Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Filip Ciszewski 10.02.2021

"Ostatni raz taka powódź była u nas w 2010 roku". Zablokowana lodem Wisła zalewa Płock

Tak wielkiej wody nie było tutaj od 2010 roku. Woda w niektórych miejscach sięga do pasa - mówią mieszkańcy domków przy ul. Gmury w Płocku. To właśnie m.in. ich ulica najbardziej ucierpiała przez zator lodowy na Wiśle.

Od poniedziałku w Płocku na Mazowszu obowiązuje alarm przeciwpowodziowy. Przyczyną jest zator lodowy na Wiśle poniżej miasta, który blokuje swobodny przepływ wody i powoduje przybór rzeki. Przez to, że utworzył się zator woda zaczęła wylewać na okoliczne pola oraz domy jednorodzinne. Tak jest między innymi na ul. Gmury w Płocku.

Nie każdy może wjechać w małą uliczkę ciągnącą się wzdłuż wałów Wiślanych. Przy skrzyżowaniu z Grabówką stoi patrol policji, który przepuszcza jedynie mieszkańców, którzy próbowali jeszcze w środę ratować swój dobytek oraz dziennikarzy. Daleko jednak się ul. Gmury nie dojedzie, bo już na wysokości numeru 13 rozpoczyna się zalewisko.

Jak w 2010 roku

Mieszkańcy, którzy mieszkają powyżej tego numeru, aby dostać się do swoich domów muszą wchodzić do wody ubrani w wodery.

- W niektórych miejscach woda sięga dosłownie do pasa - powiedział jeden z mieszkańców.

1200.jpg
Stan alarmowy w Płocku przekroczony. Wojewoda: na razie nie ma potrzeby użycia lodołamaczy

Dodał, że chcąc się dostać do swojego domu musiał rozbijać młotkiem lód, który zebrał się wokół drzwi wejściowych.

- Ostatni raz taka wielka woda była tutaj podczas powodzi w 2010 roku - podkreślił.

Ratować zwierzęta

- Przyjechałem zobaczyć jak wygląda sytuacja w moim domu. Chciałem uratować też zwierzęta, które zostały. Niestety trzy moje kury się utopiły - powiedział pan Kazimierz.

O większym szczęściu może mówić inna rodzina, która ubrana w wodery poszła uratować swojego kota. Im się udało, jednak woda była tak duża, że zalało im buty.

Odłączone zasilanie

Mieszkańcy ul. Gmury muszą się zmierzyć z jeszcze jednym problemem oprócz wody - brakiem prądu.

- I to jest najgorsze, bo nawet nie ma jak się ogrzać. W budynkach, które już częściowo zalało, albo zaraz zostaną zalane nie ma już prądu - poinformowała jedna z mieszkanek.

plock powodz terytorialsi free 1200 .jpg
Alarm przeciwpowodziowy w Płocku. MON: terytorialsi są na miejscu, pomagają

Większość mieszkańców Gmury została już ewakuowana. Mieszkają albo w lokalach tymczasowych, które przygotowały dla nich władze miasta, albo u bliskich. Na miejscu zostały tylko dwie rodziny. Jedna, której dom położony jest jeszcze powyżej stanu wody nie chcą się na razie ewakuować. Sąsiadom powiedzieli, że są wyposażeni w żywość i chcą zostać w domu tak długo, ile tylko będą mogli.

Prośba o ewakuację

W o wiele gorszej sytuacji jest druga rodzina, której wyłączono prąd. W ich domu są trzy osoby i kilka kotów. Jak mówili reporterowi PAP druhowie z ochotniczej straży pożarnej, ci mieszkańcy zostaną wkrótce ewakuowani przez Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.

Posłuchaj
00:33 gmury.mp3 Płock: mieszkańcy zalanych posesji o aktualnej sytuacji (IAR)

 

- Chcieli zostać i pilnować swojego majątku. Kupili we wtorek kalosze, które w środę okazały się za małe i już nie mogą wyjść z domu. Dlatego poprosili o ewakuację - powiedział jeden z ochotników.

Woda szybko w górę

Zalewaną przez wodę ulicę monitorowali w środę ochotnicy z OSP Nowe Łupki.

- Przez 30 minut stan wody podniósł się o około 4 centymetry. To bardzo dużo - ocenił jeden ze strażaków.

Z kolei drugi podkreślił, że ostatni raz pamięta takie podtopienia w tym rejonie w 2010 roku, a wcześniej w 1982 roku.

21208290-12.jpg
Płock: przez zator lodowy rośnie poziom wody w Wiśle. Sytuacja pogarsza się

- Robimy, co możemy. Monitorujemy stan wody, jak trzeba to mieszkańcom, którzy zostali, dostarczamy jedzenie. Niestety nie pomaga nam w tym pogoda, przez którą ciężej nam się pracuje - mówią ochotnicy.

Pomoc terytorialsów

Strażaków w ich pracy wspomagają na ul. Gmury żołnierze z Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy również pomagają mieszkańcom m.in. w dostarczeniu żywności czy w ewakuowaniu ich dobytku.

- Na służby, które tutaj pracują nie możemy powiedzieć złego słowa. Pomagają nam. Śmiało można ich pochwalić - zaznaczyli mieszkańcy zalanych terenów.


- Mamy nadzieję, że ta powódź nie narobi większych szkód i niedługo będziemy mogli wrócić do swoich domów - dodali mieszkańcy.

120 strażaków

W środę oficer prasowy mazowieckiego komendanta wojewódzkiego PSP, mł. bryg. Karol Kierzkowski, który przyjechał na zalane tereny poinformował, że działania strażaków są cały czas kontynuowane.

- W tej chwili zaangażowanych jest 120 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczych Straży Pożarnych - powiedział Kierzkowski.

wisła 1200 free.jpg
Plany walki z powodziami będą poddane społecznym konsultacjom

- Na Wiśle jest podwyższony stan wody. Na wodowskazach wskazuje powyżej stanu alarmowego. W ostatnich godzinach odnotowaliśmy nieznaczny przyrost na poziomie kilku centymetrów - podkreślił strażak, dodając, że wszystko wskazuje na to, że sytuacja w najbliższych godzinach może się stabilizować.

Wzmacnianie wałów

Wskazał, że strażacy cały czas monitorują poziom wody.

- Wzmacniamy również wały tam, gdzie to jest potrzebne i staramy się zabezpieczyć wszystkie budynki mieszkalne, tak żeby woda nie wlała się do podpiwniczeń, czy na tereny posesji - podał.

Strażacy używają również cały czas pomp do wody oraz worków z piaskiem.

Jeszcze kilka dni

Podkreślił także, że działania strażaków mogą potrwać jeszcze kilka dni.

- Analizujemy sytuację na bieżąco i będziemy podejmowali takie działania, które będą w danej chwili potrzebne, ale na szczęście nie ma dużych przyrostów stanu wody w ostatnich godzinach, więc to jest dobry prognostyk na przyszłe dni - powiedział.

Łącznie z budynków na terenie całego Płocka, gdzie jest największe zagrożenie ewakuowanych zostało około 100 osób.