Po transferze do Berlina z AC Milan Piątek miał być jedną z twarzy Herthy, wydawał się pewniakiem do wyjściowego składu. Szybko jednak okazało się, że przygoda Polaka z Bundesligą może okazać się znacznie mniej przyjemna, niż początkowo sądzono.
24 miliony euro, które wyłożono za napastnika, w tym momencie wydają się zmarnowanymi pieniędzmi. Na samym początku zawodnik szybko przegrał rywalizację z Vedadem Ibiseviciem, stracił miejsce w wyjściowym składzie i nie imponował jako zmiennik. Przed sezonem zapowiadało się na to, że podczas okresu przygotowawczego walczył o względy trenera Bruno Labbadii.
Niestety, Polak znów nie przekonał do siebie szkoleniowca i kibiców, a pierwszeństwo do wyjściowego składu ma obecnie sprowadzony latem Jhon Cordoba, który w pięciu meczach początku sezonu zdobył trzy gole. Piątek także pięciokrotnie wybiegał na murawę, ale do siatki w Bundeslidze jeszcze nie trafił - w sumie miał na to zaledwie 146 minut, co pokazuje, że w tej chwili musi zadowolić się rolą rezerwowego.
Sytuacja Polaka jest trudna, ale nie wynika ze świetnej postawy drużyny. Hertha zaliczyła koszmarny start sezonu. Zajmuje 15. pozycję w tabeli, przegrała 4 spotkania i wygrała tylko raz, w meczu inaugurującym rozgrywki.
Czytaj także:
"Bild" nie zamierza jednak stosować wobec Polaka taryfy ulgowej, mając świadomość oczekiwań, jakie były wobec niego w klubie. Dziennik nazwał napastnika "największym przegranym fatalnego początku rozgrywek", podkreślając, że najdroższy snajper w historii Herthy stał się zaledwie rezerwowym.
Dziennikarze rozmawiali też z byłym napastnikiem klubu, Arturem Wichniarkiem. Przyznał on, że Piątek nie jest typem napastnika, który nie pasuje do systemu, którym chce grać Bruno Labbadia.
ps