Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Przemysław Goławski 04.12.2020

PSL szuka żony. Felieton Magdaleny Złotnickiej

Stało się. Koalicja Polska, czyli fuzja PSL-u i Kukiz’15 rozeszła się w dwie strony. Politycy PSL-u w rozlicznych wywiadach mówią, że nie są ani PiS-u, ani Platformy, że są gotowi popierać słuszne projekty niezależnie od ich autorstwa. Paradoks polega na tym, że wysyłając sygnały o niezależności, ludowcy tak naprawdę komunikują: "Jesteśmy do wzięcia".

Polskie Stronnictwo Ludowe postanowiło wystawić walizki za drzwi politykom Kukiz’15. Wśród oficjalnych powodów wymienia się fakt, że kukizowcy poparli uchwałę PiS wspierającą działania rządu w zakresie negocjacji budżetu UE. Czy tak było faktycznie, czy też w grę wchodziły tu ambicje poszczególnych polityków – paradoksalnie nie ma to większego znaczenia. Zdziwienie może wywoływać raczej fakt, że ów dziwaczny mariaż przetrwał dość długo. Cóż, w polityce małżeństwa zawierane są czasem z potrzeby chwili, niekiedy wręcz na przekór logice. Po każdym rozwodzie partnerzy zastanawiają się, co teraz. I usiłują na nowo ułożyć sobie życie. Najlepiej – z nowymi partnerami.

Czytaj także:

Jeśliby się trzymać tej małżeńskiej metafory, to PSL zachowuje się jak czterdziestolatek po rozwodzie. Biega po kolegach i mówi, że jest niezależny. Nie tak dawno wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" zaznaczał, że senatorowie PSL powinni oficjalnie powiedzieć, że nie są senatorami ani pisowskimi, ani platformerskimi. Mówił także o tym, że "pogrzebana" została szansa na stworzenie w Senacie wspólnoty wartości i celów. "Pozostała jałowa formuła trwania w anty-PiS, gdzie nie ma strategicznego myślenia dalej niż przeżycie kolejnej sesji Senatu bez większej wpadki" – stwierdził. Z kolei lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Polską Agencją Prasową zaznaczał, że PSL "jako partia, która jest racjonalną konstruktywną opozycją, jasno stojącą po stronie państwa prawa, demokracji i silnej Polski w Unii Europejskiej" nie ma problemu "z poparciem dobrych rozwiązań niezależnie od tego, kto jest ich autorem". Zarazem skrytykował Lewicę i PO za poparcie piątki dla zwierząt.

Zaręczyny z PiS? Raczej niemożliwe

pap trzaskowski 1200.jpg
Książę dzielnicowy Rafał I Warszawski. Felieton Magdaleny Złotnickiej

Mogłoby się wydawać, że te nieco odcinające się od totalnej opozycji wypowiedzi to pozycjonowanie się pod PiS. Tym bardziej że Zjednoczona Prawica i ludowcy prowadzą negocjacje w sprawie nowego kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich, co zresztą potwierdził Ryszard Terlecki na antenie Radia Plus, podkreślając, że obie partie szukają kogoś, kto uzyskałby większość w Senacie. Tyle że to zdecydowanie zbyt mało, by snuć wizje wejścia PSL-u do Zjednoczonej Prawicy. PSL paradoksalnie mógłby – wziąwszy w posagu jakieś ministerstwo i kilka foteli wiceministrów – zawrzeć podobny związek z rozsądku, dogadał się wszak z dużo bardziej ekstremalnym w niektórych swoich postulatach Kukiz’15. Niechęć pojawiłaby się jednak przede wszystkim po stronie PiS-u. Co prawda formacja rządząca cały czas prowadzi w sondażach, ale zarazem zmiany tego poparcia są mocno dynamiczne. Raz w górę, raz w dół, raz mniej, raz więcej dzieli PiS od drugiej w wyścigu Koalicji Obywatelskiej. Zawarcie sojuszu z PSL-em, niegdysiejszym koalicjantem Platformy Obywatelskiej, zapewne zaowocowałoby odpływem tej części elektoratu PiS-u, która popierała obecnie rządzących jako alternatywę i przeciwwagę dla ośmiu lat rządów PO-PSL. Być może wyciągnięcie jednego lub dwóch mniej znanych posłów z PSL-u miałoby rację bytu. Jednak PiS nie ma noża na gardle. Choć przez moment pojawiały się pogłoski o możliwości opuszczenia klubu parlamentarnego formacji rządzącej przez kilku posłów, ostatecznie okazało się, że większość rządowa jest stabilna. A w razie kolejnego tąpnięcia – są jeszcze kukizowcy.

