Rywalka polskiej tenisistki przystępowała do meczu po trzygodzinnym pojedynku ze swoją rodaczką Samanthą Stosur, byłą mistrzynią US Open. Na początku meczu można było odnieść wrażenie, że Inglis „czuje w nogach” to starcie ze względu na popełniane niewymuszone błędy.
Iga Świątek i zegarkowa afera. Może nauczmy się wygrywać razem z Polką?
W grze Świątek martwić mogła początkowa skuteczność pierwszego serwisu – w pierwszych dwóch gemach serwisowych, w korcie wylądowało tylko 5 z 13 piłek. W czwartym gemie Polka przejęła jednak kontrolę nad meczem, przełamując podanie rywalki już w pierwszej próbie. Raz oddanej przewagi nie oddała do końca seta, wygrywając wszystkie kolejne gemy, pozostawiając Inglis z zaledwie jednym na jej koncie w pierwszym secie.
Po wznowieniu gry nieco lepiej zaczęła sobie radzić Australijka grając nieco odważniej, dzięki czemu punktowała nie tylko przez błędy Polki. Pewny siebie tenis Australijki sprawiał Świątek wiele problemów, przez co do przełamania doszło dopiero w siódmym gemie. Reprezentantka Polski zdobyła przewagę po akcji pod siatką, a następnie dwukrotnie zapunktowała po błędach przeciwniczki. Od stanu 4:3 triumfatorka French Open znów przejęła pełną kontrolę na korcie, zwyciężając dwa następne gemy.