Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Aneta Hołówek 25.03.2021

Sousa jak Brzęczek w debiucie

Dla Paulo Sousy okres aklimatyzacji i selekcji skończył się. 25 marca trener odkrył karty i stanął do starcia z Węgrami o zwycięstwo w debiucie. Jego poprzednikom nie udało się to od ponad dwudziestu lat.
  • W marcu biało-czerwoni zagrają też z Andorą (28 marca) i Anglią (31 marca)

Na relacje ze wszystkich meczów reprezentacji Polski - z Węgrami (25 marca), Andorą (28 marca) i Anglią (31 marca) - zapraszamy do radiowej Jedynki. Początek spotkań o 20.45. Do odbiorników zapraszamy już od 20.40.

Bez rozpoznania bojem

Miejscem pierwszego meczu selekcjonera było Puskas Arena w Budapeszcie. Na tym stadionie niedawno rozegrane zostały spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów. Tym razem stawką były punkty eliminacji mistrzostw świata. Sousa nie miał czasu na sprawdzanie ustawień i personaliów w sparingach - od razu grał o punkty niezbędne, by nie stracić dystansu. W Budapeszcie Polacy zremisowali z Węgrami 3:3.

lewandowski zieliński 1200 f.jpg

El. MŚ 2022: Węgry - Polska [RELACJA]

Węgrzy pokonani w debiucie

Nie wszyscy trenerzy narodowej drużyny byli od razu rzucani na szeroką wodę. Mimo to ostatni raz zacząć od zwycięstwa udało się Januszowi Wójcikowi, a było to 6 września 1997 roku. Przeciwnikami byli... Węgrzy. Na ulubionym stadionie „Wójta”, przy Łazienkowskiej w Warszawie, po golu jednego z jego ulubionych piłkarzy – Krzysztofa Ratajczyka – Polska wygrała 1:0. Były to miłe złego początki, bo po czterech sukcesach przyszły czasy chude i tyleż meczów bez wygranej.

Mission impossible na dzień dobry

Następca Wójcika, Jerzy Engel, w debiucie dostał zadanie z gatunku niewykonalnych. Wyjazd do Hiszpanii, w dodatku bez czołowych zawodników, bo mecz odbywał się w styczniu, poza oficjalnym terminem UEFA. Bez Dudka, Świerczewskiego i właściwie całego bloku defensywnego gładko ulegliśmy gospodarzom 0:3.

lewandowski 1200 f.jpg
W garniturze, maseczce i z orderem na szyi. Lewandowski pokazał prezydentowi jak gra najlepszy piłkarz świata

Engel był jednym z nielicznych, którzy lepiej kończyli, niż zaczynali. Ostatni mecz pod jego wodzą wygraliśmy z USA 3:1 i to na mistrzostwach świata. Wcześniejsze porażki przesądziły jednak los tak Polaków, jak i ich selekcjonera.

Krótka przygoda prezesa

Wydawało się, że wynik i styl konfrontacji z Amerykanami daje nadzieje na kontynuowanie współpracy. Inaczej uznali jednak włodarze PZPN, wybierając na trenera kadry wiceprezesa Związku – Zbigniewa Bońka. Była to chybiona decyzja, której zapewne do dziś żałuje nawet on sam.

Na start nie było wcale najgorzej. W Szczecinie gościliśmy mocnych, choć jeszcze nie aż tak jak obecnie, Belgów. Szybko objęliśmy prowadzenie po golu Macieja Żurawskiego. O ostatecznym remisie przesądził błąd idola miejscowych kibiców – Radosława Majdana.

Fatalny styl porażek z Łotwą i Danią przesądził o odejściu „Zibiego” już po trzech miesiącach. Najwyraźniej była mu pisana inna rola w polskim futbolu.

Bałkańskie szlify Janosika

Paweł Janas miał dużo bogatsze trenerskie CV. I w roli trenera kadry również dopisał w nim kilka linijek. Pierwsze mecze pod jego wodzą były całkiem obiecujące – w chorwackim Splicie najpierw zremisowaliśmy z silnymi gospodarzami 0:0, by dwa dni później w rezerwowym składzie pokonać 3:0 Macedonię. Wkrótce wracały eliminacje Mistrzostw Europy i trzeba było gasić pożar, który wybuchł po porażce z Łotwą. Na drodze znów stanęli Węgrzy, którzy tym razem nie dali się pokonać i debiut Janasa w meczu o punkty zakończył się bezbramkowo.

Janosik nie został pierwszym w historii, który wprowadził naszą reprezentację do Mistrzostw Europy. Udało się za to zagrać na Mundialu w Niemczech 2006. Tam powtórzyliśmy wszystkim znany schemat – mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Ten ostatni udało się wygrać, podobnie jak Engelowi. I podobnie jak jemu nie pomogło to zachować posady.


