Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Karol Kozłowicz 31.07.2020

Co usłyszał Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim?

Kiedy 12 lipca podczas wieczoru wyborczego w Pułtusku prezydent Andrzej Duda ze sceny zaprosił na godzinę 23 do Pałacu Prezydenckiego swojego rywala, wynik wyborów nie był jeszcze przesądzony. Choć przybyli na spotkanie z prezydentem mieszkańcy Pułtuska i okolic nie tracili wiary w sukces, przewaga po sondażu exit poll była jeszcze niewielka – różnica wynosiła zaledwie 0,8 proc. W położonym u stóp pułtuskiego zamku amfiteatrze rozpoczęła się natychmiast dyskusja – czy Rafał Trzaskowski przyjmie zaproszenie i przyjdzie, czy też nie. Sam, podobnie jak większość moich rozmówców, byłem przekonany, że prezydent Andrzej Duda nie musi się śpieszyć do Warszawy, bo jego kontrkandydat nie będzie miał w sobie tyle odwagi, by stanąć w progu pałacu na Krakowskim Przedmieściu.

Rafał Trzaskowski jest politykiem nie potrafiącym szybko reagować na pojawiające się wyzwania, problemy czy zagrożenia. To cecha dyskwalifikująca każdego, kto chciałby zajmować przywódcze miejsce. Kiedy pojawia się coś nieprzewidzianego Rafał Trzaskowski chowa głowę w piasek albo po prostu ucieka. Milczał, kiedy ścieki z Czajki zalewały Wisłę, choć było przecież wiadomo, że awarii nie da się dłużej ukrywać. Kiedy pojawiły się problemy z koronawirusem, prezydent stolicy poszedł na zwolnienie lekarskie. Kiedy ulewa dosłownie zatapiała miasto, Trzaskowski pozostał w Grudziądzu, czekając aż woda sama spłynie a rządowy sztab kryzysowy pomoże poszkodowanym. Nie umiejąc podejmować szybko decyzji, nie mógł też przyjąć spontanicznego zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego w wieczór wyborczy, choć spędzał go ledwie kilkaset metrów dalej, w parku fontann nad Wisłą.

20730013-1200-rt.jpg
Trzaskowski: to nie było kurtuazyjne spotkanie, złożyłem na ręce prezydenta projekt ustawy

Usłyszeliśmy, że rywale spotkają się po wynikach. W drugiej połowie lipca. Trzydziestego najlepiej – stanęło w końcu. Rafałowi Trzaskowskiemu zajęło kilkanaście dni, żeby się zdecydować na odwiedziny prezydenta Dudy. Potrzebował konsultacji ze współpracownikami. Potrzebował pocieszenia przez celebrytów i szefa (Borys Budka nazwał go moralnym zwycięzcom wyborów). Uwierzył na nowo we własne siły na sparingu w Gdyni i podczas udzielania wywiadów dla swoich ulubionych mediów, tłumaczących mu, że odniósł niebywały sukces. Kiedy już Rafał Trzaskowski okrzepł i pozbierał się po gorzkiej porażce wyborczej, okazało się, że jest już spóźniony. Dosłownie i w przenośni. „Super Express” podał, że jego kierowca mknął 30 lipca po Warszawie z niedozwoloną prędkością 90 km na godzinę, żeby dowieźć prezydenta stolicy do Pałacu Prezydenckiego na czas.

Spóźnienia politycznego nie dało się tak łatwo nadrobić. Gdyby Trzaskowski podał dłoń swojemu przeciwnikowi w wieczór wyborczy, zdjęcia z tego wydarzenia obiegłyby świat. Wyborcy Trzaskowskiego zobaczyliby go w Pałacu Prezydenckim i uwierzyli, że jeśli nie teraz, to za pięć lat na pewno uda się tam wprowadzić na stałe swojego ulubieńca. To co powiedziałby wiceprzewodniczący PO, stojąc obok urzędującego prezydenta, byłoby cytowane przez światowe media. Byłoby powtarzane przez wszystkich, którzy w wyborczych emocjach czekali na kolejne wyniki wyborczych sondaży. Niestety kandydat Koalicji Obywatelskiej nie wiedział, co ma powiedzieć. I zrejterował.

Duda Trzaskowski PAP-1200.jpg
"Miałoby znaczenie zaraz po wyborach". Tomasz Truskawa o spotkaniu w Pałacu Prezydenckim

Na 30. lipca strategia na spotkanie z prezydentem Dudą została dopracowana. Zapowiedzi były buńczuczne. Prezydent stolicy chciał pokazać się jako lider ruchu obywatelskiego, który pójdzie powiedzieć prezydentowi Dudzie, że „ma już dość” i twardo powie, co ma się zaraz zmienić w Polsce. To nie są żarty!

W powodzenie tej misji trudno jednak uwierzyć. Rafał Trzaskowski wyszedł z Pałacu Prezydenckiego tak spłoszony i załamany, jakby to on usłyszał „mam dość” od prezydenta Andrzeja Dudy. „Mam dość zalewania Wisły ściekami, mam dość wstrzymywania odszkodowań dla lokatorów, mam dość ignorowania przedsiębiorców i wydawania miejskich pieniędzy na palety i ideologię! Skończyły się wybory, proszę się wziąć do pracy! To nie są żarty!” – czy to mógł usłyszeć Rafał Trzaskowski od głowy państwa polskiego? Czy dopiero wizyta w Pałacu Prezydenckim uświadomiła mu, że nie ucieknie przed poważnym zajęciem się pracą?

Na briefingu po rozmowie Rafał Trzaskowski stał zgaszony i powtarzał przygotowane frazesy o upominaniu się o „silne samorządy” i „wolne media”. Zniknęła gdzieś energia i pewność siebie jaką prezentował w czasie kampanii wyborczej. Pojawił się za to – doskonale znany z działań prezydenta stolicy – unik. Pytany o profanacje w Warszawie symboli religijnych i narodowych przez lewicowych aktywistów, Rafał Trzaskowski powiedział, że nie zna sprawy. Najwyraźniej nie miał jeszcze opracowanej odpowiedzi przez doradców. Za wcześnie. Proszę pytać w przyszłym miesiącu. Dokładnie w połowi miesiąca. Trzydziestego najlepiej…

 Miłosz Manasterski