Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Bartłomiej Feretycki 23.08.2021

Skoro jesteśmy na wojnie, to musimy się bronić. Felieton Miłosza Manasterskiego

Premierzy Polski, Litwy, Łotwy i Estonii określają działania białoruskiego reżimu jako mające charakter wojny hybrydowej. Jak więc traktować działające w Polsce media, których przekaz realizuje interesy napastnika?

Polska i Litwa zostały zaatakowane. Wprost mówi o tym dzisiejsze oświadczenie szefów rządów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii opublikowane na stronie kancelarii premiera.

1200_Łukaszenka_shutterstock.jpg
Fałszywy dylemat i miliony dla Łukaszenki. Felieton Miłosza Manasterskiego

"My, Premierzy Litwy, Łotwy, Estonii oraz Polski, wyrażamy poważne zaniepokojenie sytuacją na granicach Litwy, Łotwy i Polski z Białorusią. Jest dla nas jasne, iż bieżący kryzys został zaplanowany i w sposób systematyczny zorganizowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Wykorzystywanie imigrantów w celu zdestabilizowania sąsiadujących państw stanowi wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego i kwalifikuje się jako atak hybrydowy przeciwko Litwie, Łotwie i Polsce, a tym samym przeciwko całej Unii Europejskiej" - czytamy w oświadczeniu podpisanym m.in. przez Mateusza Morawieckiego.

Czytaj także:

Trudno by jaśniej opisać sytuację. A przecież nadal przedstawiciele opozycji i media z nimi powiązane kwestionują używane dla opisania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej pojęcia "wojna hybrydowa".

Nie ma jednej definicji, czym jest "wojna hybrydowa". Gen. Walerij Gierasimow, szef sztabu generalnego sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w swoim artykule "Znaczenie nauki w przewidywaniu" stwierdził, że w XXI w. będzie zanikać granica między stanem wojny i pokoju. Według Gierasimowa nowe wojny nie będą poprzedzane formalnym aktem ich wypowiedzenia i będą przebiegały według nieznanego wcześniej schematu. Dodajmy, że wojna hybrydowa jest "rozwiązaniem" dla państwa, które nie może podjąć konwencjonalnej konfrontacji, między innymi z powodu dysproporcji sił. Bezpośredni "gorący" atak Białorusi na Polskę zajmującą wg Global Power Index 23 miejsce na świecie w rankingu siły militarnej (Białoruś zajmuje 50 miejsce) jest bezcelowy, ponadto spowodowałby odpowiedź NATO. Natomiast prowadząc wojnę hybrydową, Białoruś nie naraża się ani na bezpośrednią odpowiedź siłową Polski i Sojuszu Północnoatlantyckiego, ani na wysokie koszty prowadzenia działań zbrojnych. Dzisiaj Łukaszenka wręcz przerzuca te koszty na imigrantów opłacających się przemytnikom.

1200 jakub kumoch pap.jpg
Jakub Kumoch o sytuacji na granicy z Białorusią. "To akcja przeciwko UE i NATO"

Wikipedia definiuje wojnę hybrydową jako strategię wojenną łączącą "działania konwencjonalne, nieregularne, cybernetyczne, terroryzm i przestępczość, w tym samym czasie i na tym samym polu bitwy, celem osiągnięcia celów politycznych". Niech nas nie zmyli skupienie się na ostatnich wydarzeniach, bo działania hybrydowe Białorusi przeciwko Polsce trwają już od ubiegłego roku. Kiedy władze Polski i Litwy stały się inicjatorami unijnych sankcji po sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi, Alaksandr Łukaszenka wskazał Polskę jako inicjatora protestów białoruskiej opozycji i skierował przeciwko niej agresywną retorykę. Wojsko białoruskie ćwiczyło z rosyjskim warianty ataku na Polskę, która w opinii Łukaszenki chciałaby sięgnąć po zachodnie terytorium Białorusi. Mniejszość polska na Białorusi spotkała się z ogromnymi represjami motywowanymi etnicznie. Głośna na cały świat stała się sprawa porwania zarejestrowanego w Polsce samolotu Ryanair, uznana przez społeczność międzynarodową za akt terroryzmu państwowego. Następnie z terenu Federacji Rosyjskiej przeprowadzono atak hakerów na skrzynki mailowe wielu polskich polityków i przeprowadzono akcję dezinformacyjną, pozyskując do współpracy zagraniczne media w Polsce.

