Koncert odbył się 10 grudnia w Sankt Petersburgu. Wśród zaproszonych gości były gwiazdy amerykańskiego kina m.in. Sharon Stone, Mickey Rourke, Alain Delon i Monica Bellucci. Dochód z koncertu miał zostać przeznaczony na leczenie dzieci chorych na raka.
Na imprezie wystąpił także rosyjski premier Władimir Putin, który zaśpiewał nawet „Bluberry Hill".
Jednak pieniądze do dzieci nie trafiły. Po trzech miesiącach od koncertu, dziennikarze próbujący ustalić, gdzie podziały się środki ze zbiórki, zostali poinformowani, żeby się tą sprawą nie zajmować.
Po trzech miesiącach, matka jednego z dzieci napisała na blogu, że ani pieniądze, ani pomoc medyczna nie została przekazana dzieciom. Rzecznik Władimira Putina Konstantin Pieskow zapewnia, że premier nie był związany z organizacją koncertu i był tam jedynie gościem. Jednocześnie Pieskow podkreślił, że przedstawiciele premiera zajmuje się wyjaśnieniem całej sprawy i zapewnia, że pieniądze dotrą do dzieci.
Fundacja „Federacja", która zajmowała się organizowaniem koncertu twierdzi, że nie wie nic o zbieranych pieniądzach, ponieważ jej zadaniem było jedynie zorganizowanie całej imprezy.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że zlecenie przygotowywania koncertu przyszło z Moskwy, a miał się nim zająć Władimir Kisieliew (były muzyk), szef państwowej spółki „Kreml" działającej w ramach administracji.
Próbując uzyskać od Kisieliewa jakieś informacje na temat pieniędzy, które nie dotarły do chorych dzieci mimo obietnic, dziennikarze usłyszeli, że lepiej nie drążyli tego tematu.
- Czytajcie gazety. Tam wszystko napisane. I radzę wam nikogo nie szukać. Nikt wam niczego nie powie. Fundacja "Federacja" zajmuje się swoją pracą, a wy zajmujcie się.. swoją pracą. Każdy zajmuje się tym, co robi - powiedział Kisieliew.
newsru.com, tvn24.pl, wpolityce.pl/ mch