Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 24.09.2021

Co "wybory" mówią o Kremlu? Iwona Wiśniewska (OSW): skala fałszerstw wyborczych to nawet kilkanaście milionów głosów

- Niezależni statystycy szacują, że do urn dorzucono kilkanaście milionów głosów na Jedną Rosję. Trzeba zdawać sobie sprawę, jak wielki był rozmiar fałszerstw w tzw. wyborach w Rosji - powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich. Niezadowolenie społeczne jest poważnym problemem dla Kremla, stąd wkrótce można spodziewać się działań w celu konsolidacji władzy.
 Forum Wołodymyr Zełenski.jpg
Zełenski: nie wiem, kto stoi za zamachem na mojego doradcę

Nowymi instrumentami manipulacji okazały się w tej edycji trzydniowe głosowanie i elektroniczne oddawanie głosów - zauważa Iwona Wiśniewska (OSW) w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. W Moskwie, także dzięki tzw. mądremu głosowaniu Aleksieja Nawalnego, zanosiło się na porażkę faworytów Kremla. Jednak e-głosowanie pozwoliło im osiągnąć wygraną. E-fałszerstwa weszły tym samym do repertuaru manipulacji wyborczych.

Nasza rozmówczyni stwierdza, że należy spodziewać się nasilenia się represji w związku z tym, że, jak dowiodły tzw. wybory, niezadowolenie społeczne w Rosji narasta. Możliwe, że Kreml będzie chciał rozprawić się nie tylko z opozycją, ale także z sankcjonowaną partią komunistyczną, na którą, pewnie niespodziewanie dla niej samej, w ramach protestu przeciwko władzy głosowało wielu Rosjan.

W najtrudniejszej sytuacji będą jednak środowiska niezależne.

Więcej w rozmowie.

Czytaj także:

***
W rozmowie także więcej o praktykach falsyfikacji, dlaczego w piątek przed lokalami wyborczymi stały kolejki, jakie zadanie może mieć "nowa partia" w Dumie (Nowi Ludzie), jakie są obecnie słabe punkty Kremla, które mogą wpływać na sytuację w Rosji mimo wszelkich instrumentów kontrolujących i represjonujących społeczeństwo.


PolskieRadio24.pl: Po tym co miało miejsce w różnych lokalach wyborczych w Rosji, jakie możemy wyciągnąć wnioski dotyczące kondycji współczesnej Rosji? Czy te udawane wybory mówią nam o Rosji coś, na co warto lub należałoby zwrócić uwagę?

Iwona Wiśniewska, Ośrodek Studiów Wschodnich: Wyniki tych wyborów pokazują, że Kreml przestał już myśleć o jakichkolwiek pozorach demokracji i legitymizacji swojej władzy w oczach społeczeństwa.

Nie zamierzał nawet udawać, że wyniki partii władzy zostały uzyskane legalnie, zgodnie z procedurami.

I mówimy nie tylko o procesie wyborczym. Plebiscyt, który miał miejsce w ciągu ostatnich trzech dni, miał niewiele wspólnego z wyborami, ale trzeba pamiętać, że to logiczna konsekwencja działań władz w okresie przedwyborczym. Nie dopuszczano kandydatów do mediów, nie rejestrowano ich, nie pozwalano na prowadzenie kampanii nawet tym, których zarejestrowano, w tym kandydatom partii komunistycznej.

Niedemokratyczny była i kampania przedwyborcza i proces wyborczy. Większość kandydatów dopuszczonych do wyborów, poza tymi promowanymi przez Jedną Rosję, zamierza się odwoływać i składać pozwy w związku z fałszerstwami i nieprawidłowościami.

Przypuszczalnie nie przyniesie to jednak zmiany wyników wyborów. Oczywiście, w kilku komisjach, gdzie naruszenia były ewidentne (dotyczyło to głównie biuletynów z urn przenośnych, z pomocą których głosowali wyborcy w domach), i nie można było ich zignorować, unieważniono część oddanych biuletynów. Jednak w żaden sposób nie zmieniło to ogólnego rezultatu, korzystnego dla partii władzy. Kreml będzie bronił wywalczonych w plebiscycie wyników i najprawdopodobniej nic tutaj się nie zmieni.