Według Wikipedii "działania w ramach wojny hybrydowej są prowadzonej na różnorodnych płaszczyznach: militarnej, politycznej, gospodarczej, społeczno-kulturowej, historycznej, psychologicznej oraz informacyjnej (dezinformacja i propaganda)". Katarzyna Grabowska z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w swojej pracy "Próba wyjaśnienia pojęcia i istoty wojen hybrydowych" zwraca uwagę na wrogą działalność informacyjną: "Współcześnie informacja i jej przekaz odgrywają ogromną rolę, nie tylko w kształtowaniu się społeczeństwa nowej generacji, ale i w konfliktach. Nowinki techniczne i mass media dały podstawę do wykreowania nowych, znacznie bardziej skutecznych, a co za tym idzie, bardziej niebezpiecznych narzędzi propagandy. Determinuje to możliwość znacznie sprawniejszego niż dotychczas posługiwania się propagandą w celu wykorzystania nastrojów o charakterze ideologicznym, etnicznym i religijnym do wpływania na emocje uczestników konfliktu" – czytamy w artykule z tomu 17 "Świata Idei i Polityki".

Czytaj także:

Katastrofalnie przygotowana przez Amerykanów ewakuacja z Afganistanu umożliwia tworzenie białoruskiej propagandzie tworzenie przekazów podważających siłę i wiarygodność USA, także w ramach NATO. Propaganda Łukaszenki mówi obywatelom Białorusi, że nie mogą już liczyć na pomoc USA ani Europy. Wykorzystując imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, Łukaszenka stara się także zniechęcić swoich rodaków do państw sąsiedzkich, które udzielają silnego wsparcia demokratycznej opozycji i przyjmują białoruskich dysydentów. Z białoruskiej telewizji można się dowiedzieć, że polskie władze nieludzko traktują imigrantów, co jest jasnym przekazem dla tych, którzy chcieliby szukać wolności nad Wisłą. Na ile ta propaganda będzie skuteczna, dzisiaj jeszcze nie wiemy. Naszym problemem jest w tej chwili przede wszystkim drugi front medialny, ten, który powstał w Polsce.

Białoruski reżim znalazł bardzo szybko partnerów w swojej wojnie w zaatakowanym kraju. Nawet takie niskobudżetowe działania o charakterze wręcz ironicznym, jak podrzucenie migrantom kota, są błyskawicznie podchwytywane przez część mediów, które wykorzystują je do kreowania silnych emocji. Działające w Polsce media chłoną jak gąbka także łukaszenkowskiego negatywne przekazy o działaniu polskiego wojska i straży granicznej, powtarzają tezy, że migranci są "więzieni" po polskiej stronie, lub na obszarze ziemi niczyjej, choć w rzeczywistości znajdują się na terenie Białorusi. To zwykła pogoń za newsem, czy absolutnie świadoma współpraca z białoruskim dyktatorem?

frasyniuk pap arch 1200.jpg
"Wataha psów", "śmiecie". Skandaliczna wypowiedź Frasyniuka o polskich żołnierzach. Prowadzący nie zareagował

W ostatnich dniach dochodzi do haniebnych ataków na żołnierzy i pograniczników, które wpisują się w klasyczne działania propagandowe na zapleczu przeciwnika. W roli atakujących występują także osoby postrzegane jako autorytety, celebryci, politycy. W militarnym arsenale to działania obliczone na osłabianie morale wojska, podważanie autorytetu dowódców (tak cywilnych, jak i wojskowych), demotywowanie do działań obronnych, zachęcanie do porzucenia służby albo wykonywania rozkazów. W takich kategoriach należy traktować wypowiedzi marszałek Gabrieli Morawskiej-Staneckiej, Władysława Frasyniuka czy inne głosy ubliżające honorowi polskiego żołnierza. Wypowiedzi takie nie są odosobnione i nie spotykają się z powszechną dezaprobatą, a stacją telewizyjną, która celuje w ich nagłaśnianiu jest TVN. To tutaj w nieskrępowany sposób polskim wojskowym ubliżał Władysław Frasyniuk. Joanna Lichocka, poseł PiS i członek Rady Mediów Narodowych nie ma wątpliwości: (…) jest to oburzające, że panowie Kajdanowicz z Frasyniukiem dopuścili się drastycznego naruszenia dobrego imienia naszych żołnierzy. W kontekście prowokacji, jaką fundują nam na granicy Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin, jest to pełnienie roli zielonych ludzików – mówiła Lichocka portalowi TVP.Info.

Czy możemy jednak stać bezradnie, wobec tego rodzaju ataków? Jeden z internautów po analizie materiału Faktów TVN uznał go za naruszający ustawę o radiofonii i telewizji. Chodzi o artykuł 38, ust. 2, który mówi: „Koncesja może być cofnięta, jeżeli: 1) rozpowszechnianie programu powoduje zagrożenie interesów kultury narodowej, bezpieczeństwa i obronności państwa lub narusza normy dobrego obyczaju”. W świetle trwającego procesu koncesyjnego TVN rzeczywiście warto by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przeanalizowała przekaz tego nadawcy. Wojny hybrydowej nikt nam nie wypowie, ale skoro uznajemy, że już trwa, to należy rozpocząć skuteczne działania obronne.

Miłosz Manasterski