Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Katarzyna Pyssa 06.04.2022

"Trzeba ścigać sprawców". Gen. Kowalski nie ma wątpliwości, co było przyczyną tragedii

- Hipotezę o zamachu zwalczano bardzo skutecznie przez wiele lat, teraz dzięki podkomisji smoleńskiej znamy prawdziwe okoliczności tragedii - mówi w rozmowie z PolskimRadiem24.pl gen. Andrzej Kowalski, były szef Służby Wywiadu Wojskowego. Jak podkreśla, gdyby nie wojna informacyjna, którą prowadzono od pierwszych chwil po katastrofie, dziś nie byłoby tak trudno przebić się do opinii publicznej z prawdą o Smoleńsku.

PolskieRadio24.pl: Przemawiając przed polskim parlamentem, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nawiązał do katastrofy smoleńskiej. - Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada - powiedział. Jak Pan odebrał te słowa?

Gen. Andrzej Kowalski: Tu nie ma szczególnej potrzeby interpretacji, ponieważ prezydent Ukrainy wyłożył "kawę na ławę". Zełenski bardzo jasno wskazał, że mieliśmy do czynienia z aktem terroryzmu państwowego, że Federacja Rosyjska była zaangażowana w zamach smoleński, a później, przez te wszystkie lata, podjęła szereg działań utrudniających ustalenie faktycznych okoliczności zdarzenia i odnalezienie sprawców. To dla nas bardzo istotny sygnał, pewna deklaracja - tak to odbieram - prezydenta Ukrainy, który gotów jest w jakiś sposób pomóc w naszej dalszej pracy.

Mówi się o błędach w przygotowaniu wizyty, następnie o oddaniu śledztwa w dużym stopniu w ręce Rosjan - to główne zarzuty. Kto powinien ponieść konsekwencje tych wszystkich nieprawidłowości?

To jest strasznie trudne pytanie. Jeśli chodzi o działania instytucji odpowiedzialnych za przygotowanie i realizację wizyty najwyższych przedstawicieli państwa, to odpowiedzialność ponosi Prezes Rady Ministrów (wówczas Donald Tusk - red.). Jeżeli on nie zauważył, że coś źle funkcjonowało, bo nie kontrolował podległych mu służb, albo wiedząc o brakach nie podjął żadnych kroków zaradczych, to nie dopełnił swoich obowiązków. Wszyscy inni w strukturze urzędniczej, którzy ponoszą tu odpowiedzialność, powinni znaleźć się na ławie oskarżonych dopiero wtedy, gdy będzie już na niej ich zwierzchnik, bo rozmawiamy o tragicznych skutkach niewłaściwej pracy administracji rządowej.

Zobacz także:

LECH KACZYŃSKI - serwis specjalny

Ale mamy jeszcze drugą grupę winnych - osoby konkretnie zaangażowane w przeprowadzenie zamachu. Jeżeli ktoś podłożył ładunek wybuchowy, a badania wykonane przez podkomisję smoleńską potwierdzają tezę, że mamy do czynienia z zamachem, to ta osoba powinna być ścigana, złapana i skazana. Ten proces jest niestety ciągle w stadium początkowym, gdyż przez wiele lat mieliśmy nieustanną przepychankę, czy w ogóle doszło do zamachu. I chociaż wielu osobom wystarczyło tylko spojrzeć na to, co zostało z samolotu, by nie mieć wątpliwości, że albo doszło do potężnej eksplozji paliwa - a tak się nie stało - albo do innej eksplozji, bo przecież tylko w ten sposób samolot mógł się rozpaść na taką liczbę cząstek, to tę hipotezę zwalczano bardzo skutecznie przez wiele lat. Teraz jest ona już zweryfikowana, za jej słusznością przemawiają wyniki wielu badań, więc trzeba ścigać sprawców. 

Nawet gdyby udało się ich odnaleźć i ukarać, to i tak Polska ma niewielkie szanse na osądzenie faktycznych mocodawców. Do odpowiedzialności zostaną pociągnięte osoby z najniższego szczebla.

Wizja, że może to być bardzo trudne i może trwać wiele lat, nie powinna w żaden sposób nas zniechęcać, powinniśmy jak najszybciej sięgnąć po tych wszystkich, po których można sięgnąć. Wykonawców trzeba odnaleźć i aresztować. Niektórzy będą składali obszerne zeznania i pokażą nam kolejne elementy tej układanki, co może w końcu pozwoli sięgnąć nawet po mocodawców czy mocodawcę, jeśli był on jeden. Uważam, że wysiłek mimo wszystko powinien być podjęty i nie należy martwić się tym, że ten proces może być długotrwały. To jest praca, która ma w dużej mierze ratować dobre imię naszego państwa.

Czytaj także:

Mówi Pan, że zamach nie jest już hipotezą, że został potwierdzony, udokumentowany. Jednak doskonale zdaje Pan sobie sprawę, że bardzo duża część opinii publicznej uznaje to za teorię spiskową.

Od pierwszych chwil po katastrofie - wtedy jeszcze mówiono o katastrofie - byliśmy poddani wojnie informacyjnej. A wojnę informacyjną ktoś tworzy, ta narracja jest przez kogoś przygotowana, prowadzona, dozowana i nieustannie sączona. Twierdzenie o błędzie pilotów, którzy kilka razy podchodzili do lądowania, pojawiło się już kilka godzin po wydarzeniu. A okazało się, że to jest kompletna bzdura, nie było żadnego kilkukrotnego podejścia do lądowania. Gdyby nie to, że "teoria" o wypadku (charakterystyczne jej elementy to: błąd pilotów, uderzenie w brzozę, naciski na pilotów) została wzmocniona autorytetem instytucji państwowych i międzypaństwowych, jak komisje Millera czy Anodiny, to nie musielibyśmy poświęcić tylu lat, żeby przebijać się z prawdą o Smoleńsku przez ogromny poziom nieufności w społeczeństwie. Jestem przekonany, że gdyby nie tamta dezinformacja, teraz bylibyśmy dużo dalej. 

Moim zdaniem większość osób, które kwestionują ustalenia dotyczące przebiegu katastrofy w Smoleńsku, nie patrzy na warstwę faktów, ale zatrzymuje się na tym, kto sporządził raport - na Antonim Macierewiczu. Jeśli ktoś w ten sposób myśli o całej tej sprawie, to mam wrażenie, że takiej osoby nic nie przekona.

Antoni Macierewicz zapowiada, że w okolicach 12. rocznicy podkomisja smoleńska udostępni kolejny raport. Czego możemy się spodziewać?

Moim zdaniem nie trzeba więcej dodawać do tego, co już wiemy, co już zostało opublikowane przez podkomisję. Przecież członkowie podkomisji nie dzielą się swoimi mniemaniami. W pracy podkomisji prowadzono badania naukowe weryfikujące różne tezy badawcze. Mówimy o matematycznych obliczeniach, o skompilowanych badaniach technicznych - z tego powstał obraz sytuacji, który trzeba po prostu uznać. Niestety cały czas pozostaje spory margines audytorium, który nie będzie zwracał uwagi na fakty, tylko uzna, że "PiS robi z tego walkę polityczną". Jesteśmy w klinczu - to jest cały czas efekt rażenia wojny informacyjnej. Niezależnie od wniosków wynikających z eksperymentów i tak będą sceptycy. W mojej opinii, to, co do tej pory przedstawiła podkomisja smoleńska, jest wystarczającym potwierdzeniem, że samolot został zniszczony przez wybuch. I nie był to wybuch paliwa.

Zobacz również: prezes PiS Jarosław Kaczyński w "Sygnałach dnia"

kp