W tym roku rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że Kreml nie bardzo przykładał się, by maskować swoje działania. Bardzo wiele było nagrań pokazujących i fałszerstwa, urzędnicy Kremla prezentowali jakby specjalnie determinację w swoich działaniach, ścigano wytrwale w międzynarodowych koncernach aplikację Nawalnego…

Działania Kremla nie wiele się zmieniły. Wzrosła natomiast świadomość społeczeństwa i skuteczność obserwatorów wyborczych, którzy są w stanie rejestrować pojawiające się manipulacje. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że nagrania demaskujące fałszerstwa oglądają zazwyczaj osoby, które są zainteresowane przebiegiem wyborów, mają opozycyjne poglądy, korzystają z Internetu. Nagrania te jednak nie są powszechnie znane rosyjskiej opinii publicznej.

Większość wyborców nie ma pojęcia o tym, co się dzieje. Telewizja publiczna zachwyca się druzgocącą przewagą Jednej Rosji, pokazuje komisarzy Centralnej Komisji Wyborczej zapewniających o uczciwości procesu wyborczego. Rosyjska  propaganda umiejętnie też stara się zbijać wątpliwości, które jednak docierają do społeczeństwa, jak np. te dotyczące głosowania elektronicznego w Moskwie. Widzowie stacji telewizyjnych raczej nie usłyszą argumentów ekspertów opowiadających się za unieważnieniem tego głosowania, ani też o olbrzymiej liczbie innych naruszeń popełnionych w czasie głosowania.

Czytaj również:

Czyli ten ogrom fałszerstw widzą tylko ci, którzy skupieni na problemie wyborów. To istotna uwaga, bo uświadamia, że teraz w Rosji nie jest tak, że wszyscy zszokowani fałszerstwami zastanawiają się, co robić dalej, że tak dalej być nie może. Wiele osób nie ma świadomości, co się dzieje.

Zdecydowanie. Nie mniej jednak zapotrzebowanie na zmiany w rosyjskim społeczeństwie staje się powszechne. Rosjanie chcą poprawy poziomu życia, zmęczeni są obserwowaniem tych samych osób w telewizji. Przy tym problem manipulacji wyborczych zajmuje dość małą cześć społeczeństwa.

Trzeba pamiętać, że oficjalnie w wyborach wzięło udział połowa upoważnionych do głosowania (ok. 55 mln wyborców).

Natomiast wg rosyjskich matematyków i statystyków badających wyniki wyborów do urn w rzeczywistości poszło jedynie niespełna 40% (jedynie ok. 41 mln wyborców).

Oznacza to, że najprawdopodobniej 60% rosyjskiego społeczeństwa nie jest zainteresowana polityką albo nie wierzy w to, że wybory mogą zmienić coś w ich życiu. Taka postawa ułatwia przy tym fałszowanie wyborów.

Manipulacje wyborcze polegają bowiem również na "głosowaniu" za osoby, które do komisji się nie zgłosiły. Statystycy utrzymują, że do urn mogło zostać dorzuconych nawet 14 mln głosów, głównie na partię władzy.

To obrazuje skalę fałszerstw. Kilkanaście milionów głosów sfałszowano, by zachować władzę i by Jedna Rosja mogła akceptować decyzje Kremla.

Manipulacje przy samych urnach demonstrują w zasadzie skalę niezadowolenia społecznego z działań władzy. Musimy bowiem pamiętać, że Kreml zastosował wszelkie możliwe instrumenty, aby Rosjanie w samym procesie głosowania nie mieli wyboru, aby poza kandydatami władzy na listach znaleźli się jedynie "statyści".

Kandydaci opozycji w większości nie zostali dopuszczeni do wyborów, kandydaci sankcjonowanej opozycji nie mieli równego dostępu do mediów w kampanii przedwyborczej, blokowano strony internetowe i aplikację, będące głównymi kanałami komunikacji opozycji ze społeczeństwem. A mimo tych zabiegów wyborcy w dużej mierze głosowali przeciw Jednej Rosji i władza musiała w zasadzie stawać na głowie, aby w samym procesie wyborczym zapewnić sobie potrzebny rezultat.

