Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Julia Borkowicz 28.08.2021

Chiny odpowiadają na amerykański report o koronawirusie. Zarzucają USA manipulacje

Ambasada Chin w USA oskarżyła amerykański wywiad o "manipulację polityczną" w związku z opublikowanym w piątek podsumowaniem raportu, który dotyczy badań nad pochodzeniem pandemii COVID-19. Waszyngton oskarża Pekin o ukrywanie kluczowych informacji na temat źródeł koronawirusa.
laboratorium free badania free nauka shutt 1200 .jpg
Chiny nie chcą dopuścić do śledztwa WHO ws. pandemii ponieważ "lekceważy zdrowy rozsądek"

"Raport społeczności wywiadowczej USA pokazuje, że Stany Zjednoczone są zdeterminowane, aby obrać złą drogę politycznej manipulacji" - napisała chińska ambasada w oświadczeniu. "Raport ten opiera się na domniemaniu winy Chin i został zrobiony tylko po to, by uczynić z naszego kraju kozła ofiarnego" - dodano.

Według chińskiej ambasady "raport sfabrykowany przez społeczność wywiadowczą USA nie jest naukowo wiarygodny". - Śledzenie pochodzenia koronawirusa jest kwestią nauki. Powinno i może być pozostawione tylko naukowcom, a nie ekspertom od wywiadu - podkreślili chińscy dyplomaci.

Chińczycy postawili też skrajnie kontrowersyjną tezę, że wirus SARS-CoV-2 wymknął się z laboratorium w amerykańskiej bazie wojskowej Fort Detrick w Maryland w 2019 roku. W oświadczeniu ambasady zasugerowano, że Stany Zjednoczone powinny właśnie tam zaprosić ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w celu zbadania sprawy.

W piątek prezydent USA Joe Biden oskarżył Chiny o ukrywanie "kluczowych informacji na temat pochodzenia pandemii Covid-19". Jego słowa mają związek z opublikowanym podsumowaniem raportu śledczego amerykańskiego wywiadu, powstałego w wyniku wcześniejszej decyzji Bidena, który dał służbom wywiadowczym 90 dni na "podwojenie wysiłków" w celu wyjaśnienia pochodzenia pandemii.

W podsumowaniu stwierdzono, że wirus SARS-CoV-2 nie został opracowany "jako broń biologiczna" i "prawdopodobnie" nie został "zmodyfikowany genetycznie". Nie jest jednak wyjaśniona zasadnicza wątpliwość, czy jego pochodzenie należy wiązać z naturalnym kontaktem ludzi z zakażonym zwierzęciem, czy też pandemia powstała w wyniku laboratoryjnego wypadku.

"Uniemożliwienie dostępu"

"Kluczowe informacje na temat pochodzenia pandemii istnieją w Chinach, a jednak od samego początku chińscy urzędnicy rządowi pracowali nad tym, aby uniemożliwić dostęp do nich międzynarodowym śledczym i globalnym podmiotom, zajmującym się zdrowiem publicznym" - podkreślił prezydent USA w komunikacie prasowym.

Z podsumowania raportu wynika, że cztery agencje wywiadowcze oraz Narodowa Rada Wywiadu USA uważają z "niskim stopniem pewności", że teza o zwierzęcym pochodzeniu koronawirusa jest najbardziej "prawdopodobna". W uzasadnieniu stwierdzono m.in., że Pekin nie miał żadnej wiedzy o istnieniu wirusa przed jego pojawieniem się.

Czytaj także:

"Społeczność wywiadowcza Stanów Zjednoczonych uważa, że chińscy urzędnicy nie mieli wiedzy o wirusie przed wybuchem epidemii" - napisano w podsumowaniu raportu.

Mimo to jedna z agencji wywiadowczych uważa jednak z "umiarkowanym poziomem pewności", że należy faworyzować tezę o laboratoryjnym wycieku, który powstał "prawdopodobnie" w wyniku "eksperymentów na zwierzętach w Instytucie Wirusologii w Wuhan".

Służby wywiadowcze obecnie "nie są w stanie podać bardziej ostatecznego wyjaśnienia" pochodzenia COVID-19 bez "nowych informacji", dostarczonych przez Chiny - zaznaczono w podsumowaniu.

"Skutki pandemii są coraz większe"

"Do dziś Chiny odrzucają wezwania do przejrzystości i ujawnienia ważnych informacji, mimo że skutki tej pandemii są wciąż coraz większe - podkreślił Biden w swoim oświadczeniu. - Nasze wysiłki, aby odkryć pochodzenie tej pandemii, nie ustaną" - zapewnił amerykański prezydent.

Zespół międzynarodowych ekspertów, oddelegowany przez WHO, udał się do Wuhan w styczniu tego roku, aby przeprowadzić "pierwszą fazę" badań nad pochodzeniem koronawirusa. Jednak ich raport, stworzony we współpracy z chińskimi specjalistami, był szeroko krytykowany przez społeczność naukową na całym świecie.


PAP/ jb