- Mógłbym być obciążeniem przy wprowadzaniu wytycznych ze względu na swoje emocjonalne związki z armią po czterech latach wspólnej pracy. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że w takiej trudnej sytuacji zabrakło mi odwagi - powiedział Klich.
Były szef MON dodał, że czekał na raport Millera, który potwierdził, że "minister obrony narodowej nie uczestniczył w żaden sposób w żadnych decyzjach dotyczących organizowania tragicznego lotu 10 kwietnia do Smoleńska".
Wyjaśnił, że w raporcie znalazła się wymiana korespondencji między nim a Stasiakiem. Wynika z niej, że Klich udzielił zgody na udział ViP-ów w uroczystościach, a nie na ich przelot Tu-154M do Smoleńska. Jak podkreślił Klich, tę decyzję podjęła Kancelaria Prezydenta.
Raport Millera - czytaj więcej>>>
"Raport nie jest łatwy dla wojska"
- Pokazuje wiele zaniedbań - powiedział były szef MON.
Według Klicha, z raportu wynika też, że żadne informacje dotyczące nieprawidłowości w sposobie szkolenia nie docierały do ministra obrony narodowej. - Gdyby docierały, spotkałyby się z moją reakcją - twierdzi Klich.
- Jedną z głównych przyczyn katastrofy było nieprzestrzeganie przepisów przez niektórych żołnierzy, chciałem powiedzieć, że znam wielu wspaniałych dowódców i wspaniałych żołnierzy, którzy traktują prawo jako wyrocznię. Ale nie zawsze tak było, dlatego w kwietniu 2008 roku podjęliśmy działania na rzecz poprawy dyscypliny wojskowej, by żołnierze zrozumieli, że niezbędne jest przestrzeganie przepisów i procedur - powiedział minister.
Dodał, że w ciągu ostatnich czterech lat udało się zmienić w wojsku "prawie wszystko". - Mam poczucie, że 95 procent, a nawet więcej, tego co zostało założone w ramach głębokiej reformy wojska, zostało wykonanych - stwierdził.
IAR, kk