Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 16.10.2021

Kryzys gazowy. Ekspert PISM: Rosja cynicznie wykorzystuje sytuację, demonstruje swój potencjał szkodzenia

- Rosja opiera swoją mocarstwowość, także w polityce zagranicznej, głównie na potencjale destrukcyjnym i destabilizacyjnym, Kreml zakłada, że trzeba będzie go obłaskawić i z nim współpracować nie dlatego, że jest w stanie coś konstruktywnego wnieść, ale po to, by powstrzymał agresywne działania destabilizujące – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Bartosz Bieliszczuk z PISM, odnosząc się do trwającego obecnie kryzysu gazowego i roli, jaką odgrywa w nim Rosja.

1200  gazprom rosja gaz shutterstock.jpg
Manipulacje Gazpromu na rynku gazowym. Polska chce dochodzenia KE

Bartosz Bieliszczuk (PISM) zauważył, że Rosja wykorzystuje kryzys gazowy do forsowania swoich interesów w Europie. Kreml sugeruje np., że pewne wolumeny gazu mogą popłynąć do Europy przez Nord Stream 2, nie wskazując jednocześnie, że będą to dodatkowe, nadprogramowe ilości gazu. Tymczasem rurociągi prowadzone przez Ukrainę wypełnione są w jednej trzeciej, więc Rosja mogłaby przesłać surowiec właśnie tą drogą, zakładając, że w ogóle miałaby takie możliwości.

- Rosja przez lata powtarzała, że ma nieograniczone zasoby gazu i może go dostarczyć tyle, ile zechce rynek i że jest pewnym i przewidywalnym dostawcą gazu – zaznaczył analityk, dodając, że obecna sytuacja dekonstruuje ten mit.

To wszystko nie przeszkadza Rosji w wywieraniu presji na Unię Europejską i poszczególne państwa Europy. - Rosja wykorzystuje sytuację przede wszystkim do przeforsowania politycznego projektu NS2 i stwierdza, że dostawy będą możliwe, jeżeli regulator niemiecki oraz Komisja Europejska wydadzą zgodę na jego funkcjonowanie – zauważył analityk.

- Jeśli będziemy mieli do czynienia z szantażem energetycznym , to możemy przypuszczać, że nie będzie to bezpośredni komunikat. To znaczy: Putin nie będzie zakręcał kurka gazowego w świetle kamer. Natomiast Moskwa będzie twierdzić, że problemy techniczne uniemożliwiają dostawy. Tak to będzie wyglądać. To duży test woli politycznej Zachodu. Mam nadzieję, że jej nie zabraknie – mówił ekspert, przywołując jako przykład analogiczne działania Rosjan w kwestii Możejek.


PAP PAP

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Trwa kryzys gazowo-cenowy, a temu towarzyszą groźby ze strony Rosji. Moskwa próbuje sugerować, że zmieni politykę gazową, jeśli zmieni się nastawienie Moskwy do UE. Taką wypowiedź ambasadora UE w Rosji cytuje np. „Financial Times”.

Pojawia się pytanie o udział i rolę Rosji w tym kryzysie, a także o to, co próbuje ona uzyskać w tej sytuacji?

Bartosz Bieliszczuk (PISM): Nie jest tak, że wyłącznie Rosja odpowiada za ten kryzys. Mamy jednak do czynienia z cynicznym wykorzystywaniem obecnej sytuacji przez Rosję.

Rosja od lat używa surowców dla osiągnięcia celów politycznych, na przykład odmawia ich przesyłu przez terytorium Ukrainy, w ostatnim czasie mieliśmy mniejsze wolumeny rezerwacji przesyłów przez Białoruś i Polskę.

Jednak, co trzeba zauważyć, Rosja latem miała problemy techniczne. Doszło do eksplozji w zakładach na Półwyspie Jamalskim. To odbiło się na dostawach.

Czytaj także:

Rosja sama ma problemy z zapełnieniem krajowych magazynów gazu, które po ostatnim sezonie grzewczym zostały wyczerpane. Rosja jako priorytet uznawała zatem zapełnienie swoich magazynów.  W międzyczasie, żeby zapewnić dostawy na rynek europejski, wykorzystywała zasoby w magazynach w Europie, w momencie kiedy powinny one być napełniane przed zimą. Dotyczy to na przykład magazynów w Niemczech.

A przez cały czas Rosjanie sugerowali, że dostawy gazu będą możliwe, jeśli Nord Stream 2 będzie uruchomiony.

Kilka miesięcy temu widzieliśmy wypowiedź Władimira Putina o tym, że Ukraina, aby zachować tranzyt, musi prowadzić politykę bardziej zgodną z oczekiwaniami Kremla. Elena Burmistrowa, wysoko postawiona dyrektor Gazpromu powiedziała kilka miesięcy temu, że dodatkowe dostawy będą możliwe, jeśli NS2 będzie uruchomiony.

