Kierownictwo klubu z Camp Nou liczyło, że aktywowanie czterech dźwigni finansowych, polegających na sprzedaży z przyszłych praw marketingowych i telewizyjnych, pozwoli Barcy spłacić część długów i pozyskać środki na transfery. Latem do klubu dołączyli Lewandowski, Raphinha, Franck Kessie, Andreas Christensen oraz Jules Kounde, ale nowi zawodnicy wciąż nie zostali zarejestrowani na kolejny sezon.
Wszystko z powodu odmownej decyzji prezesa La Liga Javiera Tebasa, który podkreśla, że zastosowane przez Barcelonę mechanizmy łamią zasady Finansowego Fair-Play. Według hiszpańskich mediów, "Dumie Katalonii" brakuje ok. 40 mln euro, by spełnić narzucone przez UEFA kryteria.
Jak donosi "Sport", władze Barcelony przesłały kierownictwu hiszpańskiej ekstraklasy kolejne dokumenty, mające skłonić Tebasa i spółkę do zmiany decyzji. Dziennik donosi, że włodarze wicemistrza Hiszpanii zapewnili sztab szkoleniowy oraz zawodników, że do sobotniego meczu przeciwko Rayo Vallecano wszystko zostanie załatwione, a nowi gracze w komplecie będą zarejestrowani w ligowej centrali.
Barcelona zamierza pozyskać dodatkowe fundusze nie tylko dzięki dźwigniom finansowym, ale także transferom. Hiszpański dziennikarz Gerard Romero twierdzi, że "Blaugrana" jest bliska sprzedaży Frenkiego de Jonga do Chelsea. Trwają także negocjacje z Gerardem Pique i Sergio Busquetsem ws. obniżenia ich zarobków. Według mediów Pique jest skłonny poświęcić się dla ratowania klubowych finansów, natomiast Busquets - niekoniecznie.
Mimo napiętej sytuacji związanej z rejestracją pięciu nowych graczy, a także Ousmane'a Dembele i Sergiego Roberto, którzy podpisali nowe kontrakty, nie milkną spekulacje na temat kolejnych wzmocnień Barcy. Klub z Camp Nou zabiega o sprowadzenie Bernardo Silvy z Manchesteru City oraz Marcosa Alonso z Chelsea.
Czytaj także:
bg