Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Bartłomiej Bitner 18.06.2020

Zagrożenie suszą. Hydrolog: z raportów wynika, że ilość niebezpiecznych zjawisk będzie wzrastać

- Susze w naszym kraju były, są i będą. Tylko że jeszcze w poprzednim stuleciu obserwowaliśmy je co ok. 5-7 lat, w tym wieku co 3-5 lat, a od pięciu lat mamy ją właściwie co roku. I do tego coraz częściej dotyka ona większe obszary kraju. To wynik zmiany klimatu - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Grzegorz Walijewski, hydrolog, rzecznik prasowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Bartłomiej Bitner, portal PolskieRadio24.pl: Czy Polsce nadal grozi susza?

susza pszenica shutterstock_1145270459 1200.jpg
Polsce grozi stepowienie. Niezbędna jest retencja

Grzegorz Walijewski: Tak. Cały czas ostrzegamy przed suszą hydrologiczną, przede wszystkim zachodnią część kraju - województwa zachodniopomorskie, lubuskie, wielkopolskie i dolnośląskie, a także północną część opolskiego, zachodnią część łódzkiego i północną część śląskiego. Tam sytuacja jest niebezpieczna.

W marcu i kwietniu w Polsce było bardzo mało opadów. W niektórych miejscach nie spadła ani kropla deszczu. Media pokazywały na wpół wyschnięte koryta rzeki, mówiono, że czeka nas największa od kilkudziesięciu lat susza. Jednak w maju i czerwcu deszczowych dni było dosyć sporo. Nie poprawiły sytuacji?

Tam, gdzie były większe opady deszczu, widać poprawę. Dotyczy to w szczególności południowo-wschodniej części kraju, gdzie zwiększył się poziom wód w rzekach, a gleba stała się bardziej wilgotna. Jednak w Polsce zachodniej i centralnej poprawa jest nieznaczna lub nawet jej nie ma. Tam w maju zanotowaliśmy opady rzędu 30-40 proc. miesięcznej normy.

W którym rejonie centralnej i zachodniej Polski jest naprawdę najgorzej?

shutterstock_upał woda picie 1200.jpg
Wody podziemne chronią nas przed suszą. Ile wody jest w Polsce?

W województwie lubuskim, północnej części dolnośląskiego, na południu wielkopolskiego, także na północy opolskiego i zachodzie łódzkiego.

Jak prześledzi się mapy pokazujące ilość opadów na stronie IMGW, to okazuje się, że właśnie tam w 2018 i 2019 r. był największy problem. Dlaczego akurat te obszary są najbardziej narażone na suszę?

Susza następuje wtedy, kiedy mamy niedobór opadów. Tam już od dłuższego czasu obserwuje się ten niedobór - od 2015 r. z przerwą na rok 2017, kiedy opady w całej Polsce były w normie. Ale jest jeszcze jedna rzecz, o której często się zapomina.

Jaka?

Jeżeli zerknie się na niektóre tabele pokazujące wartości opadów w danym rejonie, to wychodzi, że deszczu spadło tam niemal w normie. Ale to złudne, bo w ostatnich latach zmienił się charakter opadów. Jeszcze w poprzednim wieku i na początku obecnego stulecia obserwowaliśmy opady raczej wielkoobszarowe, które występowały częściej, ale były mniej intensywne. W ostatnich lata obserwujemy zaś bardzo intensywne opady deszczu, które trwają bardzo krótko.

Wydawałoby się, że skoro pada, to dobrze. Ale to nie jest do końca ten opad, jaki być powinien?

Opady powinny być ciągłe, występować częściej i najlepiej, jakby były rozłożone w ciągu doby równomiernie. Teraz deszcze padają przelotnie, intensywnie i bardzo punktowo. To znaczy, że np. w Warszawie na Bielanach następuje oberwanie chmury i ulice tam są pełne wody, a na Ursynowie świeci słońce. W zeszłym tygodniu w Gorzowie Wielkopolskim spadło 66 litrów wody na metr kwadratowy w ciągu półtorej godziny, a dla tego miasta to w zasadzie miesięczna norma opadów w czerwcu. W tabelkach zobaczymy, że w ciągu miesiąca deszczu spadło tyle, ile powinno. Ale już nie dostrzeżemy, że stało się to w zaledwie 90 minut. I to jest problem.

Jakie spustoszenie może spowodować tak duży opad w bardzo krótkim czasie?