Czytaj więcej:

Rosja wykorzystuje zatem kryzys gazowy do lobbowania za NS2…

Wskazałbym tutaj na miks przyczyn obecnego kryzysu. Złożyły się na niego wysokie ceny uprawnień emisji CO2 w Europie, bezwietrzne lato, niższa produkcja energii z OZE, wyższy popyt na gaz w Azji, szczególnie w Chinach. W związku z tym dostawy LNG były przekierowywane na rynek azjatycki. Europa miała przez to mniej alternatywnych dostaw. Ale Rosjanie prowadzą przy tym wszystkim swoją grę.

Warto zauważyć przy tym, że nie mamy obecnie kryzysu dostaw, nie jest tak, że energii brakuje i nie ma czym ogrzać domów. Mamy kryzys cenowy. Ceny są najwyższe od kilkunastu lat. Obawiamy się jednak masowych problemów z zaopatrzeniem w energię podczas zimy. Pytanie, na ile kryzys cenowy przerodzi się w kryzys dostaw.

Trzeba też dodać, że w UE funkcjonują giełdy gazu. Ma tam miejsce obrót gazem jako towarem rynkowym, na przykład w Holandii, gdzie dociera gaz z różnych źródeł, jest dostęp do LNG.

Giełdy te reagują zaś na różne sygnały wysyłane na rynek. Cena może się zmieniać ze względu na wypowiedzi szefów koncernu, polityków. Stąd gdy około miesiąca temu Gazprom wysłał komunikat, że przez NS2 może być przesyłany gaz, a niemiecki operator (jak zapewniał) w wyniku błędu wykazał, że ten gaz jest wysyłany, to ceny gazu na giełdach spadły.


Gazprom_HQ_1.jpg
Gazprom szantażuje Europę. Ceny gazu szybują, podczas gdy Nord Stream 2 czeka na certyfikację

Mając w pamięci, jak tego typu deklaracje wpływają na ceny, spójrzmy, co robił ostatnio Gazprom, a co robiła Norwegia.

Norwegia nie ma takich mocy, by uratować Europę przed ewentualnymi niedoborami, ale ogłosiła, że w związku z problemami Europejczyków, zwiększy dostawy gazu o 2 mld m sześc. To był sygnał dla rynku i pokazanie, jakim partnerem jest Norwegia.

Rosja tymczasem wykorzystuje sytuację do przeforsowania politycznego projektu NS2 i stwierdza, że „dostawy będą możliwe”, jeżeli Nord Stream 2 przejdzie szybko procedurę certyfikacji technicznej i regulator niemiecki oraz Komisja Europejska wydadzą zgodę na jego funkcjonowanie.

Tymczasem funkcjonowanie NS2 musi być dostosowane do prawa UE. To znaczy, dostęp do gazociągu musi być zagwarantowany także dla innych podmiotów niż Gazprom. Jeśli to się nie stanie, na gazociąg mogą być nałożone ograniczenia.

Rosja próbuje zatem znowu szantażować Europę surowcami, tak jak w poprzednich latach, nic się tutaj nie zmieniło.

Gazprom miał w tym roku pewne techniczne problemy w związku z awarią swoich zakładów, ale jednocześnie już wcześniej prowadził niejednoznaczną politykę i stąd mamy pewną wiedzę o tym, jak postępują Rosjanie.

Jeśli będziemy mieli do czynienia z szantażem energetycznym , to możemy przypuszczać, że nie będzie to bezpośredni komunikat. To znaczy: Putin nie będzie zakręcał kurka gazowego w świetle kamer. Natomiast Moskwa będzie twierdzić, że problemy techniczne uniemożliwiają prace.  Nieraz w przeszłości przerwy w dostawach zbiegały się z groźbami lub żądaniami Kremla i dla każdego było jasne jaki stanowią sygnał.

Podobne sytuacje to duży test woli politycznej Zachodu. Mam nadzieję, że jej nie zabraknie.

Mam nadzieję, że obecna sytuacja wpłynie na debatę w UE o Rosji, na dywersyfikację dostaw. UE odpowiada stale, że musimy dążyć do transformacji energetycznej, co przyniesie rozwiązanie podobnych problemów. To jednak nie rozwiąże ich wszystkich, bo zimą OZE nie są na ogół pewnym źródłem energii.

Być może obecny problem odbije się na debacie o energii jądrowej. Spełniałaby ona wymogi środowiskowe, bo produkcja energii elektrycznej nie wiąże się z zanieczyszczeniami, nie ma problemów z zaopatrzeniem w paliwo, bo jego część wymienia się co ok. rok, nie jest zależna od warunków pogodowych.

Jak odniesie się pan do propozycji rozwiązań w sprawie kryzysu gazowego, przedstawionego przez KE?

Przedstawione niedawno propozycje KE w sprawie kryzysu sprowadzają się głównie do ochrony najbardziej narażonych odbiorców przed wysokimi cenami energii. Podkreślono, że trzeba kontynuować transformację energetyczną.

W innych kwestiach, np. zakupów gazu, przedstawiono tylko deklaracje ogólne. Nie ma tu konsensusu, a trzeba dodać, że obecnie byłyby z tym problemy, nie ma aż tyle gazu na rynku, a LNG płynie do Azji.

