Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Damian Zakrzewski 07.08.2021

"Twarze białoruskich protestów". Proces opozycjonistów w Mińsku

W Mińsku trwa proces Maryi Kalesnikawej i Maksima Znaka, współpracowników oponentów Łukaszenki, którzy dla całego świata stali się symbolami białoruskiego protestu, a dla władz w Mińsku - ekstremistami. Z relacji bliskich wynika, że oboje nie tracą ducha, a Znak przekazuje na wolność wiersze.

W listach do ojca, z którym nie widziała się od chwili aresztowania, czyli 11 miesięcy temu, Kalesnikawa napisała, że "jest gotowa na każdy wyrok". Jej i Znakowi grozi kara do 12 lat więzienia.

W środę, w dniu początku procesu, media obiegły zdjęcia Kalesnikawej, uśmiechającej się i tańczącej w sądowej klatce, w której umieszczono ją razem ze Znakiem. Była ubrana w czarną sukienkę, a usta umalowała ulubioną czerwoną szminką. Rękami pokazała symbol serca.

- To nie jest dla mnie radosny dzień, ale mimo to się uśmiecham. Wiem, że na pewno jest jej ciężko, ale zachwyca mnie jej postawa i sprawia, że chcę być podobny do niej – powiedział jej ojciec, Alaksandr w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji Dożdż. - Nie czuję nic oprócz dumy – oświadczył.

TT granica migracja 1200.jpg
Z Białorusi na Litwę przedostaje się mniej nielegalnych migrantów

Twarze protestów

Zachodnie media nazwały Kalesnikawą i Znaka twarzami białoruskiego protestu, który wybuchł po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Kalesnikawa była najpierw szefową sztabu wyborczego Wiktara Babaryki, a po jego aresztowaniu dołączyła do ekipy kandydatki Swiatłany Cichanouskiej.

Razem z nią i Weraniką Capkałą prowadziły wspólnie kampanię wyborczą, tworząc egzotyczne dla białoruskiej polityki "kobiece trio". Przed wyborami, dopóki władze na to zezwalały, na organizowane przez nie wiece przychodziły i przyjeżdżały tysiące ludzi.

Po wymuszonym przez KGB wyjeździe z kraju Swiatłany Cichanouskiej, Kalesnikawa, Znak i inni współpracownicy oponentów Łukaszenki utworzyli Radę Koordynacyjną, która w ich zamyśle miała być platformą dialogu politycznego i społecznego. Władze uznały ją za organizację ekstremistyczną.

Czytaj również:

Co władze mają na myśli, gdy mówią o "wezwaniach do działań na szkodę bezpieczeństwa narodowego, zmowie w celu przejęcia władzy i utworzenie organizacji ekstremistycznej", dokładnie nie wiadomo, ponieważ informacji na temat śledztwa oficjalnie nie udzielano, a proces jest niejawny. Bliskich, nawet rodziców, na salę sądową nie wpuszczono, choć mieli nadzieję, że chociaż w ten sposób będą mogli zobaczyć swoje dzieci.


Ojciec Kalesnikawej przed budynkiem sądu oglądał na telefonie krótkie nagranie opublikowane przez państwowe media. Uśmiechał się do aparatu. Mówił, że Masza nie może w areszcie farbować włosów, dlatego stała się brunetką. Strzyże się sama maszynką, którą udało się przekazać w paczce.

W pisemnym wywiadzie dla telewizji Dożdż Kalesnikawa napisała, że proces utajniono, bo w przeciwnym razie "wszyscy zobaczyliby, że to władze są głównym zagrożeniem dla Białorusinów i Białorusi".

Jak pisała, proponowano jej wywiad dla telewizji, podobny do tego, jakiego udzielił aresztowany Raman Pratasiewicz - były redaktor opozycyjnego kanału NEXTA kajał się w nim i krytykował opozycję, a Łukaszenkę pochwalił za siłę charakteru i "stalowe j.ja". Odmówiła, podobnie jak na sugestie, by napisała wniosek o ułaskawienie. - Jestem niewinna, dlatego wykluczam to – powiedziała w wywiadzie.

Kalesnikawa we wrześniu ub. roku została "porwana" przez nieznane osoby w centrum Mińska. Potem służby specjalne próbowały zmusić ją do opuszczenia kraju, wywożąc na granicę z Ukrainą, jednak na granicy kobieta podarła paszport. Według Alaksandra Kalesnikawa zrobiła to, by pozostać na Białorusi, a także po to, by pokazać, że "nie będzie działać według scenariusza służb specjalnych".

Pawieł Łatuszka 1200 free tt.jpg
Łatuszka: Łukaszenka podchodzi do sportu jak do swojej zabawki

Absurd

Znak, który sam jest adwokatem, postępowanie i proces określił jako absurdalne.

- Nie mogę zrozumieć, wiedząc nie tylko o wszystkich publicznych działaniach, ale i o każdym zdaniu, każdej myśli, tych, którzy pracowali ze mną ubiegłego lata, jak można wszystko przedstawiać dokładnie na odwrót w dokumencie, który ma zmienić życie człowieka na okres do 12 lat. Szczerze mówiąc, nawet przy tym wszystkim, co się dzieje, nie mieści mi się to w głowie – powiedział Znak w wywiadzie dla Deutsche Welle, przekazanym przez adwokata. Tekst oskarżenia porównał do hollywoodzkiego filmu, w którym na końcu małym drukiem napisano: "oparto o realne wydarzenia".

Czytaj także:

"Najsmutniejsze jest to, że w myśl tego oskarżenia za ekstremistów można uznać wszystkich Białorusinów, którzy weszli do Rady Koordynacyjnej, by próbować jakoś pomóc w konstruktywnym rozwiązaniu w kontekście sierpnia 2020 r." – napisał Znak. Jego zdaniem, oskarżając o spisek jego i Kalesnikawą, śledczy de facto oskarżają każdego, kto nie zgadza się z polityką władz.

W listach z aresztu Znak wysyła wiersze, w których komentuje białoruską rzeczywistość – pisze o swojej sytuację, bezprawiu w kraju, utajnionym procesie i o baronie, który jest wprawdzie znużony byciem bohaterem, ale co dzień "wyżej podkręca wąs" i wychodzi z domu, by dokonywać nowych "wyczynów".

Kalesnikawa z wykształcenia jest muzyczką, gra na flecie. Przed rozpoczęciem współpracy z Wiktarem Babaryką – najpierw przy projektach kulturalnych, a potem w polityce – przez wiele lat pracowała w Niemczech. Znak to utytułowany prawnik, wykładowca, pracował jako ekspert Banku Światowego i konsultant UNDP. Oprócz rosyjskiego i białoruskiego zna także języki angielski i niemiecki. Oboje zostali uznani za więźniów politycznych.

dz