Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Klaudia Hatała 29.09.2010

Marcinkiewicz: nie było nacisków

Dopytywany, czy odniósł wrażenie, że ktoś zna treść jego prywatnych rozmów odpowiedział, że "miały miejsce takie zdarzenia".
Kazimierz MarcinkiewiczKazimierz Marcinkiewicz Fot. PAP/Jacek Turczyk

Kazimierz Marcinkiewicz powiedział, że podczas sprawowania przez niego funkcji szefa rządu nie doszło do żadnych nacisków i działań niezgodnych z prawem. Były premier składa zeznania przed komisją śledczą do spraw nacisków na służby i prokuraturę w czasie rządów PiS.

Kazimierz Marcinkiewicz zeznał, że to on decydował o polityce rządu dotyczącej koordynacji służb specjalnych ale przyznał, że wewnątrz rządu był w tej sprawie spór organizacyjny między Zbigniewem Wassermannem i Ludwikiem Dornem. Dorn zdaniem Marcinkiewicza chciał zwiększenia uprawnień wicepremiera w odniesieniu do koordynacji spraw związanych z bezpieczeństwem państwa.

Świadek zeznał, że o pokazaniu przez Zbigniewa Ziobrę akt afery węglowej prezesowi PiS dowiedział się już po fakcie. Przyznał, że była to sytuacja, w której poczuł się pominięty.

Były premier wspominał jedno ze spotkań spotkań Komitetu Politycznego PiS w lutym lub marcu 2006 roku, na którym Jarosław Kaczyński ostro krytykował rząd za brak wyników w walce z układem. Według Kazimierza Marcinkiewicza możliwe jest, że Zbigniew Ziobro chciał pokazać prezesowi PiS, że jego prace posuwają jednak sprawy do przodu i dlatego pokazał mu dokumentację prokuratorską. Świadek zeznał, że jego telefony nie były na podsłuchu ale dodał, że uzyskał informację, że był podsłuchiwany ktoś z kim on się kontaktował telefonicznie.


Były premier potwierdził, że miał podstawy przypuszczać, że ktoś zna treść jego prywatnych rozmów bo jeden z jego asystentów był szczegółowo przepytywany przez wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego. Świadek zaznaczył, że "przepytywanie" nie dotyczyło tylko spraw zawodowych ale także innej natury.


Przed przesłuchaniem, w ramach swobodnej wypowiedzi świadek przedstawił swoje 9-miesięczne rządy jako czas ciężkiej pracy, poświęconej zmienianiu Polski.
Powiedział, że podał się do dymisji po decyzji Komitetu Politycznego PiS 10 lipca 2006 roku, który na wniosek Jarosława Kaczyńskiego podjął decyzję o odebraniu mu rekomendacji. Świadek powiedział, że nie wie jakie były powody tej decyzji ale jego zdaniem wynikła ona z tego, że premierem miał został Jarosław Kaczyński.

"Nie byłem podsłuchiwany"

Kazimierz Marcinkiewicz powiedział w środę przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że nie ma wiedzy, aby był podsłuchiwany. Dodał, że politycy PiS szczegółowo wypytywali jego współpracowników o działania niezwiązane "ze sprawami urzędowymi", które podejmował.

Na pytanie, czy był podsłuchiwany Marcinkiewicz odpowiedział: "Z mojej wiedzy wynika, że nie byłem". Dodał, że raz uzyskał informację, że ktoś, z kim komunikował się telefonicznie, był podsłuchiwany. "To nie było bardzo ważne zdarzenie"- zapewnił.

Dopytywany, czy odniósł wrażenie, że ktoś zna treść jego prywatnych rozmów odpowiedział, że "miały miejsce takie zdarzenia". Podkreślił, że jego asystent był odpytywany przez wiceszefa PiS Adama Lipińskiego "w sposób bardzo szczegółowy". Lipiński miał pytać asystenta m.in. o to, co robi w danym momencie Marcinkiewicz, gdzie przebywa, z kim rozmawia. "To nie było działanie przestępcze, tylko nieetyczne" - ocenił były premier.
Marcinkiewicz dodał, że jest przekonany, że gdy był premierem nie były zbierane haki na polityków opozycji.

Marcinkiewicz powiedział również, że w rządzie był spór między ówczesnym szefem MSWiA Ludwikiem Dornem a ministrem-koordynatorem specsłużb Zbigniewem Wassermannem. Wyjaśnił, że chodziło o koordynację spraw związanych z bezpieczeństwem.
Marcinkiewicz powiedział też, że dobór szefów służb specjalnych "dokonywał się z silnym udziałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego".

Były premier mówił również, że zapamiętał okoliczności odwołania szefa Centralnego Biura Śledczego Janusza Czerwińskiego jako "dziwne". Podkreślił, że nie pamięta jednak szczegółów.

Posłów interesowały kulisy odwołania Marcinkiewicza z funkcji szefa rządu. Były premier oświadczył, że nie poznał odpowiedzi na pytanie, dlaczego został odwołany. "Powodów odwołania mnie z funkcji nie było. Lojalnie realizowałem program PiS" - zaznaczył.
Dodał, że prezydent Lech Kaczyński uważał, że premierem powinien być jego brat - Jarosław i "przez różne działania" chciał do tego doprowadzić.

kh