Przeciwnicy Łukaszenki namawiają do publicznych protestów w ostatnim dniu wyborów.
- Prosimy was, mińszczanie, przekonajcie swoich przyjaciół w całym kraju i przyjeżdżajcie! Mam w domu gorącą herbatę, wystarczy gorącej zupy, znajdzie się miejsce na odpoczynek. Nie bójcie się! Przyjeżdżajcie z całego kraju – mówił na spotkaniu konkurentów obecnego prezydenta Andrej Dzmitryjeu. Namawiał, aby 19 grudnia w geście protestu przyjść na Plac Październikowy.
- Przyjdę na plac, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dzisiejsza władza nie pochodzi od Boga. Raczej od diabła – mówił Uładzimir Niaklajeu.
W spotkaniu uczestniczył również lider białoruskiej lewicy „Sprawiedliwy świat” Siarhiej Kalakin. Mówił o problemie minionych głosowań - o przymusie głosowania przedterminowego. - Dzisiaj w Mińsku w pewnym lokalu wyborczym zagłosowało 1200 studentów. To ponad połowa ogólnej liczby wyborców tego okręgu. Władze tak postępują, bo wiedzą, że nie mają nawet 30% poparcia – mówił.
Białorusini bez wiary
- Nie wierzę, żeby mógł wygrać ktoś poza Łukaszenką. Wszystko będzie podrobione. Część kart do głosowania wyrzucą i podłożą nowe – mówił reporterce Polskiego Radia dla Zagranicy jeden z młodych ludzi, który uczestniczył w spotkaniu. - Ludzie mówią, że nikt nie policzył kart do głosowania. Na minionych wyborach mnie i mego syna nie było na listach do głosowania – dodała kobieta. Jak podkreśla, niezależni kandydaci chcą przed wszystkim dać Białorusinom wolność.
Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się w niedzielę 19 grudnia. Jednak zgodnie z ordynacją wyborczą głosować można było już od poniedziałku.
Maria Karol, Jolanta Śmiałowska - Polskie Radio dla Zagranicy
rk