Paulo Sousa 1200.jpg
El. MŚ 2022: przed mundialem w Rosji panował optymizm. Sousa ma inne wyzwania niż Adam Nawałka

Leo zaczął tak, jak „Zibi” skończył

Jego kontynuatorem został pierwszy obcokrajowiec w tej roli – Leo Beenhakker. Holender zaczął tak, jak Boniek skończył – od wyjazdowego 0:2 z Danią. Potem było 1:3 z Finlandią na start kolejnych eliminacji i wydawało się, że były szkoleniowiec m.in. Realu Madryt może szybko podzielić los obecnego Prezesa PZPN.

Pod wodzą Leo awansowaliśmy po raz pierwszy na finały Mistrzostw Europy. Kwalifikacje do Mundialu zakończyliśmy jednak na piątym miejscu w grupie, wyprzedzając tylko San Marino.

I Mourinho by nie pomógł?

Do tego wyniku w niewielkim stopniu przyczynił się Stefan Majewski – tymczasowy selekcjoner po zwolnieniu Beenhakkera. Pod wodzą zdobywcy trzeciego miejsca na mistrzostwach świata w 1982 roku rozegraliśmy dwa mecze. Oba przegrane i bez zdobytej bramki. W debiucie przegraliśmy 0:1 z Czechami, których prowadził, również tymczasowo, prezes tamtejszej federacji Ivan Hasek. Jemu udało się wygrać. Gra Polaków wyglądała tak beznadziejnie, że wydawało się, iż nie pomógłby ani Jose Mourinho, ani Kazimierz Górski. 

Rumunia weryfikuje

Zadanie przygotowania naszych do mistrzostw Europy 2012 otrzymał Franciszek Smuda. Na początek przyszło mu się zmierzyć z Rumunią. Przegraliśmy 0:1, a Franzowi na pocieszenie pozostało to, że był już trzecim selekcjonerem Polaków pokonanym w debiucie przez Rumunów. Wcześniej zdarzyło się to za czasów Ryszarda Kuleszy i pierwszej kadencji Antoniego Piechniczka.

Jakub Moder 1200.jpg
Moder zadebiutował w Premier League w wyjściowym składzie i zebrał pochwały. "Kuba to bestia"

Gwiazda Ekstraklasy wygrała z Fornalikiem

Smuda na przygotowanie kadry do Euro miał dwa i pół roku. Mimo to skończyło się na ostatnim miejscu w grupie, które przypieczętowała porażka z Czechami. W tej sytuacji jego następca, Waldemar Fornalik, musiał odmłodzić drużynę i sprawić by odzyskała zaufanie kibiców.

Pierwszy mecz w tym na pewno nie pomógł. Pokonali nas Estończycy po golu Konstantina Vassiljeva w ostatniej minucie. Być może tą bramką dał się zapamiętać w naszym kraju późniejszy zawodnik Piasta Gliwice i Jagiellonii Białystok.

Fornalikowi akurat udało się wygrać z Duńczykami. Przeciętny kibic jednak bardziej pamięta, że to za jego kadencji straciliśmy bramkę z San Marino, które w ten sposób przełamało wieloletnią niemoc strzelecką.

Gwizdy na początek, gwizdy na koniec

Większość kibiców spodziewała się trenera z zagranicy, z sentymentem wspominając świetne mecze z Portugalią i Belgią za kadencji Leo Beenhakkera. W tej sytuacji zatrudnienie Adama Nawałki przyjęto w kraju z mieszanymi odczuciami. Porażka 0:2 ze Słowacją na inaugurację, w dodatku odniesiona przed własną publicznością, tylko pogorszyła atmosferę wokół kadry. Kibice we Wrocławiu żegnali buczeniem drużynę, w której najlepszym piłkarzem był bramkarz Artur Boruc.

Era Nawałki dobiegła końca po zrealizowaniu znanego schematu – na mistrzostwach świata w Rosji przegraliśmy dwa pierwsze mecze. Ostatni z Japonią udało się wygrać w mało chwalebnych okolicznościach. Prowadzący 1:0 Polacy nie kwapili się do ataku na rywali, którym jednobramkowa porażka dawała awans z grupy. Mecz zakończył się w akompaniamencie gwizdów kibiców rozżalonych brakiem walki na boisku.

Obiecujące wejście Brzęczka

Ciężkie zadanie na start miał Jerzy Brzęczek. Debiutował nie tylko on, ale też Liga Narodów i w pierwszym jej meczu mieliśmy zmierzyć się z Włochami na ich terenie. Było się czego obawiać. Polacy jednak nie tylko nie przegrali, ale też po raz pierwszy od meczu z Belgią za czasów Bońka strzelili gola na powitanie nowego selekcjonera. Po trafieniu Piotra Zielińskiego prowadziliśmy 1:0. Skończyło się remisem. Dodajmy, że sprawiedliwym i osiągniętym po dobrym meczu z trudnym rywalem.

Dobrze zacząć, jeszcze lepiej skończyć

Ewentualna wygrana z Węgrami da nie tylko trzy punkty w eliminacjach mistrzostw świata, ale też zacznie budować zaufanie do nowego selekcjonera. W przypadku potknięcia należy jednak pamiętać, że dla trenera ważniejsze niż dobrze zacząć jest dobrze skończyć, bo to zazwyczaj oznacza sukces w imprezie docelowej.

MK

Czytaj także: