Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Michał Chodurski 16.06.2011

"Wizyta prezydenta Kaczyńskiego była perfekcyjnie przygotowana"

Taką opinie wygłosił szef Biura Ochrony Rządu generał Marian Janicki. Dodał, że w tej sprawie BOR "nie ma sobie nic do zarzucenia".
Prezydent Bronisław Komorowski i gen.Marian Janicki podczas święta BORPrezydent Bronisław Komorowski i gen.Marian Janicki podczas święta BORfot.PAP/Jacek Turczyk

Janicki rozmawiał z dziennikarzami z okazji święta BOR i swojego awansu na stopień generała dywizji. Drugą gwiazdę wręczył mu prezydent Bronisław Komorowski.

Generał twierdzi, że o składzie delegacji, która poleciała 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska, BOR dowiedziało się dzień wcześniej, w południe. Nie było więc - jak podkreślił - żadnej możliwości "zawetowania" jej składu, tym bardziej, że biuro nie ma takich kompetencji.

"Listę przesłano nam faksem. Dostaliśmy ją, dlatego że przed tego typu wyjazdem, funkcjonariusze BOR przeprowadzają kontrolę pirotechniczno-radiologiczną bagaży i osób, które są w składzie delegacji, a nie są przez nas ochraniane. Nie było i nie ma przepisów, które nakazywałyby szefowi BOR analizę listy i ocenę, kto może a kto nie powinien lecieć" - zaznaczył.

Janicki odniósł się też do zarzutów, jakie pojawiały się po katastrofie, że na lotnisku w Smoleńsku nie było funkcjonariuszy BOR. Jak powiedział, sprawdzanie lotniska np. pasa startowego czy obecność na wieży kontroli lotów nie leży w kompetencjach tej formacji. "Nawet gdybyśmy mieli takie zdania i musieli sprawdzać lotnisko, nawet gdyby tam było 100, 200 naszych funkcjonariuszy, to czy zapobiegłoby to katastrofie? Przecież samolot rozbił się przed lotniskiem" - dodał Janicki.

Jego zdaniem "współpraca ze stroną rosyjską w trakcie przygotowań do wizyty była "znakomita". Zaprzeczył, by po katastrofie doszło do jakichkolwiek spięć związanych m.in. z próbą przewiezienia przez Rosjan do Moskwy ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Poprosiliśmy o to, by pozostało na lotnisku i Rosjanie to uszanowali" - twierdzi generał Janicki.

Szef BOR podkreślił, że wciąż nie ma przepisów, które by zakazywały wspólnych lotów najważniejszych osób w państwie. Obecnie obowiązuje jedynie porozumienie w tym zakresie, podpisane po katastrofie smoleńskiej pomiędzy kancelariami prezydenta, premiera i Biurem Ochrony Rządu. Nadal nie ma jednak żadnych przepisów w tym zakresie i BOR - mimo że ochrania te osoby - nie może wpływać na skład delegacji.

mch