To ważna uwaga, bo często zatrzymujemy się przy analizowaniu tych wyborów na poziomie nagrań z incydentami fałszerstw, które są oczywiście szokujące, naganne i nie powinny mieć miejsca. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że nie chodzi o kilkadziesiąt, setki czy tysiące fałszerstw. Stawka to kilkanaście milionów głosów.

To olbrzymia skala. Nad tym problemem pracuje m.in. rosyjski statystyk Siergiej Szpilkin, który od wielu lat zajmuje się analizą danych wyborczych. Na jego grafach widzimy ciekawą korelację. O ile przy frekwencji do 38% głosy rozkładają się równomiernie na różne kandydujące partie, to już powyżej tego progu trafiały one w zasadzie jedynie do Jednej Rosji. 

Te anomalie statystyczne sugerują, jaką skalę miały fałszerstwa.

To przekonujące i logiczne. Gdy liczba wyborców osiąga pewien pułap - przybywa głosów oddawanych tylko na Jedną Rosję. Podobnie ewidentne niestety wydają się manipulacje przy głosowaniu elektronicznym. Po podliczeniu wyników cząstkowych, opozycja informowała, że w wielu okręgach jednomandatowych w Moskwie wygrali kandydaci wskazani przez Nawalnego (głównie komuniści) i mądre głosowanie odniosło skutek. Pokonano kremlowskie tuzy. A potem, gdy w końcu doczekano się wyników elektronicznego głosowania, i to dopiero następnego dnia, nagle okazało się, że wszędzie wygrywa Jedna Rosja. Na wyniki tego elektronicznego głosowania czekano wyjątkowo długo, co od razu budziło podejrzenia opozycji.

No i rzeczywiście, po tym, gdy przyszły wyniki głosowania elektronicznego, wszystko wywróciło się do góry nogami.

Temat elektronicznego głosowania w ostatnich dniach budzi ogromne emocje, zwłaszcza w Moskwie. Elektroniczne głosowanie było możliwe w siedmiu regionach Rosji, ale jedynie stolica miała swój odrębny system, przygotowany na te wybory. W pozostałych regionach wyniki głosowania były niemalże zaraz po zamknięciu komisji wyborczych i ich rezultaty w zasadzie nie budzą dużych wątpliwości. Tutaj wyjątkiem może być obwód rostowski, do którego dopisano mieszkańców okupowanego ukraińskiego Donbasu posiadających rosyjskie paszporty.

Moskwa na tym tle znacznie się jednak wyróżnia. Prawie połowa głosów odda została za pośrednictwem komputerów, w dodatku w odróżnieniu od głosowania offline, w znakomitej większości na kandydatów władzy.    

Sam system głosowania, oparty na blockchainie, miał zabezpieczyć uczciwość głosowania, to znaczy głosów oddanych nie można było usunąć z systemu. Szanse na sfałszowanie teoretycznie miały być zminimalizowane.  Wątpliwości co do zabezpieczeń przed manipulacjami budziło natomiast dodatkowe oprogramowanie poza technologią blockchain umożliwiające wyborcom nawet kilkakrotną zmianę swojego głosu (skorzystało z tej możliwości nawet 15% glosujących elektronicznie). 

Problem zaczął się po zakończeniu głosowania po godzinie 20, gdy nagle obserwatorzy, mający dostęp do komputera, przez który mogli obserwować przebieg głosowania elektronicznego, nagle go stracili. 

Komisja wyborcza tłumaczy, że nie był to problem, bo wyłożono klucze do wyników głosowania i na tej podstawie można było przeanalizować wszystkie transakcje. Problem polegał na tym, że klucze zostały przekazane dopiero po pół godzinie. W tym czasie nikt nie wiedział, co dzieje się z wynikami i z całym systemem. Przez pół godziny system był poza kontrolą obserwatorów.


mid-epa09477072_2 (1).jpg
Kładli się spać jako zwycięzcy, ale potem Jedna Rosja "wyrównała" te wyniki. Mówili: lepsza byłaby loteria

Ponadto zgodnie z wyjaśnieniami długi okres oczekiwania na wyniki był związany właśnie z "liczeniem" głosów, w przypadku których wyborcy zmieniali swoje decyzje.  Promotor elektronicznego głosowania, redaktor naczelny radia "Echo Moskwy" Aleksiej Wieniediktow, twierdził, że może to być zabezpieczeniem dla tych, którzy są zmuszani przez swoje szefostwo do przysyłania screen shotów z poświadczeniem, że głosowali na Jedną Rosję.  Mogą wysłać print screen z głosem na partię władzy, a potem zmienić to i zagłosować zgodnie ze swoimi preferencjami.

