Pod koniec grudnia na południu prowincji Ghazni grupa polskich żołnierzy została zaatakowana przez miejscowych bojowników. Polacy szukali w jednej z wiosek rebelianta, którzy podkładał ładunki wybuchowe, miny pułapki, na drogach, którymi poruszają się wojska misji afgańskiej.
Kiedy rebelianci otworzyli ogień, żołnierze rozpoczęli odwrót, wezwano na pomoc śmigłowce. Jeden z żołnierzy został trafiony. Zachowywał się, jak gdyby był ranny - zaczął słaniać się na nogach. przewrócił się. Zauważył to oficer łączności - wspólnie z innymi żołnierzami przenieśli kolegę z terenu ostrzału do helikoptera Mi-17.
Lekarze, którzy zajęli się rannym, znaleźli kulę, która zatrzymała się w hełmie. - To nadzwyczajna sytuacja - przyznał w rozmowie z portalem mjr Mirosław Ochyra rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
Żołnierzowi nic się nie stało, pozostał w kontyngencie - pozostały mu jeszcze trzy miesiące służby.
agkm