Prawdopodobną przyczyną awarii była usterka techniczna śmigła ogona lub jego ostrzał. Maszyna tuż po starcie gwałtownie "przyziemiła" i została poważnie uszkodzona - czytamy w komunikacie PKW Afganistan.
W czasie wypadku nikt nie ucierpiał. Załoga samodzielnie opuściła śmigłowiec. Maszyna przygotowywała się do lotu rozpoznawczo-osłonowego. Na pokładzie Mi-24 było pięć osób. Przyczyny wypadku badają eksperci.
"Wyglądało to okropnie"
W ocenie dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych, powodem wypadku polskiego helikoptera w Afganistanie prawdopodobnie była awaria. Generał Edward Gruszka, poinformował, że w wyniku zajścia nie ucierpiał żaden polski żołnierz. - Mimo, że to wyglądało okropnie, wszyscy żyją, nie ma poszkodowanych. Jedynie jeden z członków załogi - ze względu na stres - jest pod obserwacją psychologów - powiedział dowódca operacyjny Sił Zbrojnych.
Generał Gruszka powiedział, że do awarii doszło podczas startu. Nie wiadomo jeszcze co dokładnie było powodem wypadku. Wyjaśnił, że mogło nastąpić zwykłe uszkodzenie wirnika tylnego maszyny, który odpowiada za stabilizację lotu, możliwe też, że wirnik przestał pracować w wyniku ostrzału. Generał Gruszka powiedział, że pilot utracił panowanie nad śmigłowcem i dodał , że prawdopodobnie jest to wina sprzętu. W ocenie dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych, raczej nie wchodzi w grę wina pilota, bo ma on 20 letnie doświadczenie i 1700 godzin wylatanych na takich maszynach.
Generał Gruszka powiedział, że śmigłowiec jest mocno uszkodzony. Dodał, że do czasu wyjaśnienia przyczyn wypadku wstrzymał eksploatację śmigłowców Mi-24. Awaria nie ma jednak wpływu na moc bojową polskiego kontyngentu. Pomoc w wypełnieniu luki na czas wstrzymania lotów polskich śmigłowców zapewniła armia amerykańska.
IAR/to