- Oni nie chcą u nas osiadać i składać wniosków o nadanie statusu uchodźcy - powiedział mjr Piotr Dederko. Jak tłumaczył, "jeżeli ktoś nie składa wniosku o nadanie statusu uchodźcy, a my bazujemy na określonych przepisach prawnych, to mamy prawo takie osoby do linii granicy zawracać" i tak właśnie się dzieje.
Symulowane choroby
Na granicy z Białorusią stanie mur. Wiceszef MON: skorzystamy z doświadczeń międzynarodowych
Funkcjonariusz przedstawił też radnym taktykę działania imigrantów. Jak mówił, do cudzoziemców regularnie wzywane są karetki, jednak badania nie wykazują zgłaszanych problemów zdrowotnych.
- Cudzoziemcy po prostu ściemniają. Nie potwierdzają się informacje, są badani, parametry życiowe są w porządku, wszystko jest w porządku - powiedział funkcjonariusz.
Czytaj także:
Jak ocenił, jest to wywieranie presji, że "ktoś jest umierający, chorujący". Wskazał, że zaledwie w jednym, dwóch przypadkach osoba "chora" faktycznie trafiła do szpitala.
Kosztem zdrowia dzieci
Prawie 2500 żołnierzy w akcji. Pomagają Straży Granicznej
Major mówił również, że dzieci u boku imigrantów, którzy próbują przekroczyć granicę często są bez butów i skarpet. - Nie dlatego, że zgubiły, tylko ich rodzice specjalnie je zdejmują i wyrzucają, próbując w ten sposób wzbudzić litość - stwierdził. Podkreślił, że z takimi sytuacjami Straż Graniczna ma do czynienia codziennie.
Zastępca komendanta przyznał na sesji, że choć służy już 29 lat, to nigdy nie spotkał się z taką sytuacją, jaka ma miejsce w ostatnich czterech miesiącach. - To przerosło moje wyobrażenia, a mam bardzo dużą wyobraźnię - powiedział.
tvp.info/fc