Sukces partii władzy w głosowaniu elektronicznym oficjalnie tłumaczony jest tym, że to właśnie  władza tłumaczy tym, że to przede wszystkim elektorat Jednej Rosji brał udział w tym głosowaniu. Część partii, w tym komuniści, zniechęcała natomiast swoich wyborców do udziału w nim, wskazując na duże prawdopodobieństwo fałszerstwa. Nie do końca jednak potwierdzają tę teorię wyniki elektronicznego głosowania, ponieważ najwięcej w nich stracili kandydaci "inteligentnego głosowania".

Trwają dociekania, co tam tak naprawdę miało miejsce.

Co ciekawe, zapadła nawet decyzja o przeliczeniu głosów z elektronicznego głosowania w Moskwie, ale nie będzie to miało prawnego charakteru, będzie to tylko audyt w celu gromadzenia doświadczeń i ulepszania systemu.

Wyniki nie zostaną najprawdopodobniej zmienione. Okazało się, że e-głosowanie to kolejny instrument, który pozwala władzy realizować swoje cele w wyborach, zmienić wyniki w Moskwie, która jest opozycyjnie nastawiona.

Badania opinii publicznej nie dawały kandydatom partii władzy szans na takie zwycięstwo jak pokazują to oficjalne wyniki wyborów. De facto kandydaci popierani przez mera Moskwy wygrali we wszystkich okręgach jednomandatowych, z czego 10 mandatów trafiło bezpośrednio do Jednej Rosji.

Władza robiła, co mogła, by zapewnić sobie pełną kontrolę nad Dumą Państwową.

Elektroniczne głosowanie się sprawdziło z punktu widzenia Kremla. Po stronie opozycji krytykowano także inną nowość na wyborach do Dumy, trzydniowe głosowanie.

W piątek od samego rana obserwowano kolejki do urn. Stały w nich osoby zatrudnione w sferze budżetowej, wojskowi, urzędnicy, pracownicy przedsiębiorstw państwowych, emeryci.

Ta mobilizacja elektoratu zależnego od finansowania publicznego w początkowym procesie głosowania miała zapewnić dobry rezultat prokremlowskim kandydatom, ale także miała na celu zorientowanie się, jaką skala manipulacji będzie trzeba zastosować.  

Tak zapewne było – manipulacje milionami głosów to przecież wyzwanie organizacyjne. Trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Na koniec mimo wszystko pojawiła się pewna niespodzianka, choć zapewne nie dla organizujących wybory. Do Dumy dopuszczono piątą partię o nazwie Nowi Ludzie. Jej szef w wywiadach zarzeka się, że nie jest projektem Kremla, ale nikt mu nie wierzy.

By ta partia mogła wejść do Dumy, konieczna była zgoda Kremla. Każda kolejna partia w parlamencie wprowadza nowe trudności w sterowalności parlamentu, ponadto odbiera głosy Jednej Rosji. Tu jednak problemu nie było, partia władzy oczywiście zdobyła większość konstytucyjną, choć ma kilkanaście głosów mniej niż w poprzedniej kadencji.

Kreml chciał odświeżyć Dumę, stworzyć wrażenie, że tworzy coś nowego, że oto jest partia, na którą mogą głosować niezadowoleni. Tylko w taki sposób mógł odpowiedzieć na żądanie zmian w społeczeństwie.

Absolutnie jest to partia prokremlowska i nie ma wątpliwości, że żadna niezależność nie wchodzi tutaj w grę.

W Rosji nie ma tego rodzaju niespodzianek.

