Real zagrał bez swojego lidera ofensywy - Karima Benzemy. Brak Francuza wymusił na Ancelottim zmianę taktyki. Nowe ustawienie okazało się jednak gwoździem do trumny "Królewskich", którzy byli bezradni wobec skutecznej w pressingu Barcelony.
- To, co pokazaliśmy, było nie do zaakceptowania. Brakowało nam kilku piłkarzy, ale przecież Barcelona grała w czwartek. Nie byliśmy zwarci, zostawialiśmy rywalom dużo miejsca, traciliśmy mnóstwo piłek. (...) Będziemy musieli porozmawiać o taktyce. Nie działała ani na początku meczu, ani w drugiej połowie. Musimy omówić to wewnątrz drużyny - oświadczył Belg.
Wobec braku Benzemy Real zagrał bez klasycznego napastnika. W rolę "fałszywej dziewiątki" na zmianę wcielali się Luka Modrić, Rodrygo i Vinicius. W szeregach "Królewskich" panował chaos, który w drugiej połowie spotęgowało przejście na system z trójką obrońców.
- Graliśmy z fałszywą dziewiątką już w Pucharze Króla. Nie oddaliśmy wtedy właściwie żadnego strzału. Teraz było tak samo. Zaczęliśmy dobrze, szansę miał Fede Valverde, ale potem wszystko się posypało - podsumował Courtois.
Do kosztownej pomyłki w kwestii taktyki na mecz z Barceloną przyznał się Carlo Ancelotti. Trener "Królewskich" wziął winę za kompromitującą porażkę na siebie.
- Szukaliśmy większej kontroli nad piłką, chcieliśmy wyżej wywierać presję, ale po golu nasz plan przestał nam wychodzić, a oni stwarzali dużo zagrożenia. Po przerwie chcieliśmy spróbować z kryciem indywidualnym z tyłu, ale to nie był nasz wieczór. Przykro nam ze względu na kibiców, ale trzeba patrzeć w przód. Chciałem zaatakować ich wyżej i nam to nie wyszło. To moja wina, co przekazałem również zawodnikom - przyznał włoski szkoleniowiec.
Mimo dotkliwej porażki, Real pozostaje liderem La Liga. Na 9 kolejek przed końcem rozgrywek "Królewscy" mają w swoim dorobku 66 punktów . Druga jest Sevilla (57 pkt), a trzecia Barcelona (54 pkt plus zaległy mecz).
Czytaj także:
bg