Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Michał Błaszczyk 22.06.2021

Energetycy boją się o miejsca pracy. Chcą umowy społecznej, jak górnicy

Przedstawiciele związków zawodowych z sektora energetyki chcą gwarancji ustawowych i umowy społecznej na wzór tej dla sektora węgla kamiennego. Swoje postulaty przedstawili na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji energii, klimatu i aktywów państwowych.

Przedstawiciele związków zawodowych wskazywali przede wszystkim na niepewność w związku z planowanym przenoszeniem pracowników wraz z wytwórczymi aktywami węglowymi do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Wyrażali też obawy, że w ramach transformacji nie da się stworzyć takiej liczby nowych miejsc pracy, np. w sektorze OZE, by zrównoważyć ubytek miejsc pracy w konwencjonalnej energetyce.

panele słoneczne fotowoltaika energetyka 1200.jpg
"Celem Polski jest obniżenie emisyjności gospodarki". Wiceminister funduszy o transformacji energetyki

Obawy o zachowanie układów zbiorowych i miejsc pracy

Jak wskazywał Marcin Szymanek ze Zrzeszenia Związków Zawodowych Energetyków, strona społeczna wciąż nie może się dowiedzieć od rządu, czy np. NABE będzie pojedynczym pracodawcą, czy będzie ich tam więcej i czy wejdą do niej też elektrociepłownie. Zwrócił uwagę, że pracownicy energetyki mają układy zbiorowe, czy regulaminy pracy i nie wiadomo co się z nimi stanie po przejściu do NABE. - Zgodnie z ustawą, jeżeli nie będzie nowych ustaleń, to będą obowiązywać najwyżej przez rok - zauważył Szymanek.

Jak dodał, powszechne jest przekonanie, że NABE będzie "umieralnią” dla elektrowni węglowych. - Dla górników zawarto umowę, a dla energetyków jest tylko o tym mowa - stwierdził związkowiec. Marcin Szymanek podkreślił, że oczekiwanie gwarancji ustawowych wynika z tego, iż grupy energetyczne często wypowiadają umowy społeczne, kiedy stają się niewygodne i jest obawa, że tak samo będzie w NABE.

Czytaj także:

Mariusz Kamiński, również ze Zrzeszenia Związków Zawodowych Energetyków wskazywał na rozmiary transformacji. Jak mówił, w należącym do PGE Zespole Elektrowni Dolna Odra (ZEDO) pod koniec 2020 r. pracowało 1400 osób, a kiedy przejdzie ona na budowane obecnie źródła gazowe - będzie to 65 osób. Powątpiewał też, czy sektor energetyki wiatrowej może wygenerować 70 tys. miejsc pracy. - Wszyscy jesteśmy otwarci na szczery i normalny dialog. Wiemy, że jest potrzebna optymalizacja, ale oczekujemy uwzględnienia naszych argumentów i podpowiedzi rozwiązań - mówił.

"Szansę przejścia do innych obszarów"

Prezes PGE GiEK Wioletta Czemiel-Grzybowska podkreślała z kolei, że w regionach bełchatowskim czy turoszowskim powstają plany z konkretnymi rozwiązaniami, wskazującymi gdzie i jakie miejsca pracy powstaną w miejsce energetyki konwencjonalnej. - W ZEDO nie było zwolnień grupowych, daliśmy szanse przejścia do innych obszarów energetyki, np. do elektrociepłowni i do spółki, która będzie eksploatować nowe bloki gazowe - mówiła Czemiel-Grzybowska. Jak podkreśliła, do innych linii biznesowych chce przejść więcej pracowników, niż zakładała spółka. Ponad 400 osób znajdzie zatrudnienie w elektrociepłowni, a kolejne kilkadziesiąt przy nowej inwestycji w gaz - zaznaczyła Wioletta Czemiel-Grzybowska. 

- Obawiamy się, że ci ludzie, którzy przechodzą do elektrociepłowni, za rok będą bez pracy - replikował Kamiński.

"Nie wygląda tak, jak przedstawia to Unia"

Poseł PiS Beata Mateusiak-Pielucha stwierdziła z kolei, że nie da się zastąpić Bełchatowa miejscami pracy przy OZE, i taka transformacja będzie tworzeniem regionów biedy i bezrobocia. Jej zdaniem, polski rząd powinien mocniej walczyć w UE o energetykę węglową, bo "z węglem nie wygląda tak źle, jak przedstawia to Unia". Jak wskazywała, węgiel to stabilne źródło energii, jego ceny rosną, oraz istnieją nowoczesne metody spalania.


mbl