Jedyną niespodzianką o jakiej można myśleć, to fakt, że mimo iż wybory były w tak dużym zakresie kreowane przez Kreml, to komuniści uzyskali więcej głosów niż mieli w poprzednim parlamencie.

No i teraz jest problem.

Komuniści urośli w siłę jako spora opozycja sankcjonowana, gromadząc głosy m.in. w ramach inteligentnego/mądrego głosowania Nawalnego, ale przecież nie tylko. Musiała być jakaś przyczyna tego, że byli najpopularniejszymi konkurentami Kremla i w efekcie na nich wskazywał Nawalny w mądrym głosowaniu.

Kreml w takiej sytuacji będzie chciał zapewne osłabić i sankcjonowaną opozycję.

Być może partia Nowi Ludzie będzie potrzebna mu właśnie do tego, by móc wykorzystać ją w walce z komunistami.

Komuniści są obecnie mocno zawiedzeni, bo zapowiadało się, że w Moskwie odniosą fantastyczny sukces, wielu ich kandydatów wejdzie do Dumy, a tymczasem po dołączeniu głosów z elektronicznego głosowania na prowadzenie wyszła Jedna Rosja. W poniedziałek komuniści zrobili zatem pikietę w centrum Moskwy. Na razie ten rodzaj pikiet nie został jeszcze prawnie zablokowany przez Kreml - komuniści zorganizowali manifestację pod hasłem spotkania z deputowanym Dumy z wyborcami.

Na pikiecie nie było dużych tłumów, ale hasła tam wykrzykiwane były niespotykanie ostre jak na komunistów, wymierzone przeciwko Kremlowi i nie dotyczyły tylko Jednej Rosji. Były po prostu antyputinowskie. Krzyczano "Putin złodziej!", co do tej pory komunistom rzadko się zdarzało. Wiedzieli bowiem dobrze, w jakich ramach mogą się poruszać.

Przypuszczam, że Kreml będzie musiał intensywnie popracować nad przywołaniem tej formacji do porządku.

Komuniści zaplanowali na najbliższą sobotę kolejne pikiety. Domagają się unieważnienia głosowania, m.in. elektronicznego w Moskwie, ale też w innych regionach, gdzie okazywało się, że nagle tracili swoją przewagę w związku z tym, że nagle dziwnym trafem odkrywano wielkie liczby głosów oddanych na Jedną Rosję.

Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Takie pikiety – spotkania z deputowanymi – mają się odbyć nie tylko w Moskwie. W poniedziałek na pikiecie komunistów byli też obecni przedstawiciele niesankcjonowanej opozycji, przyłączyli się, próbowali wyrazić niezadowolenie z fałszerstw i rezultatów wyborów.

To bardzo ciekawy czas. Interesujące, jak wielu Rosjan będzie chciało wyrazić swoje niezadowolenie w legalnej manifestacji. Opozycja w Rosji ma rzadko taką możliwość.

Czym tłumaczyć sukces komunistów? Głosowaniem na znak protestu, mądrym głosowaniem?

Przyczyn zapewne było wiele. W Rosji jest trudna sytuacja ekonomiczna. Społeczeństwo od wielu lat ubożeje.

Kreml starał się mobilizować elektorat, dorzucając jednorazowe zasiłki tuż przed wyborami. Emeryci dostali po 10 tysięcy rubli, wypłaconych tuż przed samymi wyborami, wojskowi po 15 tysięcy ludzi, rodzice dostali pieniądze na wyprawki dla dzieci.

Trzeba jednak wiedzieć, że życie w Rosji jest drogie, i wielu obywateli żyje w biedzie. Komuniści zebrali elektorat, głosujący przeciwko Jednej Rosji. Nie dopuszczono bowiem do wyborów niemal żadnych kandydatów opozycji. Partia komunistyczna zebrała zatem głosy sprzeciwu wobec obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej w Rosji.

Jest owszem, i partia Żyrinowskiego, ale zapotrzebowanie na wielką i imperialną Rosję, forsowane przez nią, obecnie w społeczeństwie nie jest popularne. Społeczeństwo domaga się przede wszystkim podniesienia poziomu życia.

Dzięki swojej popularności komuniści zyskali jeszcze na poparciu stronników Nawalnego.

