Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Radosław Różycki 21.04.2011

"Stan po pobiciu". Dziennikarza Gazety Polskiej czeka długie leczenie

Z dokumentów medycznych wynika, że diagnoza postawiona Michałowi Stróżykowi - dziennikarzowi "Gazety Polskiej'j, który był na miejscu protestu Solidarnych 2010 przed Pałacem Prezydenckim - jednoznacznie wskazuje na pobicie.
Michał Stróżyk na plakacie Solidarnych 2010 p.t. Wolność słowa w PolsceMichał Stróżyk na plakacie Solidarnych 2010 p.t. "Wolność słowa w Polsce"fot. solidarni2010.pl

Pisze o tym portal niezalezna.pl.

Stróżyk dostał skierowania do trzech poradni specjalistycznych – okulistycznej, ortopedycznej oraz neurologicznej. Na wszystkich skierowaniach znajduje się informacja „stan po pobiciu” oraz zalecenie objęcia go specjalistycznym leczeniem – pisze portal. U Stróżyka stwierdzono m.in. stłuczenie odcinka kręgosłupa szyjnego.

Michał Stróżyk trafił do szpitala po interwencji straży miejskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie 11 kwietnia. Odbywał się tam protest zorganizowany przez stowarzyszenie Solidarni 2010. Stróżyk, który nie chciał odejść z miejsca, w którym Solidarni 2010 rozstawili biały namiot (miał powiedzieć strażnikom, że "będzie stał tam, gdzie stoi, bo to jest jego obowiązek dziennikarski wobec społeczeństwa"), został przez strażników powalony na ziemię i odprowadzony w kajdankach. Po zajściu trafił do szpitala.

Solidarni 2010 zarzucają strażnikom, że bezprawnie - w ich ocenie - użyli siły wobec dziennikarza "Gazety Polskiej" i zakuli go w kajdanki, gdy nie chciał odejść z miejsca protestu na Krakowskim Przedmieściu.

Prezeska "Solidarnych 2010" i autorka filmu pod tym samym tytułem, Ewa Stankiewicz, mówiła podczas środowej konferencji prasowej, że strażnicy "nadużyli siły", choć akcja protestacyjna stowarzyszenia "mieści się w ramach państwa prawa", jest "pokojowa, propaństwowa, prodemokratyczna i prowychowawcza". Solidarni 2010 postulowali podczas protestu m. In. dymisję rządu Donalda Tuska i powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Pytana o zarzuty pod adresem straży miejskiej rzeczniczka tej formacji Monika Niżniak powiedziała, że środki zastosowane przez strażników były "adekwatne do sytuacji". Zaznaczyła, że obaj mężczyźni, którzy zostali wówczas ujęci, nie stosowali się do poleceń strażników, zachowywali się wobec nich agresywnie oraz stawiali bierny i czynny opór.

rr