Przypomnijmy - w styczniu ub. roku Sousa w atmosferze skandalu zrezygnował z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski, by przejąć stery we Flamengo. 51-latek zerwał umowę z PZPN-em i postawił polski związek w trudnej sytuacji przed marcowymi barażami o mundial 2022. Polski związek postawił na Czesława Michniewicza, a pod jego wodzą Biało-Czerwoni wywalczyli awans.
We Flamengo Sousie nie wiedzie się wprawdzie najgorzej, bo pod jego wodzą ekipa z Rio de Janeiro wygrała 10 z 14 meczów, ale niedawno ekipa Portugalczyka doznała bolesnej porażki w krajowym superpucharze, gdzie po rzutach karnych uległa Atletico Mineiro. Sousa nie zdobył także mistrzostwa stanu Rio de Janeiro. W finale jego podopieczni przegrali z Fluminense 1:3.
Sousa nie cieszy się jednak zbyt dużą sympatią kibiców "Fla". Zdecydowanie większą estymą mógł pochwalić się rodak byłego selekcjonera reprezentacji Polski Jorge Jesus, z którym zespół sięgnął po Copa Libertadores. Dawny trener m.in. Benfiki i Sportingu Lizbona miał niedawno przylecieć do Brazylii, co lokalna prasa potraktowała jako początek negocjacji kontraktowych z Flamengo. Jesus od końcówki grudnia pozostaje bez pracy.
Fakty okazały się jednak inne. ESPN podaje, że 67-latek chciał przylecieć do Rio w celach prywatnych, m.in. po to, by wziąć udział w zaplanowanym na koniec kwietnia karnawale. Paulo Sousa może zatem odetchnąć, ale prawdopodobnie nie na długo.
Czytaj także:
bg