Byli najbardziej popularni pośród tych, których dopuszczono do głosowania. Ale to jest bardzo ciekawe, to, co wspomniała Pani o partii Nowi Ludzie, że może być używana do dyscyplinowania komunistów.

Władimir Żyrinowski skarżył się ostatnio, że zabrała mu ona elektorat, który nie jest komunistyczny, że elektorat można oszukać.

Nowi Ludzie to partia, która będzie głosowała tak, jak każe Kreml. Tylko tak Kreml mógł zareagować na potrzebę zmian, wprowadzając kilka nowych twarzy. Nie przywiązywałabym się do programów i haseł. Tego rodzaju partie są całkowicie dyspozycyjne.

Żyrinowski, jeśli patrzeć na wyniki jego partii LDPR, poniósł ogromną porażkę. Wydaje się, że zapotrzebowanie na LDPR w społeczeństwie już się kończy.

Fiasko jest ogromne, w poprzednich wyborach byli siłą porównywalna z komunistami, a obecnie zdobyli jedynie 7,5% głosów (o połowę mniej niż w poprzednich wyborach).

LDPR poniosła porażkę zwłaszcza na Dalekim Wschodzie. W Kraju Chabarowskim gdzie LDPR jest główną siłą lokalnej Dumy, w obecnych wyborach parlamentarnych partia nie powtórzyła sukcesu. Po usunięciu gubernatora z LDPR Siergieja Furgała, partia w zasadzie się od niego osunęła, nie wsparła protestujących w jego obronie, i na polecenie Kremla zgodziła zamienić Furgała Michaiłem Diegtiariewem, politykiem z Moskwy (także z LDPR). Mimo iż Diektieriow już w pierwszej turze wyborów został gubernatorem, to wynik partii okazał się bardzo słaby. Wyborcy rozczarowali się partią Żyrinowskiego i odwrócili się od niej.

Żyrinowski sam przyznał, że jego błędem było forsowanie w obecnych wyborach na  gubernatora Diektieriowa. Żyrinowski mówił, że mógł go zaproponować w innym regionie, gdzie z pewnością by wygrał. Twierdził, że miał takie możliwości.

Jeśli chodzi o niezależnych od władzy kandydatów, to przemknęli się oni przez sito w niewielu przypadkach?

Niewielu i głównie w wyborach regionalnych. W lokalnych parlamentach Jedna Rosja będzie miała większość. Jednak nawet pojedynczy opozycjoniści, którzy tam się dostali, będą mieli ważne zadania do wykonania, będą mogli upubliczniać działania władzy, ujawniać przypadki korupcji, działać na rzecz obywateli.

W regionach pojedynczy niezależni deputowani wykonują bardzo ważną pracę, są bardzo ważnym wsparciem z punktu widzenia lokalnej społeczności. To daje temu społeczeństwu szansę na dochodzenie swoich praw.

Co jeszcze o Rosji mówią nam te wybory?

Kreml musiał się mocno nagimnastykować, by uzyskać obecny wynik, będzie miał poważny orzech do zgryzienia przed wyborami prezydenckimi w 2024 roku. Nie będą one łatwe. Kreml będzie musiał się do nich przygotować.

Należy zatem oczekiwać nasilenia się represji, zapewne także zwalczania partii komunistycznej, by zneutralizować głosowanie protestu.

Te wybory pokazują smutny obraz Rosji i prognozują smutną przyszłość na najbliższe lata.

Putin będzie umacniał władzę. 

Elita musi utrzymać władzę. Wydaje się, że u władzy zostanie Putin i to on będzie przez cały czas przewodził tej elicie.

Prezydent jest jednak coraz starszy. Elity muszą przygotowania do ewentualnej sukcesji. Jeśli chcą utrzymać swoje majątki, muszą zachować władzę. W sytuacji stagnacji ekonomicznej, pogarszającego się poziomu życia zdobyć poparcie wyborców nie będzie łatwo.  

Wybory pokazały zaś, że społeczeństwo jest już obecnymi elitami bardzo zmęczone.

Co prawda, poparcie dla Putina jest wyższe niż dla Jednej Rosji. Nie zmienia to faktu, że w społeczeństwie jest zapotrzebowanie na zmiany i elita też musi się z tym zmierzyć.

