Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Izabela Tomaszewska 17.03.2021

Doradca izraelskiego ministra zdrowia ds. szczepień: widać, że szczepienia działają

- Zaczęliśmy szczepienia pod koniec grudnia, a już na początku lutego pojawiły się sygnały, że one działają - powiedział prof. Cyrille Cohen, immunolog, doradca izraelskiego ministra zdrowia ds. szczepień przeciwko COVID-19. Jak dodał, efekty pojawiają się "po upływie miesiąca, półtora" od zaszczepienia starszej części populacji.

W Izraelu zaszczepiono 55 proc. całej populacji. - Ludzie w wieku ponad 50 lat są zaszczepieni w 80-90 proc., dlatego, choć oczywiście martwimy się tym, że zakażeń nadal przybywa, nie musimy się już tak bardzo obawiać śmiertelnych efektów zachorowań - przyznał Cohen, który jest profesorem Uniwersytetu Bar-Ilan oraz szefem Laboratorium Immunologii Nowotworu na Wydziale Nauk Przyrodniczych im. Miny i Everarda Goodmanów.

szczepionka PAP 1200.jpg
Szczepionki przeciw COVID-19. Dr Paweł Kowalski: tylko kilka krajów jest przed UE

W jego ocenie to właśnie efektem kampanii szczepień jest obecnie znacznie mniejszy odsetek ciężkich przypadków COVID-19 i spadek liczby zgonów. Jak przyznał profesor, na przełomie stycznia i lutego w Izraelu notowano 1200 poważnych przebiegów zachorowań na COVID-19 i 60 zgonów dziennie, a dziś 600 ciężkich przypadków i maksymalnie 15 zgonów.

- To prawda, że wciąż przybywa zakażeń, ale dynamika wzrostu jest już mniejsza. W styczniu i w lutym notowaliśmy nawet 20 tys. nowych zachorowań dziennie, a obecnie 2-3 tys. Zakażenia dotyczą zresztą przede wszystkim młodszej części populacji Izraela. 80 proc. nowych chorych to 40-latkowie, którzy jeszcze się nie zaszczepili. Znakomita większość obecnych hospitalizacji, około 95 proc., dotyczy osób, które nie zostały jeszcze zaszczepione - tłumaczył profesor i dodał, że jest zadowolony ze skuteczności szczepień przeciwko COVID-19.

Czytaj także:

- Zaczęliśmy przecież szczepić w trudnej sytuacji. W styczniu zmarło 1500 osób. Lockdown ustabilizował wtedy sytuację, spowolnił przyrost liczby zakażeń, jednak chorych wciąż przybywało, ponieważ w Izraelu pojawił się brytyjski wariant koronawirusa. Obecnie ta odmiana już zresztą dominuje i odpowiada za 80-90 proc. dziennych zakażeń - wyjaśnił prof. Cohen.

Jak długo trzeba czekać na efekty szczepień?

Pytany o to, jak długo trzeba będzie czekać na efekty szczepień w Polsce, profesor odpowiedział, że trzeba się uzbroić w cierpliwość.

- Między podaniem pierwszej i drugiej dawki muszą minąć co najmniej trzy tygodnie i kolejny tydzień, dwa, aby pojawił się efekt szczepienia. Jeśli więc chcecie poczuć w Polsce efekty, zresztą w każdym innym kraju, trzeba tak jak w Izraelu zaszczepić starszą część populacji, bo to ona jest najbardziej zagrożona. Wtedy, po upływie miesiąca, półtora, zaczną się pojawiać efekty i można się spodziewać spadku ciężkich przypadków COVID-19, a co za tym idzie, mniejszej liczby zgonów - powiedział prof. Cohen.

Doradca ministra zdrowia wyjaśnił także, jak udaje się szczepić Izraelczyków w tak rekordowym tempie. Jego zdaniem zdecydował fakt, że "władze Izraela bardzo wcześnie, bo już latem ub. roku", skontaktowały się z producentami: Pfizerem, Moderną i firmą AstraZeneca i podpisały kontrakty na dostawy szczepionek.

Czytaj także:

- Byliśmy po prostu przekonani, że szczepienia to jedyny sposób, żeby pokonać pandemię. Do sprawnego prowadzenia tej kampanii przyczyniła się też dobra logistyka, którą zawdzięczamy m.in. digitalizacji systemu ochrony zdrowia - ocenił profesor i dodał, że w ciągu tygodnia udało się zorganizować 400 centrów szczepień i rozplanować je tak, że "każdy Izraelczyk ma do nich blisko".

