Wciąż nie wiadomo natomiast co dzieje się z dwoma ratownikami, z którymi urwał się kontakt podczas akcji na głębokości 820 metrów pod ziemią w kopalni Krupiński w Suszcu na Śląsku.
Wiadomo, że część górników, którzy z poparzeniami i ogólnym osłabieniem trafili do szpitali jest w stanie ciężkim, ale lekarze podkreślają, że życie nie jest zagrożone.
Z nioficjalnych, niepotwierdzonych na razie informacji Polskiej Agencji Prasowej wynika, że trzej z czterech poszkodowanych byli w stanie poruszać się o własnych siłach.
W czwartek wieczorem, około godziny 20, w kopalni doszło do zapalenia metanu; nie towarzyszył mu jednak wybuch pyłu węglowego. Wiadomo, że górnicy podjęli próbę gaszenia pożaru na dole, przerosło to jednak ich możliwości.
12 osób zostało rannych, ale żadnemu z nich nie zagraża ryzyko utraty życia. Wszyscy trafili do śląskich szpitali. Za zaginionych wciąż uznaje się dwóch ratowników, z którymi urwał się kontakt podczas prowadzenia operacji ratunkowej.
Śmigłowiec ratowniczy ląduje na terenie kopalni "Krupiński" należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej w Suszcu koło Pszczyny (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
sg