Ekspert wyjaśnił, że jest zbyt wcześnie, abyśmy zobaczyli efekt wprowadzonych już restrykcji.
- Potrzeba na to przynajmniej dwóch tygodni od ich wprowadzenia. Czy efekt będzie wystarczający? To pytanie do matematyków. Wszystko zależy od tego, kiedy wprowadza się ograniczenia. Jeżeli robimy to z wyprzedzeniem, to mogą one być "miękkie" i bardzo ograniczone, ale zadziałają. Jeżeli spóźnimy się - często nawet mocne restrykcje nie przyniosą efektu albo przyniosą go zdecydowanie za późno - ocenił ekspert.
Badanie na koronawirusa. Jak się przygotować do wykonania testu?
Dodał, że dopiero niedawno tak naprawdę ograniczono imprezy, a ludzie zaczęli z powrotem traktować dystans i maseczki poważnie.
- Warto wyciągnąć jednak z obecnej sytuacji naukę, bo gdy już opanujemy obecny trend wzrostowy, to nie możemy się upajać sukcesem. W innym razie będziemy działać od lockdownu do lockdownu, co jest złą strategią. Możemy iść w miarę bezpiecznie przez epidemię, gdy szybko wprowadzamy rozsądne ograniczenia. One nie muszą być silne, ale muszą być rozważne i sensowne - zauważył prof. Pyrć.
Przypomniał, że nie mamy innych narzędzi w tym momencie, gdyż nie ma skutecznego leku na COVID-19 i nie ma także szczepionki. - Dziś płacimy rachunek za letnie zaniedbania, ale uczmy się na błędach i patrzmy w przyszłość. Sezon COVID-19 potrwa do maja, więc tę drogę trzeba dobrze i mądrze zaplanować - powiedział prof. Pyrć.
Czytaj także:
jp