Kukiz’15 wyszedł wszak z małżeństwa z PSL-em jak kobieta po przejściach – mocno poraniony. W kampanii wyborczej w 2015 roku, kiedy to dopiero co ruszył projekt polityczny pod szyldem nazwiska wokalisty, zbierał elektorat niezadowolonych z ogólnego stanu polskiej polityki, a w swej antysystemowości był bliski sercu części elektoratu PiS. Sojusz z PSL-em z całą pewnością osłabił uczucia tego elektoratu. Kukiz jest więc jak kobieta, która wbrew oczekiwaniom rodziców wyszła za nieodpowiedniego mężczyznę, ten zszargał jej reputację, a finalnie i tak się rozstali. Tyle że polityka to nie relacje męsko-damskie. Politycy Kukiz’15 – choć niekoniecznie sam muzyk – mogliby od biedy wejść do Zjednoczonej Prawicy. Elektoratu PiS-u ich obecność nie zbulwersowałaby w najmniejszym stopniu. Pytanie, czy PiS takie "zabezpieczenie" uważa za opłacalne, pozostaje otwarte.

Może jednak stara, dobra, wypróbowana PO?

Wróćmy jednak do PSL-u. Jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej, pytany przeze mnie o słowa wicemarszałka Zgorzelskiego, stwierdził z dwuznacznym uśmiechem, że słyszał takiego senatora PSL-u, który mówił, że sojusz opozycyjny w Senacie cały czas trwa. Z kolei senator PSL-u Filip Libicki, cytowany przez "Gazetę Polską Codziennie", mówi o tym, że krokami do uzdrowienia współpracy w Senacie miałyby być powołanie rady koordynacyjnej, w której skład weszliby przedstawiciele formacji tworzących większość opozycyjną w Senacie, którzy omawialiby na tym forum poszczególne ustawy, i wyjście z inicjatywą wpisania obecności Polski w UE do konstytucji.

EN Jan Paweł II protesty Strajk Kobiet 1200.jpg
Ten niebezpieczny papież. Felieton Magdaleny Złotnickiej

Warto się jednak zastanowić, czy Koalicji Obywatelskiej PSL jest potrzebny na tyle, by pozwalać mu na stawianie warunków. Dla największej formacji opozycyjnej groźne nie jest wszak to, że PSL będzie ją krytykował, bo to już się działo i nic z tego właściwie nie wynikało, ale to, że PSL pójdzie do PiS-u. Skoro to drugie jest mało realną groźbą, PSL raczej nie będzie miał wyjścia. Między Zjednoczoną Prawicą a opozycją nie ma pola, na którym mogłaby funkcjonować partia środka, zwłaszcza że PSL ma zbyt mało parlamentarzystów, by pozwolić sobie na takie balansowanie na linie. Obie strony będą zarazem patrzeć nieufnie i traktować PSL instrumentalnie.

Hołownia jak Kukiz

Poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15 mówił w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że ludowcy mogą "chcieć zmienić towarzysza walki politycznej, czyli przesiąść się do koalicji z panem Hołownią, bo inne powody są abstrakcyjne, są po prostu miałkie". Czy tego rodzaju mariaż wyszedłby PSL-owi na zdrowie? Jedynym plusem podobnego sojuszu jest to, że Szymon Hołownia – w przeciwieństwie do PiS i KO – mógłby naprawdę zabiegać o koalicję. Zarazem jednak sprawa skończyłaby się podobnie jak w przypadku Kukiz’15. Znów mamy formację z bardzo silnym liderem, który wraz z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem to byłoby zbyt wiele; dwa grzyby w barszcz. Co gorsza, Szymon Hołownia zapewne chętnie skorzystałby ze struktur terenowych PSL-u i wpływów ludowców w samorządach, by wzmocnić własną pozycję polityczną. Po takim wykorzystaniu PSL-u albo podporządkowałby go własnej wizji polityki, albo porzucił. Zatem byłby to kolejny związek wysokiego ryzyka.

Czytaj także:

PSL szuka żony. Problem polega na tym, że dostępne na rynku matrymonialnym kandydatki doszły do wniosku, że nie ma im wiele do zaoferowania albo wręcz myślą, jak na potrzeby chwili wykorzystać nadzieje ludowców na jakiś stały związek. W polityce jak w życiu – samotnemu ciężko. Zapewne więc PSL znajdzie sobie koalicyjną drugą połówkę. Tyle że nie taką, jak chce, ale taką, jaka będzie jego chciała.

Magdalena Złotnicka