Wypowiedź Johna Sullivana cytuje agencja Reuters. Analitycy z portalu Conflict Intelligence Team zwracają uwagę, że od kilku miesięcy Rosja gromadzi wojska w regionach graniczących z Ukrainą i pod pretekstem ćwiczeń wysyła swoje oddziały na Białoruś.
Wcześniej Waszyngton i Bruksela oświadczyły, że nałożą na Moskwę dotkliwe sankcje i nie pozostaną bierne, jeśli rosyjskie wojska zaatakują Ukrainę.
Żądania Kremla
Oficjalnie Kreml i rosyjskie MSZ informują, że nie zamierzają atakować sąsiedniego państwa.
Minister Spraw Zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powtarza, że Moskwa chce dostać pisemne gwarancje bezpieczeństwa. Chodzi o rezygnację NATO z przyjęcia Gruzji i Ukrainy oraz wycofanie wojsk Sojuszu z państw, które podpisały Pakt Północnoatlantycki po 1997 roku.
W odpowiedzi na te żądania były ambasador Stanów Zjednoczonych w Moskwie, Michael McFaul, napisał w internecie, że jeśli Władimir Putin domaga się, aby siły NATO powróciły do miejsc dyslokacji sprzed 1997 roku, to Sojusz powinien wezwać rosyjskich żołnierzy do opuszczenia: Krymu, Donbasu, Osetii Południowej i Abchazji oraz wycofania systemów rakietowych "Iskander" z Kaliningradu.
Odpowiedź Sojuszu Północnoatlantyckiego
Dwa dni temu Jens Stoltenberg, szef NATO, poinformował, że Sojusz odrzucił żądania Moskwy, by nie rozszerzać się na wschód i wycofać wojska z Europy Środkowej. Sekretarz generalny NATO wezwał Rosję do zmniejszenia napięcia na Ukrainie i wokół niej oraz wznowienia dialogu.
Szef NATO przekazał również, że kilka tygodniu temu została zwiększona gotowość Sił Szybkiego Reagowania Sojuszu.
00:47 11526831_1.mp3 Ambasador Stanów Zjednoczonych w Moskwie John Sullivan odniósł się do koncentracji rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą. Relacja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
Czytaj także:
kp