Stąd pewnie to wpłynie na działania tych elit.

Do tej pory wydawało się, że Putin jest wieczny. Ale minęło już 20 lat. Rosja poza elitą przestała się bogacić, stąd ciężko znaleźć powód, dlaczego argumenty za tym, że Putin jest najlepszym prezydentem dla Rosji się kurczą.

Wiele się może wydarzyć.

Wszystkie scenariusze są na stole. Oczywiście główny scenariusz zakłada, że elita zachowa władzę, powstaje tylko pytanie jakim kosztem, jakie koszty poniesie społeczeństwo, jak wielka będzie skala represji.

Już zmiany prawa, w tym konsytuacji, pokazały, że Kreml nie zostawia osobom inaczej myślącym, wiele przestrzeni do działania w Rosji. Ten kierunek będzie się zapewne tylko zaostrzał.

Czyli scenariusz na najbliższą przyszłość to zaostrzenie represji.

Kreml liczył na apatię społeczną, brak przekonania, że można coś zmienić. Ufał, że wielu zostanie w domu. Tak też w dużej mierze się stało. Kremlowi chodzi teraz przede wszystkim o tę garstkę ludzi, którzy mają czelność głośno krzyczeć, że trzeba coś naprawdę zmienić w tym kraju. Tak więc zapewne należy się spodziewać dalszego ograniczanie swobody słowa w Internecie, a także walka z niezależnymi mediami i politykami. Kreml będzie z nimi bezwzględnie walczyć.

Kreml jest zdziwiony, że jeszcze tacy są, ale uderza w nich z całą dostępną mocą. Potrzebna będzie świadomość tego, co się dzieje i wsparcie dla tych ludzi, obrona praw człowieka, świat powinien okazać solidarność.

W tym aspekcie wiele decyzji to kwestia decyzji samych Rosjan.

Trzeba pamiętać, że wielu opozycjonistów  już wyjechało albo jest w więzieniu. Szansę na to, żeby prowadzić swoją działalność mają bardzo ograniczoną.

Główne kanały komunikacji ze społeczeństwem, Internet, sieci społecznościowe, są blokowane.

Widzimy zatem, że Kreml ma swoje problemy, a opozycja swoje. Musi zastanowić się, jak prowadzić swoją politykę, jak organizować swoją działalność, by docierać do potencjalnych wyborców w przyszłości.

Obie strony mają przed sobą wyzwania, muszą wypracować strategie na przyszłość.

Wiele mówimy o represjach, ale czasem zapominamy, że każda z nich bardzo silnie ogranicza pole manewru opozycji, niezależnych środowisk. To dla nich zawsze poważny cios, Kreml pod tym kątem to planuje.

Zdecydowanie, Kremlowi coraz bardziej się udaje. Na przykład w ciągu ostatniego roku rozbił całą regionalną sieć Nawalnego. Ograniczył niemal absolutnie jego działalność w rosyjskim Internecie.

Osoby, które są już do działań Nawalnego przekonane, są w stanie dotrzeć do filmów jego zespołu i do informacji przez nich przekazywanych. Nawalniści mają jednak niezwykle ograniczone szanse, by poszerzać grono swoich odbiorców.

Niemniej jednak w Rosji wiele jest osób opozycyjnie nastawionych. Większość z nich działa lokalnie, ich popularność rośnie, bo nawet w obecnej sytuacji znajdują sposób dochodzić swoich praw.  

To ciekawe także, że nie tylko w Moskwie widoczne są nastroje protestacyjne. Niezadowolone są też regiony, jest tam gotowość do protestów na ulicach, nie tylko w kwestiach politycznych, ale w sprawach społecznych, ekologicznych bezpośrednio dotykających ludzi, np. wyrębu lasu, stworzenia wysypisk koło dzielnic mieszkaniowych albo rezerwatach.

Często na oprotestowanych projektach mają zarabiać przykremlowscy oligarchowie. A mimo to ludzie ci gotowi są zrzeszać się w obronie swoich praw. Potem są także represjonowani przez władze, dyskredytowani, niszczeni. Pomimo to wiele osób się nie boi i grupa aktywnych ludzi, gotowi działać pomimo przeciwności, rośnie.

