Podkreślił, że jeden kolejarz odniósł obrażenia i została mu udzielona pomoc lekarska.
"Generalnie jest to już dla nas standardowy początek dnia. Oni walą po obiektach kolejowych codziennie, my na bieżąco naprawiamy i idziemy dalej" - napisał Ołeksandr Kamyszin na Telegramie.
"Nie było tam żadnych czołgów"
Odniósł się też do twierdzeń rosyjskiego ministerstwa obrony, że celem ataku były "dostarczone przez wschodnioeuropejskie kraje czołgi T-72 i inny sprzęt wojskowy".
Zapewnił, że nie było tam żadnych czołgów, o jakich mówi rosyjska propaganda.
Według władz ukraińskich Rosjanie zaatakowali pociskami rakietowymi Kijów z bombowców strategicznych Tu-95 znad Morza Kaspijskiego.
"Rosyjscy żołnierze masowo próbują uniknąć walki"
Z kolei ukraiński wywiad wojskowy (HUR) za pośrednictwem Telegramu przekazał, że "rosyjscy żołnierze za wszelką cenę usiłują uniknąć bezpośredniego spotkania z siłami ukraińskimi na polu walki".
Według HUR dzieje się tak mimo groźby pociągnięcia żołnierzy do odpowiedzialności karnej, zapobiegających dezercji oddziałów czeczeńskich bojowników oraz nasilenia kontroli m.in. przez straż graniczną.
W komunikacie zaznaczono, że dowództwo rosyjskiej 30. brygady strzelców zmotoryzowanych 2. Armii ukrywa masowe dezercje i grozi żołnierzom rozstrzelaniem za próbę ucieczki.
Jeden z pododdziałów brygady został zatrzymany podczas próby przekroczenia rosyjskiej granicy państwowej w okolicach przejścia Szyjany i przymusowo odesłany w strefę aktywnych działań bojowych. "Teraz w pododdziałach jest omawiana ewentualność poddania się obrońcom Ukrainy" - twierdzi HUR.
00:42 11776343_1.mp3 Ukraina: w porannym ostrzale Kijowa ucierpiały kolejowe zakłady remontowe (IAR)
Czytaj także:
Zobacz także: Marcin Przydacz w PR24
nj