Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Kowalski 05.04.2022

Liga Mistrzów: Szewczenko podbijał Europę. Dziś Dynamo Kijów nosi mundury

W tym tygodniu najbardziej elitarne rozgrywki na Starym Kontynencie wkroczą wreszcie w fazę ćwierćfinałów. Kibice oczekują wielkich emocji, choćby takich na miarę sezonu 1998/1999. Wtedy losy triumfu w Lidze Mistrzów ważyły się do doliczonego czasu gry ostatniego meczu, a Ukraińcy, nie po raz ostatni pokazali, że potrafią skutecznie rywalizować z większymi od siebie.
  • Liga Mistrzów wzbudza u piłkarskich fanów niezapomniane emocje
  • Sezon 1998/1999 był wyjątkowy dzięki "dzieciakom Fergusona", które walczyły do ostatniej sekundy finałowego meczu
  • Dynamo Kijów w latach 90-tych XX wieku było postrachem europejskich boisk
  • Andrij Szewczenko rozpoczął swoją wielką karierę w Dynamie. W barwach Milanu sięgnął m.in. po Złota Piłkę France Football
  • Dziś ukraińscy piłkarze boiskowe trykoty zamienili na wojskowe mundury

Liga Mistrzów jak oscarowy film

Champions League już od pierwszych dźwięków hymnu wzbudza u fana piłki nożnej szczególne emocje. I wspomnienia. Dawniej w środowe, a od pewnego czasu także we wtorkowe wieczory, regularnie siadamy przed ekranem i czekamy na niezapomniane bramki i powroty w wykonaniu wielkich mistrzów. Takie jak niedawne 3:1 Realu Madryt z PSG, 4:0 Liverpoolu z Barceloną z sezonu 2018/2019 czy finał z 2005 roku z udziałem Jerzego Dudka.

Liga Mistrzów jest trochę jak pudełko czekoladek z oscarowego filmu „Forrest Gump” – nigdy nie wiesz co ci się trafi. Zapowiadany na szlagier mecz może okazać się „partią szachów”, ale regularnie zdarzają się niezapomniane wieczory. Jeśli jesteś fanem piłki nożnej, to rozpamiętujesz je aż nadejdzie kolejny, a jeśli je przeoczyłeś – nie możesz sobie darować. Nieco młodszym kibicom należy więc przypomnieć sezon 1998/1999, w którym „pudełko czekoladek” było pełne prawdziwych rarytasów, sensacja goniła sensację, a „dzieciaki Fergusona” końcowy triumf wydarły w ostatnich sekundach niezapomnianego finału.

Cenny remis Łodzian

Droga „Czerwonych Diabłów” do potrójnej korony wywalczonej w 1999 roku nie była usłana różami. Opisywaliśmy ją szerzej w osobnym artykule, w tym miejscu zatem tylko przypomnienie.

Pierwszym rywalem, jeszcze w eliminacjach, bowiem w lidze United ustąpili miejsca Arsenalowi i nie mieli zapewnionej bezpośredniej promocji, był ŁKS Łódź. Łodzianie zaskoczyli kibiców nad Wisłą zdobywając drugie i ostatnie do tej pory mistrzostwo Polski. Marzenia o Lidze Mistrzów skończyły się jednak zapewne już w momencie losowania. Mimo tego Polacy zaprezentowali się godnie – przegrywając 0:2 na Old Trafford, a u siebie remisując 0:0. Wstydu w każdym razie nie przynieśli.

Brak szczęścia w losowaniu przytrafił się z kolei Manchesterowi United na dalszym etapie. Do jednej grupy trafili bowiem z Bayernem Monachium i FC Barceloną. Prawdziwe powody do narzekania miało jednak czwarte w tym zestawieniu Broendby Kopenhaga. Duńczycy nie załamali rąk i na inaugurację pokonali u siebie mistrzów Niemiec. Choć były to ich ostatnie punkty w grupie, trudno mieć do nich pretensje, że w tak doborowym gronie nie zdołali zdobyć ich więcej.