Wspólne zakupy gazu szczególnie ważne były ok. 10 lat temu, gdy kraje środkowoeuropejskie płaciły większą cenę za rosyjski gaz niż Berlin, nie miały alternatywnych dostaw a Niemcy nie chciały tracić uprzywilejowanej pozycji w relacjach z Rosją. Warto na pewno o tym dyskutować, natomiast nie wiem, czy wspólne zapasy w magazynie to sposób, który pozwoli odnieść natychmiastowy rezultat. Raczej należy stawiać na to, by rozbudować infrastrukturę. Rozwiązaniem może być także wspomniana energia jądrowa.

Zaleca się też większą koordynację w celu ochrony wrażliwych odbiorców, trzeba jednak w tym celu rozbudować sieć połączeń. W tego rodzaju działaniach KE dość dobrze się sprawdzała.


PAP PAP

Można zatem powiedzieć, że Rosja nie ma potencjału, by poprawić sytuację na rynku gazu, natomiast stara się stworzyć takie wrażenie?

I że Rosja ma tylko potencjał, by ewentualnie punktowo udzielić wsparcia, pokazowo, ale jej główny argument, to przede wszystkim potencjał, by szkodzić i to przede wszystkim na tej ostatniej zdolności Moskwa buduje swój potencjał do szantażowania Europy?

To jest bardzo ciekawe. Rosja przez lata powtarzała, że ma nieograniczone zasoby gazu i może go dostarczyć tyle, ile zechce rynek i że jest pewnym i przewidywalnym dostawcą gazu. Co prawda, wszystkie kontrakty są wypełniane, Gazprom korzystał w tym celu m.in. ze swoich magazynów gazu w Europie. Jednak Moskwa nie jest w stanie rzucić dodatkowych ilości gazu na rynek, aby obniżyć ceny. To zadaje kłam narracji Rosji, o tym, że jest w stanie zaspokoić potrzeby rynku (ew. nie chce tego robić – ale to już osobna sprawa).

Moskwa twierdziła, że gaz LNG nie jest tak pewny jak ten, który płynie przez gazociągi. To jest prawdą, ale tylko jeśli dostawca od którego sprowadzamy gaz rurociągiem jest pewny.

Czyli pod warunkiem, że ktoś może i chce ten gaz przesłać.

A jeśli spojrzymy na Rosję, widzimy, że nie jest to dostawca wiarygodny, na jakiego się kreował.

Rodzi to również pytanie, dlaczego Moskwa potrzebuje do przesyłu gazu koniecznie NS2, skoro gazociągi ukraińskie są zapełnione w około jednej trzeciej.

Ostatnio, jak się zdaje Putin wystąpił nieco bardziej koncyliacyjnie – Rosja może dostarczyć więcej gazu, tylko Europa musi o niego poprosić. Może to świadczyć, że Putin teraz występuje jako dobry policjant, podczas gdy wcześniej kierował sugestie, że gaz popłynie, gdy zacznie działać NS2. Jednocześnie jednak takimi wypowiedziami prezydent Putin ustawia sobie Europę w roli bezsilnego petenta.

To prawda, że Rosja generalnie opiera swoją mocarstwowość, także w polityce zagranicznej, głównie na potencjale destrukcyjnym i destabilizacyjnym, Kreml zakłada, że trzeba będzie go obłaskawić i z nim współpracować nie dlatego, że jest w stanie coś konstruktywnego wnieść, tylko by powstrzymał agresywne działania destabilizujące.

To jest modus operandi Rosji. Rosja chce w takim znaczeniu podkreślić, że „może być konstruktywnym partnerem”. Teraz być może wykorzysta kryzys cenowy by próbować pokazać się właśnie jako konstruktywny partner.

Putin mówił np., że gazociąg ukraiński może wybuchnąć, czyli teraz może przestać o tym mówić.

Można dodać, że na biurku Władimira Putina leży obecnie propozycja Igora Sieczyna, który złożył do rosyjskiego rządu wniosek o dopuszczenie Rosnieftu do Nord Streamu 2, eksport gazu odbywałby się za pośrednictwem Gazpromu. Na razie decyzja nie zapadła. Może to być zależne od decyzji UE wobec Nord Streamu 2, jeśli ograniczy jego możliwości przesyłowe ze względu na prawo o konkurencji, to dopuszczenie Rosneftu do gazociągu jest bardziej prawdopodobne.

Jakie są perspektywy NS2, czy można sądzić jeszcze, że uda się go zablokować? Czy mogą zmienić sytuację projekty sankcji, przygotowanych w Stanach Zjednoczonych przez kongresmenów

Po zakończeniu prac konstrukcyjnych możliwości są raczej niewielkie.  Kolejna faza walki o NS2 dotyczy reżimu prawnego jego funkcjonowania – a więc m.in. wyznaczenie niezależnego operatora (certyfikacja) i zapewnienie konkurencyjnego dostępu do gazociągu również dla konkurencji Gazpromu

***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl