Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Anna Wittenberg 06.10.2011

Kobiety tylko na co piątej "jedynce"

Kobiety stanowią 42 procent kandydatów na listach wyborczych partii, które wystawią swoje listy we wszystkich okręgach w kraju. Jednak tylko co piąta lista zaczyna się od nazwiska pani.

Analizę przeprowadziły wspólnie CBOS i Instytut Spraw Publicznych.

Według danych na miejscach "biorących", czyli takich, które dają szanse na zdobycie mandatu poselskiego, jest średnio około 25 procent kobiet, ale pomiędzy partiami są duże różnice.

Do Sejmu łatwiej niż Senatu

Najwięcej kobiet na miejscach mandatowych jest na listach Platformy Obywatelskiej - 38 procent. Na listach Prawa i Sprawiedliwości kobiety mają 25 procent miejsc dajacych szanse na mandat. Na miejscach "biorących" w Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest 23 procent kobiet, natomiast w Polskim Stronnictwie Ludowym przyznano kobietom 16 procent miejsc dających szanse na miejsce w poselskiej ławie.

Jeszcze słabiej wygląda pozycja kobiet kandydujących do Senatu, gdzie obowiązują okręgi jednomandatowe - tu na listach jest tylko 14 procent kobiet.

W ocenie Instytutu Spraw Publicznych, słaba pozycja kobiet jest spowodowana tym, że w wyborach do Senatu obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze i partie decydują się raczej wskazać meżczyznę niż kobietę jako jedynego kandydata.

Polacy nie wiedzą o kwotach

Ankiety przeprowadzone przez CBOS i ISP dwa tygodnie wykazały, że tylko co piąty respondent wie, że w Polsce wprowadzono kwotowy system tworzenia list wyborczych. To oznacza, że na listach musi znaleźć się co najmniej 35 procent kobiet lub co najmniej 35 procent mężczyzn.

Zdecydowana większość, ponad trzy czwarte respondentów pytanych przez CBOS i ISP zadeklarowało, że oddając głos kieruje się informacjami o konkretnym kandydacie, a nie numerem jego miejsca na liście wyborczej. Tylko 16 procent badanych uważa, że miejsce na liście ma znaczenie. Z tej grupy 6 procent deklaruje, że głosuje na "jedynkę", a 10 procent na kandydata znajdującego sie na początku listy.

Odpowiadając na pytania o znaczenie przedwyborczych spotów telewizyjnych i billboardów, więcej niż połowa badanych odpowiedziała, że nie są one w ogóle potrzebne. 30 procent respondentów uznało, że są one potrzebne, ale nie przekazują wystarczających informacji o programie kandydatów i kandydatek. Tylko 8 procent badanych, czyli co 12. osoba uważa, ze spoty i billboardy maja znaczenie informacyjne dla wyborców.

''

IAR, wit