To ciekawe, bo pokazuje, że instytucje i organizacje nie są potrzebne, że ludzie nauczyli się działać inaczej.

Nauczyli się działać oddolnie, samoorganizować się, bardzo często bez liderów.

Prowodyrami akcji protestacyjnych często stają się przypadkowi ludzie. Teraz gdy każdy ma przy sobie telefon, może udokumentować wydarzenia, nagrać istotne dowody.

W Norylsku, gdy zaczęła się awaria zbiornika z paliwem, a potem miał miejsce potężny wyciek, jeden z pracowników nagrał go, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje.

Ten człowiek wrzucił film do sieci i nagle okazało się, że Kreml nie może tego zatuszować. Cała Rosja dowiedziała się o tym wydarzeniu w sposób zupełnie przypadkowy.

Dalsze tuszowanie sprawy, twierdzenie, że problemu nie ma, było niemożliwe.

Obecnie społeczeństwo posiadając dostęp do technologii jest w stanie małymi elementami zmieniać sytuację, zwłaszcza w regionach, na niższym szczeblu.

Te wszystkie środki Kremla nie dadzą mu pełnej kontroli. Stara się kontrolować wszystko, zapewne będą kolejne represje. Ale wszystkiego kontrolować nie może.

To już inne czasy, nie jest to ZSRR. Kreml skutecznie zastrasza społeczeństwo, jednak młodzi ludzie nie pamiętają Związku Radzieckiego, trudno w nich wygenerować strach. W ich domu już nie mówiło się szeptem o polityce, przestraszenie ich nie jest takie proste, a w wielu przypadkach rodzi większy bunt. Wielu młodych ludzi nie korzystało z Internetu w celach politycznych, a teraz polityka przyszła do nich.

To może odnieść skutki odwrotne do zamierzonych.

A jak wygląda kwestia proimperialnego elektoratu?

Są ludzie, którzy odwołują się do tych haseł. Natomiast badania opinii publicznej pokazują, że rośnie grono osób, dla których kwestia poziomu życia i dobrobytu jest kwestią fundamentalną, a wielka Rosja, samodzierżawie traci na popularności.

Do tej pory poparcie Putina, nawet po 2011, 2013 roku, nawet po spadku ceny ropy i kryzysie, poparcie dla prezydentowi gwarantowane było przez poczucie, że Rosji się wszyscy boją na świecie i ją szanują. Jednak ponieważ w ostatnich latach poziom życia nadal spada, a trudno rodziny wyżywić świadomością jak wielkim krajem jest Rosja. Stąd dla ludzi ta właśnie sprawa staje się coraz ważniejsza.

Kreml może się poślizgnąć na tym niezadowoleniu?

Kreml monitoruje sytuację, zna nastroje społeczne i modyfikuje swój przekaz w zależności od sytuacji. Stąd m.in. wzrost transferów socjalnych dla wybranych grup społecznych. To jest też odpowiedź na konkretne zapotrzebowanie. To nie jest tak, że Kreml ignoruje nastroje społeczne.

Nie jest już w stanie skutecznie grać hasłami imperialnymi. Musi reagować na potrzeby społeczne, nie tylko je kreować. Tymczasem stagnacja gospodarcza, sankcje ograniczają przepływy finansowe. Środki publiczne nie pozwalają one na zadowolenie wszystkich, a polityka socjalna kosztuje.

Elita jest bardzo zachłanna, nie ma obecnie możliwości ekspansji zagranicznej ze względu na sankcje, musi powiększać majątki wewnątrz Rosji. Kołdra powoli robi się za krótka.

Kreml zaś działa reakcyjnie, krótkoterminowo. Nie realizuje długofalowej strategii. Reaguje na wydarzenia. Dostosowuje swoje działania do sytuacji.

Reagują na to co się dzieje, to znaczy także, że jest warunkowany przez sytuację, może być jej zakładnikiem. Nie wszystko jest pod jego kontrolą.

Obecnie wszystkie scenariusze zdarzeń są na stole, wszystkiego można się spodziewać.

***

Z Iwoną Wiśniewską z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.