1200 ardanowski.jpg
Walka z suszą. Ardanowski: musimy zlikwidować utrudnienia administracyjne dot. retencji

Po pierwsze, gwałtowne wezbrania, które mogą powodować podtopienia, zalania. Po drugie, woda z deszczu zbyt szybko spływa wtedy do rzek, nie wsiąka w glebę i nie poprawia jej wilgotności, a co za tym idzie poziomu wód gruntowych.

To ile musiałoby spaść deszczu, aby poziom wód gruntowych był optymalny i minęło zagrożenie suszą?

Deficyt opadów np. w zachodniej Polsce istnieje od początku 2019 r. i wynosi obecnie ok. 3 miesiące. Aby sytuacja tam się unormowała, powinno więc spaść tyle deszczu, ile przewidują normy dla tego regionu w ciągu najbliższych trzech miesięcy plus drugie tyle. Ale najistotniejsze jest to, by opady były rozłożone w czasie, bo jeśli 200 proc. normy deszczu spadłoby przez czerwiec, lipiec i sierpień, to nie byłoby dobrze. Po dłuższej przerwie od deszczu opadów powinno być mniej, aby przesuszona gleba mogła się nasączyć i przygotować pod przyjęcie większej ilości wody. To tak jak z gąbką - jeśli na suchą polejemy wodę, to ta się rozleje, a jeżeli najpierw gąbkę zmoczymy, to potem będzie w stanie przyjąć większy strumień wody.

Wydaje się zatem, że to w tym roku nie do nadrobienia.

Zgadza się. Ale problem ten spowodowany jest też zimą. Była ona bezśnieżna - biały puch leżał tylko na południu kraju. Śnieg sporo pomógłby przy deficycie opadów, bo podczas topnienia woda wsiąkałaby w glebę, a ta byłaby przed wiosną nawilżona i mogłaby przyjmować więcej deszczu. A ponieważ śniegu nie było, gleba została przesuszona aż do strefy korzeniowej - w niektórych miejscach aż do metra głębokości. Przesuszona gleba nie tylko nie przyjmuje tak dobrze deszczówki, ale sprawia, że rośliny mają ogromny problem z zaopatrzeniem się w wodę.

I w ten sposób susza daje się we znaki rolnikom, bo niszczone są uprawy. Dzwonią do IMGW, skarżąc się i pytając o poprawę pogody?

Polish Climate Minister Michał Kurtyka Picture Polish Radio.jpg
Minister klimatu: potrzebne jest odbetonowanie miast, musimy nauczyć się gromadzić wodę

Dostajemy wiele telefonów z pytaniami, kiedy wreszcie zacznie padać. Rolnicy przesyłają nam także zdjęcia i filmy pokazujące, jak susza niszczy plantacje owoców, warzyw.

A czy z rozmów z rolnikami pan wie, jak bardzo wzrosły ceny warzyw i owoców z powodu suszy?

Nie jestem ekonomistą, więc nie znam szczegółów dotyczących kształtowania się cen za poszczególne warzywa i owoce. Ale rolnicy, zwłaszcza ci z zachodniej Polski, powtarzają, że jeśli nadal pod względem opadów będzie tak jak w kwietniu, to ich plony się zdecydowanie zmniejszą i zostaną zmuszeni do podwyższenia cen. Zresztą właśnie rolnicy z zachodu naszego kraju szacują, że będą mieli najprawdopodobniej o ok. 20 proc. mniejsze zbiory niż w latach ubiegłych.

Czytaj także:

Ludziom uprawiającym zboże, warzywa i owoce dały się wiosną we znaki nie tylko słabe opady lub ich brak, który nastąpił w najgorszym dla nich okresie, bo siewnym, ale także przymrozki. Przyniosło je z północy arktyczne powietrze, którego mieliśmy bardzo duży napływ na przełomie marca i kwietnia.

Hydrolodzy podkreślają, że susza w Polsce to nic nowego. Z suszą, tylko w mniejszej skali, zmagaliśmy się już choćby w zeszłym roku czy dwa lata temu. Czy zatem zjawisko suszy hydrologicznej będzie się pogłębiać i w przyszłym roku znów czeka nas ten sam problem?

Susze w naszym kraju były, są i będą. Tylko że jeszcze w poprzednim stuleciu obserwowaliśmy je co ok. 5-7 lat, w tym wieku co 3-5 lat, a od pięciu lat mamy ją właściwie co roku. I do tego coraz częściej dotyka ona większe obszary kraju.

Wiąże się to z tym, że następuje zmiana klimatu?

Tak, to właśnie wynik zmiany klimatu. Średnia temperatura powietrza w Polsce wzrosła od 1951 r. o 1,6-1,7 stopnia Celsjusza.