Z trójki gigantów ktoś musiał odpaść i padło na wielką Barcelonę. Zadecydował o tym zremisowany 3:3 mecz na Camp Nou z Man Utd. W barwach Anglików, zresztą nie ostatni raz w tej edycji, popisową partię rozegrał duet czarnoskórych „bliźniaków” – Dwight Yorke i Andy Cole.

Bayern Monachium i Manchester United grały dalej.

„Czerwone Diabły” grają do końca

Yorke to zdecydowanie najbardziej znany piłkarz pochodzący z Trynidadu i Tobago. Na koniec swojej piłkarskiej kariery, w 2006 roku, zagra jeszcze w mistrzostwach świata, w dodatku pod wodzą późniejszego selekcjonera Biało-Czerwonych – Leo Beenhakkera. To już jednak temat na inną opowieść.

Siedem lat wcześniej to jego trafienia dały United najpierw wyeliminowanie Interu Mediolan w ćwierćfinale, a potem Juventusu Turyn w półfinale Ligi Mistrzów. On sam został zaś królem strzelców tych rozgrywek – jedynym rodem z Karaibów w całej historii.

W finale rywalem podopiecznych Alexa Fergusona ponownie okazał się Bayern Monachium. Ich oba grupowe spotkania zakończyły się remisami i również tym razem ciężko było o wskazanie faworyta. Ten wyłonił się już w szóstej minucie za sprawą celnego strzału Mario Baslera z rzutu wolnego. Bawarczycy wyszli na prowadzenie i prawie do samego końca kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Nie mieli jednak szczęścia – trafiali m.in. w słupek i poprzeczkę

To nie był wieczór Yorke’a i Cole’a, sprawy w swoje ręce wzięli więc rezerwowi. Najpierw Teddy Sherigham w 90’ minucie, a chwilę później już w doliczonym czasie gry Ole Gunnar Solskjaer pokazali to, z czego Manchester słynął za czasów Fergusona – grę do końca. Warto odnotować, że „Czerwone Diabły” skompletowały w ten sposób potrójną koronę – oprócz Pucharu Mistrzów także mistrzostwo i puchar Anglii, a nad wszystkim unosił się duch „dzieciaków Busby’ego” – drużyny, która w 1958 roku została tragicznie doświadczona katastrofą lotniczą.

7:0 w dwumeczu z Barceloną

Najważniejsze rozstrzygnięcia sezonu 1998/1999 mamy już zatem opisane, ale w kontekście tych rozgrywek nie można pominąć bohaterskiej postawy sąsiadów ze wschodu. Dynamo Kijów w latach 90-tych było prawdziwym postrachem europejskich muraw, czego apogeum nastąpiło pod sam koniec wieku.

W latach 1997-2012 Kijowanie grali w Lidze Mistrzów 16 razy z rzędu. W tym samym czasie mistrz Polski wystąpił w tych elitarnych rozgrywkach dokładnie zero razy. A to już powód nie tylko do wyciągnięcia odpowiednich wniosków, ale też zwyczajnie do wstydu. Żeby przy tym – nieco na siłę – wpleść do tej historii pozytywny polski wątek – pierwsza przygoda Dynama z Pucharem Mistrzów zakończyła się na Górniku Zabrze. Było to jednak w sezonie 1967/1968.

Zanim Andrij Szewczenko i koledzy dotarli aż do półfinału edycji 1998/1999 już rok wcześniej sygnalizowali wysoką formę. W fazie grupowej ograli u siebie 3:0 słynną Barcelonę. „Blaugrana” zapowiadała srogi rewanż na własnym boisku. I rzeczywiście w Katalonii było 4:0, tylko że ponownie dla Ukraińców. Wtedy jeszcze w ¼ finału za mocny okazał się Juventus.

