coraz częściej. 

To jest w pewnym sensie dziedzictwo romantycznej legendy zamieszek, które na tle rasowym co jakiś czas w Stanach Zjednoczonych wybuchają. Podobnie było chociażby w 1992 roku w Los Angeles, gdy ludzie wyszli na ulice po uniewinnieniu policjantów, którzy w bardzo brutalny sposób pobili Rodneya Kinga.

Czy zamieszki są dodatkowo podsycane?

Na pewno. To jest bardzo szeroki problem, ale widać na pierwszy rzut oka, że z amerykańską kulturą i polityką dzieje się coś bardzo złego. Czarna mniejszość jest w centrum tych wszystkich wydarzeń. Dochodzi też do takich sytuacji, gdzie biali młodzi ludzie całują buty czarnoskórym protestującym w ramach jakiegoś dziwnego performansu albo grupa białych osób klęka i w ramach jakiejś pseudo modlitwy przeprasza czarnych za niewolnictwo.

To jest straszne dziedzictwo Ameryki, które miało ogromne konsekwencje, ale jest to teraz taka pułapka, pętla, w której wszyscy tkwią i nie potrafią się z niej wydostać, przez co nie mogą pójść naprzód. Pojawią się jednak podstawowe pytanie: w jaki sposób ten symboliczny akt klękania czy całowania butów ma komukolwiek pomóc?

Czytaj więcej
Nagranie USA 1200.jpg
Zaczepiał białych, kazał im klękać i przepraszać. Kontrowersyjne nagranie z USA

Może przyczyną protestów jest narastające od lat niezadowolenie społeczne, a morderstwo czarnoskórego mężczyzny było tylko zapalnikiem.

U podstaw całego zamieszania w USA nie leży zabójstwo George'a Floyda. Za prezydentury Baracka Obamy tak samo dochodziło do sytuacji, w których policjanci zabijali czarnoskórych Amerykanów. Dochodziło też do takich samych zdarzeń, gdzie biali Amerykanie padali ofiarą policyjnego nadużycia uprawnień.  

Nadużywanie środków przymusu przez amerykańską policję też nie ma podłoża rasowego. Problem jest bardziej w tym, że funkcjonariusze nie są wystarczająco dobrze wyszkoleni i nie do końca przebadani pod względem psychologicznym.

Można by wiele kwestii z tym wiązać, natomiast to, że czarny obywatel pada ofiarą straszliwego aktu, od razu powoduje wybuch tych wszystkich emocji i staje się pożywką dla narracji, że Stany Zjednoczone są rasistowskim krajem, który używa policjantów do zabijania jak największej liczby swoich czarnoskórych obywateli. 

Hasło - i ruch - "Black Lives Matter" zyskuje coraz większą popularność. Paradoksalnie może to właśnie poczucie wyższości coraz częściej zaczyna dominować wśród czarnoskórych Amerykanów?

Ruch "Black Lives Matter" nie powstał przy okazji ostatnich zamieszek. On już ma swoją historię i to jest luźna inicjatywa. Mówienie jednak o tzw. rasizmie odwróconym na podstawie tych przykładów jest dużą przesadą. Pokazuje to przede wszystkim kryzys wartości amerykańskiego społeczeństwa. Największym kredytem zaczyna tam być fakt, że dana osoba przynależy do grupy, która była kiedyś w przeszłości uciskana. Na tej drabinie najniżej stoją biali mężczyźni.

To jest absurdalna sytuacja, bo Stany Zjednoczone zostały zbudowane na idei równości. Z zasady, znaczenia miała nie mieć ludzka rasa i poglądy. Zostało to jednak postawione na głowie. Stworzył się wręcz wyścig, w którym im bardziej jesteś pokrzywdzony historycznie, społecznie i kulturowo, tym znaczysz więcej w loterii, której finalny efekt jest wielką niewiadomą. To ogólnoamerykański kuriozalny proces, który wytworzył się na długo wcześniej przed protestami, które teraz zalały USA. Biali muszą przez to na wyścigi wręcz pokazywać, kto jest bardziej liberalny.

Czytaj więcej
pap gwardia narodowa 1200.jpg
Kolejny dzień protestów w USA. Znaczne siły bezpieczeństwa na ulicach Waszyngtonu

Mimo to problemy czarnej społeczności w Stanach dalej pozostają nierozwiązane i to jest największy kłopot. Pomimo tej walki z rasizmem, protestów i demonstracji, ruchów społecznych, wielu deklaracji, nierówności cały czas pozostają. Wiele z tych kwestii wręcz się pogarsza wraz z tymi liberalnymi reformami, które były przeprowadzane w ostatnich latach w USA. 

Może teraz u podstaw problemów jest rozwarstwienie społeczne i zła sytuacja ekonomiczna czarnoskórych?

To też nie jest tak, że czarnoskórzy obywatele Stanów Zjednoczonych są z zasady w gorszej sytuacji ekonomicznej niż reszta społeczeństwa. Azjaci zaczynali w USA 20 lat temu z dużo niższego poziomu niż czarnoskórzy Amerykanie, a dzisiaj są - jeśli popatrzymy na średnie zarobki i poziom wykształcenia - 30-40 proc. lepiej sytuowani niż biali pracownicy. To pokazuje, że jest warstwa kulturowa, która podpowiada pewne rozwiązania.

