Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Paweł Kurek 19.08.2021

Migranci jako "instrument politycznego nacisku Łukaszenki". Wiceszef MSZ: nie ma na to zgody

- Osoby koczujące na granicy polsko-białoruskiej powinny być traktowane w jak najlepszy sposób, natomiast nie może być zgody na to, by wykorzystywać je jako instrument polityczny nacisku na Polskę - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
twitter granica polska białoruś 1200.jpg
Imigranci przy granicy z Białorusią. Szef MON: wojsko ułożyło ponad 100 km ogrodzenia

Przydacz był pytany w TVN24 o sprawę grupy migrantów, która od tygodnia koczuje w Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej. Grupa kilkudziesięciu obywateli Afganistanu od 11 dni koczuje w Usnarzu Górnym w lesie przed granicą Białorusi z Polską.

- Migracja na polskich granicach to jest tak naprawdę akcja polityczna Alaksandra Łukaszenki - stwierdził wiceszef MSZ. Podkreślił, że tego typu sytuacje są bardzo trudne i takie osoby powinny być traktowane, w miarę możliwości, w jak najlepszy sposób.

- Natomiast nie może być zgody na to, by wykorzystywać tych ludzi bezwzględnie jako żywe tarcze, jako instrument polityczny nacisku na Polskę. To są migranci wysłani tu przez Alaksandra Łukaszenkę, który próbuje tym samym wywołać kryzys - powiedział.

- Polska jest państwem prawa, obowiązuje tutaj prawo; żeby móc przekroczyć granicę, trzeba to zrobić w sposób legalny, przez przejście graniczne, z odpowiednimi dokumentami. Jeżeli osoby przekraczają granicę bez dokumentów - bez względu, z jakiej to jest granicy, czy to z ukraińskiej, białoruskiej czy rosyjskiej, straż graniczna musi w sposób naturalny takie osoby powstrzymywać. Jeżeli my sami nie będziemy przestrzegali swojego prawa, to trudno oczekiwać tego od innych - mówił.

Powrót na Białoruś

Na uwagę, że Polska ma przecież obozy przejściowe, w których można sprawdzać migrantów i umożliwić im złożenie dokumentów, Przydacz stwierdził, że jeżeli ktoś z powodów politycznych ucieka ze swojego państwa, ma prawo wystąpić o azyl i są do tego odpowiednie procedury, m.in. polegające na stawieniu się u polskiego konsula.

Dopytywany, czy to znaczy, że osoby, które przekroczyły granicę, muszą wrócić na Białoruś, Przydacz powiedział, że tak. Zaznaczył, że jeżeli ze względów politycznych potrzebują one wsparcia, to są do tego inne instrumenty i - zaznaczył - "to nie jest odpowiednia droga, by poprzez zieloną granicę próbować się przedostawać do Polski".

Podkreślił, że nasz kraj jest odpowiedzialny nie tylko za granicę Polski, ale też za granicę całej UE.

1200 ewakuacja samolot facebook.jpg
Ewakuacja z Afganistanu. Dwoje ostatnich obywateli Polski wyleciało z Kabulu do Uzbekistanu

Przydacza spytano, czy były w tej sprawie prowadzone jakieś rozmowy z administracją Łukaszenki. - Odbyła się rozmowa wiceministra spraw wewnętrznych z jego odpowiednikiem z Mińska w tej sprawie, w której w sposób jasny przedstawiliśmy, jaki jest nasz ogląd tej sytuacji. Uważamy to za akcję prowokacyjną służb białoruskich i oczekujemy zmiany tej polityki - powiedział Przydacz.

Zaznaczył, że nie uczestniczył w tym spotkaniu, nie chciał zdradzać jego przebiegu, ale - jak podkreślił - "można się spodziewać, że strona białoruska nie zawsze konstruktywnie do tych rozmów podchodzi". - Ten problem należy rozwiązać wewnątrzbiałorusko i należy zaprzestać ze strony Mińska tego typu działań w stosunku do Polski. Białoruś ma wystarczająco wiele problemów, którymi powinna się zająć, nie powinna wykorzystywać biednych ludzi z dalekich krajów jako żywych tarcz do prowokowania wewnętrznych kryzysów w państwach UE - ocenił.

Gra polityczna opozycji

Przydacza spytano także, czemu posłom KO Michałowi Szczerbie i Dariuszowi Jońskiemu, którzy przywieźli w środę imigrantom śpiwory, koce, jedzenie i wodę, nie wolno było podejść, by te dary przekazać. Wiceszef MSZ odparł, że dlatego, że nie mogą oni przekraczać nielegalnie białoruskiej granicy. - To jest gra na emocjach, moim zdaniem to nie jest moment na wykorzystywanie tego typu sytuacji do wewnętrznej gry politycznej, jaką niektórzy chcą uprawiać - ocenił.

W ostatnich miesiącach na granicach Białorusi z UE gwałtownie wzrosła liczba nielegalnych migrantów z Iraku, Syrii, Afganistanu i innych krajów. Najwięcej osób trafiło dotąd na Litwę, która zarzuciła Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na jej terytorium w ramach "wojny hybrydowej".

Po tym, jak Litwa przyjęła przepisy, umożliwiające jej służbom granicznym odsyłanie migrantów na Białoruś, ich grupy przekierowały się na granicę z Łotwą i Polską. Również Łotwa podjęła decyzję o odsyłaniu migrantów i wprowadziła na granicy stan sytuacji wyjątkowej.

pkur