W jego ocenie, duże znaczenie miała też dość powszechna świadomość w społeczeństwie, że szczepienia pozwolą wyjść z lockdownów.

- Wszystko razem sprawiło, że udało się zorganizować kampanię, w której w pewnym momencie szczepiliśmy 2 proc. populacji dziennie - stwierdził profesor.

Kampanię szczepień utrudniają fake newsy

Jego zdaniem kampanię szczepień wciąż utrudniają fake newsy, które trzeba zwalczać, choć przyznał, że "kiedy ludzie widzą, że szczepienia przynoszą efekt i że nic złego się nie dzieje" nieprawdziwe informacje nie mają już takiej siły oddziaływania jak wcześniej. Jak tłumaczył, przed kampanią szczepionkową 20 proc. Izraelczyków było zdecydowanie przeciwnych szczepieniom, a 40 proc. się wahało, ale teraz przyjęcie szczepionki deklaruje 90 proc. populacji.

von der leyen 1200 forum.jpg
Szczepionkowy chaos w UE. "Gdyby von der Leyen nie była Niemką, już dawno straciłaby stanowisko"

- Największe obawy, szczególnie wśród ultraortodoksów i w społeczności arabskiej, wciąż budzą jednak fake newsy o bezpłodności powodowanej rzekomo przez szczepionkę - przyznał profesor i wyjaśnił, na czym polega manipulacja w tej sprawie.

- Z szeroko rozpowszechnianego w Izraelu fake newsa wynika, że zaszczepione kobiety już nie zajdą w ciążę. Pojawia się przy tym argument, że białko S (kolca) koronawirusa przypomina rzekomo białko łożyska, a ponieważ szczepionka mRNA zawiera informację o syntezie białka S, to przeciwciała anty-SARS-CoV-2 uniemożliwią także zajście w ciążę. To kompletna nieprawda, nie ma między tymi białkami żadnego podobieństwa, nie mówiąc o tym, że biorące udział w badaniach klinicznych kobiety zachodziły w ciążę - powiedział profesor.

Czytaj więcej:

Według Cohena wątpiących czasem pomaga przekonać samo życie. - Trzy tygodnie temu mieliśmy w Izraelu dramatyczny przypadek kobiety w ciąży, która była przeciwniczką szczepień. Niestety zachorowała na COVID-19 i zmarła. Ta historia wstrząsnęła ludźmi. Wciąż powtarzam, że każdy ma prawo podjąć decyzję o tym, czy się zaszczepi, czy nie, szczepienia są w Izraelu dobrowolne, ale powinien ją podjąć w oparciu o fakty - przekonywał profesor.

Profesora martwi wciąż siła oddziaływania fake newsów. - Wedle mojej oceny, spora część 90 tys. osób powyżej 60. roku życia, które wciąż się nie zaszczepiły, wierzy w niesprawdzone informacje na temat szczepionek - przyznał profesor.

Jest też zaniepokojony pojawianiem się nowych odmian koronawirusa. - Szczególnie martwi mnie południowoafrykańska odmiana SARS-CoV-2. Na szczęście w Izraelu odpowiada ona teraz jedynie za 1 proc. nowych zakażeń, ale przecież otwieramy granice i to budzi moje obawy. Na razie granicę może przekroczyć jedynie 1-3 tys. osób dziennie. Są one testowane na lotnisku, a jeśli test PCR daje wynik pozytywny, sprawdzamy, z którym wariantem wirusa mamy do czynienia. Przyjezdni otrzymują specjalną elektroniczną bransoletkę, za pomocą której możemy sprawdzać, czy się izolują. To ważne, bo według badań 70 proc. z nich nie chce zostać w domu, a przez to może wzrosnąć ryzyko transmisji groźnych wariantów wirusa - przestrzegł prof. Cohen.

Izrael na "dobrej drodze" do normalności

Na pytanie, kiedy Izrael wróci do normalności, profesor odpowiedział, że jego kraj jest już na dobrej drodze.

- Tydzień temu otworzyliśmy restauracje. Stopniowe luzowanie obostrzeń nie spowodowało na razie jakiegoś nagłego przyrostu zakażeń. Wręcz przeciwnie, współczynnik reprodukcji wirusa R spadł z 1,3 do 0,8, a to oznacza, że epidemia słabnie. To dobra wiadomość i mam nadzieję, że się nie cofniemy z tej drogi. Oczywiście dobre wyniki Izraela nie wystarczą, z pandemią muszą sobie poradzić także inne kraje, a to wymaga czasu. Mimo to już dziś możemy być bardzo ostrożnymi optymistami. Zasłużyliśmy na to - podsumował prof. Cohen.