Brutalna prawda jest jednak taka, że lewicowo-liberalny styl bycia, do którego czarnoskórzy zostali przyłączeni, podpowiada rozwiązania, które są często autodestrukcyjne. Pozwala to na osiąganie celów przy wykorzystaniu traumatycznych doświadczeń, ale dla całej społeczności to jest droga donikąd.

Co tak naprawdę ci ludzie na ulicach chcą osiągnąć? Nie prezentują przecież żadnych żądań.

Te grupy nie mają żadnych postulatów, bo protesty są celem samym w sobie. Wielu z manifestantów, którzy często są biali, należy do lewackich bojówek. To jest część ideologii, z której wynika, że rewolucja i samo wrzenie jest czymś fantastycznym.

Czytaj więcej
shutterstock george floyd free protesty w usa free 1200.jpg
Śmierć George'a Floyda. Zaostrzone zarzuty wobec oskarżonego policjanta

Rzadko kiedy jednak tego typu zamieszki doprowadzają do pozytywnych zmian, bo trudno jest w ten sposób wyrazić jakieś pozytywne postulaty. Takim podstawowym żądaniem, o które walczą protestujący, powinna być chociażby jakaś dodatkowa kontrola policji, ale mimo iż tego typu hasła się pojawiają, to w tych aktach wandalizmu traci to na znaczeniu. To jest przejaw autodestrukcji tej grupy. 

Ci ludzie po wszystkim znajdą się w tym samym miejscu życiowo, w którym byli, a dodatkowo ich otoczenie będzie zniszczone. To jest zasadniczy problem, a niektórzy starają się tego nie widzieć. 

Jak manifestacje w USA wpłyną na sytuację międzynarodową? Kto na tym może skorzystać?

Na razie nie ma przekonujących dowodów na to, że Rosja albo Chiny przyczyniły się do wybuchu tej wielkiej fali protestów, ale niewątpliwie jest im to na rękę. Jakiekolwiek zamieszki na świecie były już wcześniej przez te państwa wykorzystywane. Służby tych krajów mogą wspierać nie tylko protestujących, ale też opłacać m.in. trolli internetowych, którzy starają się destabilizować sytuację, by powodować w społeczeństwie większe wrzenie. To jest słabość systemów demokratycznych, która jest wykorzystywana przez kraje totalitarne. 

Donald Trump - niezależnie od tego, jak oceniamy jego prezydenturę - na arenie międzynarodowej odnosił duże sukcesy, stosując bardzo agresywną retorykę. Musi się on teraz zmagać jednak z wewnętrznymi zarzutami, że nie panuje nad sytuacją we własnym kraju, a to mocno krzyżuje mu szyki w działaniach już poza granicami USA. 

Która strona politycznej sceny w USA może bardziej zyskać na protestach? Demokraci czy Republikanie?

Niestabilna sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest teraz zdecydowanie na rękę kandydatowi Demokratów - Joe Bidenowi. Donald Trump już w 2016 roku liczył, że uda mu się zdobyć trochę głosów czarnoskórych amerykanów, ale jest to bardzo trudne, bo jest to jeden z najbardziej lojalnych elektoratów. Dla tych ludzi jest to jednak duże nieszczęście, bo niewiele im przyszło z tego, że od lat głosują na Demokratów.  

Donald Trump będzie się jednak starał wykorzystać protesty do mobilizacji własnych wyborców. Będzie się kreował na osobę, która twardo stoi po stronie utrzymania porządku. Szacunek do prawa będzie jednym z głównych wątków jego kampanii wyborczej.

Czytaj więcej
pap protesty w usa 1200.jpg
Zamieszki w USA. Media: od początku protestów zatrzymano ponad 11 tys. osób

Miejsca, w których protesty są najbardziej gorące, dla Donalda Trumpa i tak byłyby bardzo trudne do zdobycia w sensie wyborczym. Głosów elektorskich i tak raczej nie byłby on w stanie zgarnąć w Nowym Jorku, Los Angeles czy Chicago. Jemu zależy przede wszystkim na poparciu wyborców ze stanów tzw. Midwestu, a tym ludziom zamieszki, niszczenie mienia i atakowanie policji na pewno się nie podobają. To może ich wręcz jeszcze mocniej zmobilizować do ponownego oddania głosu na obecnie urzędującego prezydenta.

Jakie mogą być dalsze skutki manifestacji i do czego mogą one doprowadzić?

Może w USA dojść do jeszcze większej eskalacji protestów i trwających tam konfliktów. Żyjemy w czasach, w których ludzie bardzo mocno kierują się emocjami i nakręcają się negatywnymi zdarzeniami. To jest bardzo niebezpieczne w tym wszystkim. Co jest jednak pewne, pogłębią się przez to jeszcze bardziej podziały polityczne, które od dawna tam panują. 

Z Maciejem Kożuszkiem rozmawiał Jakub Popławski