SUSZA1200.jpg
Ekspert prezydenta RP: woda jest dziś surowcem strategicznym

Wydaje się, że to niedużo.

Ale ta różnica jest naprawdę spora. Przez to, że mamy więcej energii skumulowanej w ziemi, ta energia musi kiedyś się wydostać. Wydostaje się w ten sposób, że mamy większe parowanie, a im większe parowanie, tym silniejsze zjawiska takie jak burze. Stąd coraz częściej dochodzi u nas do występowania wichur, trąb powietrznych.

Susza PAP-1200.jpg
Marek Gróbarczyk: 10 mld zł na program rozwoju retencji to konkretne działania

Takie ekstremalne zjawiska w związku ze zmianą klimatu czekają nas w Polsce coraz częściej?

Tak. I to nie tylko moja opinia. Z raportów Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) wynika, że nie tylko w Polsce, ale na całym świecie będziemy mieli coraz wyższą temperaturę. Co za tym idzie, ilość tych zjawisk też będzie wzrastać. Dodatkowo WMO twierdzi, że na naszej szerokości geograficznej będziemy obserwowali coraz częściej dwie pory roku. Jedna będzie ciepła, a druga chłodna.

Nie będzie wiosny i jesieni?

Raczej nie będzie zimy. Śnieg będzie padał rzadziej, a pokrywy śnieżne będą się tworzyć na bardzo niewielkim obszarze i przez bardzo krótki czas, a latem będą następowały gwałtowne opady.

À propos lata - jaka czeka nas pogoda w tym roku?

Nasi synoptycy przewidywali, że w czerwcu będzie dużo burz i to się sprawdza. Prognozowali też, że temperatury będą powyżej normy i to również się sprawdza. W lipcu i sierpniu temperaturowo będzie podobnie, a jeśli chodzi o opady - przede wszystkim burze. A zatem lato będzie gorące, czasami nawet upalne, ale też burzowe.

Niedawno prezydent Andrzej Duda ogłosił szczegóły programu "Moja woda". Od 1 lipca rozpocznie się nabór wniosków o przyznanie dotacji na budowę przydomowej małej retencji, np. oczek wodnych. Pozwoli to na skuteczną walkę z suszą?

Każde działanie, które powoduje, że zatrzymujemy u siebie wodę, czyli tworzymy retencję, jest dobre. I nie jest najistotniejszy sam sposób - czy poprzez sianie konkretnych rodzajów roślin, tworzenie studni chłonnych czy oczek wodnych. Ważne, by po prostu to robić.

Ludzie pana zdaniem będą chętni do tego, by pisać wnioski i sięgać po dofinansowanie na tworzenie retencji?

Oczywiście. Okazuje się, że już sporo osób zrobiło sobie przydomowe zbiorniki do zatrzymywania deszczówki.

duda glinianki 1200.jpg
"Każdy może pomóc w poprawie sytuacji hydrologicznej". Prezydent zainaugurował program "Moja woda"

Jednak niektórzy mogą pomyśleć tak: pisząc wniosek i sięgając po dofinansowanie na np. panele fotowoltaiczne, zapewnimy sobie konkretne korzyści, bo te panele będą nam produkować prąd, dzięki czemu mniej zapłacimy za energię elektryczną, a czy starając się o dotację na retencję, faktycznie coś zyskamy? Obawiam się, że znajdą się tacy, co wyjdą, niestety, z takiego założenia. A pan?

retencja 120.jpg
Susza, brak wody? Sprawdź, jak uzyskać dopłaty do małej retencji

Wydaje mi się, że z chęcią będą chcieli sięgać po dofinansowanie na małą retencję. Myślenie, że stworzenie koło domu zbiornika retencyjnego nic nam nie da, jest według mnie błędne. Mała retencja naprawdę dużo daje. Wodę z deszczówki można wykorzystywać do różnych celów - podlewać kwiaty, trawniki, używać ją do mycia samochodów, a nawet do prania. Korzyści są też nie tylko ze zbiorników retencyjnych czy oczek wodnych. Z zasiania na łąkach czy polach odpowiednich kwiatów również - łąki kwietnej nie musimy często kosić, dzięki czemu oszczędzamy czas i paliwo do kosiarki. Dodatkowo zyskujemy wizualnie, bo łąka pełna kwiatów zawsze wygląda pięknie. A co najważniejsze - dzięki temu przyczyniamy się do poprawy stanu środowiska. Każdy dba o to, żeby rodzina w przyszłości miała się dobrze, a to są właśnie takie działania, aby nasi potomkowie mieli bardzo dobrą atmosferę.

Rozmawiał Bartłomiej Bitner, portal PolskieRadio24.pl