Dynamo i Szewczenko straszą w Europie

Rok później Dynamo z trudem przebrnęło kwalifikacje, eliminując Spartę Praga dopiero rzutami karnymi. W fazie grupowej od RC Lens okazali się lepsi tylko dzięki różnicy bramek. Prawdziwym popisem Kijowian była faza pucharowa.

W niej najpierw zmierzyli się z Realem Madryt. Z obrońcami tytułu zremisowali na Santiago Bernabeu, a w rewanżu, całkowicie zasłużenie, pokonali ich 2:0. Wszystkie trzy gole „Królewskim” strzelił oczywiście niedawny kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski – Andrij Szczewczenko. Dla niego to prawdziwy wstęp do wielkiej kariery, której apogeum nastąpi w Mediolanie. W barwach AC Milan sięgnie m.in. po Puchar Mistrzów, a indywidualnie nawet po Złotą Piłkę France Football.

Półfinał to starcie z Bayernem Monachium. U siebie Ukraińcy prowadzili już 2:0, a potem 3:1,  by w ostatniej minucie stracić gola na 3:3. Mimo wszystko to był niezapomniany wieczór, a ilość bramek przeszła w jakość. Rewanż był popisem niemieckiej dyscypliny i dał Bawarczykom wygraną 1:0 i w konsekwencji awans do finału.

Nic jednak nie odbierze Dynamu historycznego rezultatu. Zwłaszcza, że został odniesiony głównie „własnymi siłami” – oprócz reprezentantów Ukrainy w kadrze znajdowało się tylko trzech Białorusinów, Rosjanin i Gruzin. Ten ostatni – Kacha Kaładze - również wkrótce trafi do Milanu.

Oprócz niego i Szczewczenki filarami tamtej drużyny byli napastnik Siergiej Rebrow, obrońca Oleg Luzny – obaj zostaną w krótkim czasie piłkarzami czołowych klubów Premier League, oraz bramkarz Oleksandr Shovkovski, który dopiero niedawno zakończył profesjonalną karierę.

Zamienili stroje na mundury

Szewczenko wspólnie z Dwightem Yorkiem został królem strzelców Ligi Mistrzów sezonu 1998/99. Dynamo jeszcze nie raz napędziło w kolejnych latach stracha wielkim europejskiego futbolu – odbierając punkty m.in. Bayernowi, Realowi czy Manchesterowi.

Z dzisiejszej perspektywy dużo ciekawszy od tych czysto piłkarskich wniosków wydaje się jednak taki, że Ukraińcy w końcówce XX wieku nie pierwszy i – jak się miało okazać – nie ostatni raz z sukcesami mierzyli się z większymi od siebie. Dziś pokazują to na innym polu broniąc kraju przed rosyjską agresją.

Z jej powodu liga ukraińska wstrzymała rozgrywki, a rządzący Dynamem bracia Surkis zorganizowali towarzyskie tournee po Europie. Kijowski klub 12 kwietnia zmierzy się w Warszawie z Legią, ale kibice "Wojskowych" zapowiadają bojkot spotkania ze względu na prorosyjskie sympatie właścicieli.

Byli piłkarze Dynama Kijów boiskowe trykoty zamienili zaś na wojskowe mundury. Zwycięstwo w tej walce jest dużo ważniejsze, futbol może poczekać.

 

Czytaj także:


Liga Mistrzów: program ćwierćfinałów (mecze o godz. 21.00):

wtorek, 5 kwietnia
Manchester City - Atletico Madryt
Benfica Lizbona - Liverpool

środa, 6 kwietnia
Chelsea Londyn - Real Madryt
Villarreal - Bayern Monachium

Rewanże
wtorek, 12 kwietnia
Bayern Monachium - Villarreal
Real Madryt - Chelsea Londyn
środa, 13 kwietnia
Liverpool - Benfica Lizbona
Atletico Madryt - Manchester City

Półfinały
Manchester City/Atletico Madryt - Chelsea Londyn/Real Madryt
Benfica Lizbona/Liverpool - Villarreal/Bayern Monachium

Finał - 28 maja w Saint-Denis

 

MK