Manchester City przystępował do spotkania z "The Blues" jako lider Premier League, który zaliczył serię 11 ligowych zwycięstw z rzędu. Chelsea, będąca wiceliderem, walczyła o zmniejszenie 10-punktowej straty do "The Citizens". Trudne zadanie gości się nie powiodło.
Obie drużyny długo nie mogły odnaleźć właściwego rytmu w ofensywie i skutecznie broniły dostępu do swojej bramki. Zdecydowanie najlepszą okazję w pierwszej połowie miał Jack Grealish, który w 40. minucie stanął oko w oko z Kepą Arrizabalagą po stracie Mateo Kovacicia. Górą był jednak hiszpański golkiper, który odbił strzał Anglika.
Z kolei Chelsea nie była w stanie oddać ani jednego strzału w pierwszej połowie. To pierwszy mecz od 3,5 roku, w którym "The Blues" zanotowali tę wstydliwą statystykę.
Wydawało się, że drugie 45 minut przyniesie znacznie więcej emocji. Tuż po zmianie stron Ederson zatrzymał Romelu Lukaku, który urwał się obrońcom gospodarzy i znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem City. Później tempo gry znowu jednak "siadło", a składnych akcji było jak na lekarstwo. W 63. minucie z rzutu wolnego groźnie uderzył Kevin De Bruyne, ale Kepa sparował jego strzał.
Impas w 70. minucie przełamał właśnie De Bruyne. Belg kapitalnie przymierzył zza pola karnego i otworzył wynik spotkania, dając prowadzenie "Obywatelom". W końcówce meczu nadal dominowali gospodarze, a Chelsea, która musiała gonić wynik, była bezradna w ofensywie.
Dzięki wygranej Manchester City odskoczył Chelsea na 13 punktów. Ekipa z Londynu zgromadziła 43 "oczka" - o jeden punkt mniej ma trzeci w tabeli Liverpool, który rozegrał o dwa mecze mniej niż podopieczni Thomasa Tuchela.
Czytaj także:
bg