Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Damian Nejman 21.07.2022

Chiny regularnie wysyłają jednostki w pobliże Tajwanu. Ekspert: taki skład byłby użyty do ataku

Dr Michał Bogusz, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) ocenia, że chińskie samoloty regularnie przelatują w pobliżu Tajwanu, ale nie widać nasilenia takich działań w czasie wojny na Ukrainie; niepokojąca jest jednak konfiguracja chińskich jednostek. - Taki skład byłby użyty do ataku - przyznaje.

Część ekspertów wyrażała obawy, że komunistyczne władze ChRL będą chciały wykorzystać wojnę na Ukrainie, która odwraca uwagę USA i ich sojuszników, aby zwiększyć presję militarną na Tajwan. Pojawiały się opinie, że Chiny i Rosja, które łączy nieformalny sojusz, mogą doprowadzić do podwójnej eskalacji - w Europie i na zachodnim Pacyfiku.

W ostatnich tygodniach demokratyczne władze w Tajpej wielokrotnie informowały o wtargnięciach chińskich samolotów wojskowych w tzw. strefę identyfikacji obrony powietrznej Tajwanu. Takie incydenty mają jednak miejsce już od wielu miesięcy i zdarzały się również przed wojną na Ukrainie.

- Nie widzę nasilenia. Wtargnięcia się zdarzają regularnie, ale nie ma ich więcej niż wcześniej – podkreślił Bogusz. - Bardziej niepokojący jest skład jednostek biorących udział w tych akcjach. Widać, że są to częściej kombinowane grupy: bombowce, myśliwce, latające cysterny i samoloty zwiadu elektronicznego. Doszło też do naruszeń w wykonaniu helikopterów szturmowych – zaznaczył ekspert OSW. - Taki skład byłby użyty do ataku – dodał Bogusz.

Pekin uznaje Tajwan za część terytorium ChRL

Komunistyczne władze w Pekinie uznają Tajwan za część terytorium ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły zbrojnej. Pekin określa  "zjednoczenie ojczyzny" jako jeden z warunków osiągnięcia lansowanego przez przywódcę kraju Xi Jinpinga "wielkiego odrodzenia narodu chińskiego".

Kwestia Tajwanu jest też jedną z najtrudniejszych w coraz bardziej napiętych relacjach Chin z USA. Minister obrony ChRL Wei Fenghe spotkał się w czerwcu w Singapurze z szefem Pentagonu Lloydem Austinem i ostrzegł go, że w razie próby "oddzielenia Tajwanu od Chin", chińska armia "nie będzie miała innego wyjścia niż walczyć za wszelką cenę i zmiażdżyć wszelkie próby »niepodległości Tajwanu« oraz chronić suwerenność państwową i integralność terytorialną".

USA nie utrzymują formalnych relacji dyplomatycznych z Tajwanem, ale sprzeciwiają się próbom siłowej zmiany obecnego status quo. Amerykańskie prawo zobowiązuje USA do pomocy Tajwanowi w samoobronie, a rząd w Waszyngtonie od lat stosuje zasadę "strategicznej dwuznaczności" i nie ogłasza publicznie, czy wysłałby wojska do obrony wyspy w razie ataku.

 Stany Zjednoczone bacznie obserwują rozwój wydarzeń

Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA gen. Mark Milley ocenił na początku lipca w rozmowie z BBC, że chiński atak na Tajwan nie jest bliski, ale Stany Zjednoczone będą bacznie obserwować rozwój wydarzeń. Podkreślił, że przywódca Chin Xi Jinping dąży do osiągnięcia zdolności do takiego ataku.

- Nie ma obecnie żadnych oznak ani ostrzeżeń o czymś zbliżającym się nieuchronnie. Ale powtarzam, obserwujemy to bardzo uważnie – dodał Milley.

Władze Tajwanu oceniały natomiast w czerwcu, że jakikolwiek atak Chin zakłóciłby globalny handel bardziej, niż wojna na Ukrainie, która doprowadziła już do wzrostów cen i obaw o klęski głodu w biedniejszych krajach. Według ministra Johna Denga, który w tajwańskim rządzie odpowiada za negocjacje handlowe, chiński atak spowodowałby niedobór produkowanych na Tajwanie układów scalonych na skalę światową.

Czytaj także:

dn